Zwierzęta polityczne. Psy yorki górą!

Czytaj dalej
Agata Pustułka

Zwierzęta polityczne. Psy yorki górą!

Agata Pustułka

Kacperek, york szefa „Solidarności” Piotra Dudy, zamiast ocieplić, ośmieszył wizerunek związkowca, który podczas demonstracji prezentował się groźnie jak rottweiler. Politycy nie od dziś lansują się przy pomocy zwierząt.

Złota miseczka z wygrawerowanym imieniem, bo z innej Kacperek po prostu by nie wypił wody. Haftowane ręczniki z imieniem, tudzież legowisko (ale i tak spał w łóżku z panem) - takie luksusy zapewnił swojemu pupilowi, yorkowi Kacperkowi, szef „Solidarności” Piotr Duda. A ponieważ zostały opisane przez „Newsweeka” i była afera, przewodniczący zorganizował konferencję prasową, której Bogu ducha winien Kacperek stał się jednym z bohaterów.

Tym samym zamiast ocieplenia wizerunku groźnego związkowca, który podczas demonstracji przypomina często rottweilera, a nie miniaturowego yorka, mamy totalną klapę i ośmieszenie.

- Zwierzęta są elementem marketingu politycznego i politykom wydaje się, że podniosą ich notowania. Cóż, nie zawsze tak bywa - ocenia dr Bogdan Dzieciuchowicz, specjalista ds. wizerunku polityków.

Dzieciuchowicz przypomina historię Ludwika Dorna, dziś kandydata PO w wyborach do Senatu, kiedyś „trzeciego bliźniaka” w PiS braci Lecha i Jarosława Kaczyńskich, który wparadował do Sejmu ze swoim pieskiem, prowadząc go na smyczy. Wyszło tragicznie... Biedna sznaucerka Saba zagrała jedną z głównych ról w kampanii z 2007 roku.

Ba, miała nawet zeżreć trochę mebli, za ponad 3 tys, zł., z gabinetu ówczesnego szefa MSWiA ministra Dorna, o czym donosiły media. Ostatecznie wymiar sprawiedliwości zostawił Sabę w spokoju, choć prezydent Aleksander Kwaśniewski nawoływał w ramach kampanijnej agitacji: - Ludwiku Dorn i Sabo, nie idźcie tą drogą.

Dla sprawiedliwości dziejowej trzeba dodać, że fan club yorków jest ponadpartyjny, bo pieski tej rasy mają: obecny minister sprawiedliwości Borys Budka, obecny wojewoda śląski Piotr Litwa oraz były wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk.

Z tej solidarności wyłamał się kandydat PiS na posła w okręgu katowickim Michał Wójcik, który na billboardach wystąpił z... Czekoladą, śliczną sunią rasy nowofundland, charakteryzowaną jako pies towarzysz i pies ratowniczy.

Czy rzeczywiście wyborcy reagują na takie kampanie? Przecież niektórych polityków w ogóle trudno wyobrazić sobie w towarzystwie czworonoga w sytuacji nawet oficjalnej. - Np. mojego niegdysiejszego szefa Leszka Balcerowicza, któremu prowadziłem kampanię. Proszę pomyśleć jak on by z kotem na rękach wyglądał? - śmieje się Dzieciuchowicz. - Nawet nie mógłby to być legwan. Pan premier jako pierwszy postawił na promocję biegania, tężyznę fizyczną. To w jego przypadku było naturalne, bo uprawiał sport od zawsze. Dopiero po nim biegał, i to z dobrym skutkiem, premier Donald Tusk. Na boisku piłkarskim „szarpał gałę” wicepremier Grzegorz Schetyna. Nawet były polityk PiS Adam Hofman postawił na sport i schudł bardzo dużo - dodaje Dzieciuchowicz.

Niektórzy jednak wolą koty: niezależne, egoistyczne, ale bardzo milutkie w dotyku. Kot Alik, znajda, przez lata był ulubieńcem „żelaznego” prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego.

Polityk znalazł go podczas jednej z wyborczych podróży po kraju. Mruczek był skrajnie wyczerpany. Prezes go przygarnął (zresztą mama braci Kaczyńskich lubiła koty bardziej niż psy). Gdy po latach kotek zmarł, prezes nie ukrywał smutku. Nic dziwnego. Zwierzęta są wierniejsze od ludzi - jak mówi przysłowie.

