Wybory prezydenckie 2020. Wybory zostaną przełożone przez pandemię koronawirusa? PiS tego nie przewiduje, ale już są problemy z organizacją

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Solski
Mikołaj Woźniak

Wybory prezydenckie 2020. Wybory zostaną przełożone przez pandemię koronawirusa? PiS tego nie przewiduje, ale już są problemy z organizacją

Mikołaj Woźniak

Dyskusja o terminie wyborów prezydenckich trwa. Ich przełożenia domaga się opozycja i duża grupa samorządowców, którzy już mają problemy z organizacją wyborów. Wszystko przez trwającą pandemię koronawirusa. W Poznaniu może być duży problem m.in. ze skompletowaniem komisji wyborczych. Rezygnują kolejni kandydaci. Dodatkowo nie ma żadnych informacji, jak zabezpieczyć lokale wyborcze. Tymczasem Jarosław Kaczyński, prezes PiS jasno mówi, że nie widzi problemu w organizacji wyborów 10 maja. Inny polityk tej partii mówi nam, że nie da się wciągnąć w rozmowę o wyborach, bo są teraz ważniejsze problemy.

Kiedy odbędą się wybory prezydenckie? W tym momencie nadal obowiązującym terminem jest 10 maja. Tyle że coraz głośniej mówi się o konieczności przełożenia wyborów, bo w warunkach panującej pandemii koronawirusa będą one trudne (albo wręcz niemożliwe) do przeprowadzenia. Nie zraża to na razie rządzących polityków PiS, którzy nie widzą powodów do zmiany terminu.

Czytaj też: Koronawirus: Średnia wieku ofiar koronawirusa w Polsce jest niska? Na razie zbyt wcześnie, by wyciągać takie wnioski

A te wymienia wielu samorządowców - zarówno z Poznania, jak i tych zrzeszonych w Związku Miast Polskich oraz Unii Metropolii Polskich.

Wybory w czasach pandemii. Problemy się mnożą

To, że wybory prezydenckie mają się odbyć 10 maja, nie oznacza, że można usiąść i liczyć, że przez półtora miesiąca sytuacja epidemiczna w Polsce się uspokoi. Na pewno nie mogą sobie na to pozwolić samorządy, na których spoczywa duża część organizacji wyborów.

- Pierwsza część przygotowań już za nami. Został dokonany podział na obwody do głosowania. Jednak już na tym etapie pojawia się pierwszy problem. Część z nich to obwody odrębne - tworzone np. w szpitalach i Domach Pomocy Społecznej. Nie wyobrażamy sobie funkcjonowania komisji wyborczych w tych pierwszych

- podkreśla Wojciech Kasprzak, dyrektor Wydziału Organizacyjnego Urzędu Miasta Poznania.

Kolejne wyzwanie to skompletowanie składów komisji wyborczych. W Poznaniu minimalna liczba ich członków, niezbędna do przeprowadzenia wyborów to ok. 1,3 tys. osób. Maksymalna - 2,5 tys., a optymalna - 2,2 tys. Przy czym bardzo trudne wydaje się już skompletowanie składu w tym najniższym możliwym wymiarze. Zgłoszenia od kandydatów są przyjmowane maksymalnie do 10 kwietnia, a gotowe listy członków muszą być złożone dziesięć dni później.

- W analogicznym okresie przed poprzednimi wyborami, mieliśmy w tym momencie już średnio połowę niezbędnych zgłoszeń. Część kandydatów do pracy w komisjach zgłaszają komitety wyborcze, a część zgłasza się indywidualnie. Tych indywidualnych zgłoszeń normalnie mielibyśmy już około 500. Teraz mamy... kilkanaście. I to stan sprzed półtora tygodnia, więc można się jeszcze spodziewać rezygnacji - wylicza Kasprzak.

Dodatkowo także komitety wyborcze zaczynają się wycofywać ze wskazywania kandydatów na członków komisji. Jeśli do terminu granicznego nie uda się skompletować składów - komisarz wyborczy może je wyłonić samodzielnie wskazując osoby ze spisu wyborców.

Sprawdź: Koronawirus w Wielkopolsce: raport na żywo

Tymczasem gdyby spojrzeć na dane z poprzednich wyborów - w Poznaniu 32 proc. członków komisji, to seniorzy, czyli osoby powyżej 60. roku życia.

- Teraz apelujemy do nich - zostańcie w domu, nie ryzykujcie. Tymczasem co wybory trudno jest nakłonić młodsze osoby do pracy w komisjach wyborczych, więc seniorzy zawsze byli wsparciem. Co w tej sytuacji?

- pyta Kasprzak.

Ale oprócz członków komisji wyborczych potrzebni są także ich operatorzy. Pomagają oni m.in. we wprowadzaniu wyników do systemu informatycznego. Jednak także rezygnują.

A przed wyborami muszą się odbyć szkolenia dla członków komisji wyborczych. Zwykle bierze w nich udział od kilku do kilkunastu osób. Teraz ich rozpoczęcie wypada na koniec kwietnia.

Czytaj: Koronawirus w Polsce: relacja na żywo

Organizacja pracy, zabezpieczenia lokali, szkolenia, czyli kolejne znaki zapytania

Dyrektor Wydziału Organizacyjnego wskazuje następne trudności: organizacja pracy, wsparcie w obwodach wyborczych, obsługa logistyczna, przygotowanie komisji, dopisywanie do spisu wyborców - to tylko kilka z nich.

- Jak ma wyglądać choćby dopisywanie do spisu wyborców? Zawsze w Poznaniu cieszyło się dużym zainteresowaniem. W organizację wyborów jest zwykle zaangażowanych 380 osób z UMP, z czego 150 zajmowało się spisem wyborców. Działamy, ale trudno nam to sobie wyobrazić - zaznacza Kasprzak.

Zadań bowiem nie brakuje. Najpóźniej 30 dni przed wyborami trzeba np. wywiesić obwieszczenia o obwodowych komisjach wyborczych.

Dodatkowo samorządy otrzymały już dotacje na przeprowadzenie wyborów. Ale Państwowa Komisja Wyborcza ani słowem nie wspomina choćby o tym jak zabezpieczyć lokale, głosujących i członków komisji wyborczych, jeśli 10 maja nadal będziemy mieli do czynienia ze stanem epidemii.

- Nie ma żadnych wytycznych PKW. Jeśli zdecydujemy się przeprowadzić wybory w takiej sytuacji, to frekwencja może być jak w sąsiednich krajach - niska. Będąc odpowiedzialnym za organizację wyborów powołaliśmy Miejski Zespół Wyborczy. Ale w tej chwili nie widzimy możliwości racjonalnego przeprowadzenia wyborów

- mówi Kasprzak.

Bo wybory to nie tylko organizacja, ale też to co będzie się działo 10 maja. A tu wytycznych także