Marszałek śląski Wojciech Saługa też ma... kotka, ale, jak twierdzi, wychowuje go na prawdziwego tygrysa. Szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” Dominik Kolorz też gustuje w rasach bardzo okazałych.

- Zwykle politycy wybierają psy, bo po pierwsze łatwiej je wytresować, a poza tym w Polsce przeważa „psia opcja”. Jest więcej właścicieli psów niż kotów - dodaje Dzieciuchowicz. Z badań wynika, że szczególnie single wybierają kocie towarzystwo. Ostatecznie koty mogą wygrać rywalizację, bo co tu dużo mówić, są znacznie łatwiejsze w utrzymaniu: same dbają o czystość, nie pomylą drogi do kuwety...

Były prezydent Aleksander Kwaśniewski postawił jednak na bardzo męską rasę. Ma dwa piękne owczarki niemieckie (i naprawdę jego wyboru nie należy łączyć z sympatią do byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera). Za jego prezydentury w Pałacu mieszkała zaś „zwykła” kundelka.

Marketingowo swoje czworonogi najlepiej (ale to wiadomo od zawsze) wykorzystywali prezydenci USA. W pobliżu ich nóg zawsze kręcił się jakiś czworonożny przyjaciel. Obecnie w Białym Domu przy rodzinie Obamów zadomowiła się rasa bardzo towarzyska - portugalski pies wodny. Jego sierść nie powoduje alergii. Poza tym jest świetnym wędkarzem i, no cóż, jest po prostu piękny. Nie chodzi jednak tylko o urodę, ale i o wpływy. Ponoć pies Marii i Lecha Kaczyńskich, szkocki terier Tytus, pomógł w ocieplaniu stosunków polsko-amerykańskich. Ba, po swojej śmierci doczekał się oficjalnej noty na prezydenckiej stronie internetowej, co było miłe, o treści: „Tytus był jedenastoletnim psem rasy terier szkocki, który 13 listopada 2009 r. umarł ze starości. Nie pamiętam, by pogonił jakiegoś kota na ulicy”. Trzeba dodać, że państwo Bushowie, wówczas prezydencka para USA, też mieli teriera.

Zwierzęta polityków:
Suczka Lula i kot Rudolf Valentino, byli ulubieńcami pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich. Po ich tragicznej śmierci zwierzęta przygarnęli przyjaciele rodziny. Wcześniej mieli psa Tytusa, teriera szkockiego.

Kot Alik był ulubieńcem Jarosława Kaczyńskiego. Był "współlokatorem" domu prezesa PiS przez jedenaście lat. Prezes znalazł go podczas jednej z podróży po kraju i przygarnął. Alik był chory, wychudzony i bez pomocy Kaczyńskiego umarłby z wycieńczenia.

Była prezydencka para Aleksander i Jolanta Kwaśniewska mają teraz dwa wilczury. Psy są świetnie wytresowane i nie narzekają na brak ruchu, gdyż pani Jolanta uwielbia spacery. Lokatorką Pałacu Prezydenckiego była jednak Saba pół - kundel, pół - wilk. Żyła 14 lat.

Prezydent Bronisław Komorowski też sprowadził do Pałacu aż trzy psy: Drakę, Hecę i Grandę. Szkolił je, gdy tylko czas na to pozwolił. Labradorka Granda ma pomagać mu w polowaniach.

Prezydent Rosji Władimir Putin był tak przywiązany do swojej labradorki Connie, że zabierał ją odrzutowcem w podróże służbowe. Gdy zdechła, bardzo to przeżył. W czasie wizyty w Bułgarii otrzymał nowego psa, owczarka bułgarskiego. Cała Rosja wybierała dla niego imię. W końcu padło na Buffy. Imię wybrał mały chłopczyk z Moskwy.

Bo, portugalski pies wodny, to pierwszy pies USA. Prezydent Obama kupił go dla swoich córek. Bo wygląda na co dzień tak jakby chodził w garniturze: ma czarne futro i białą sierść na szyi przypominającą krawat

Agata Pustułka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.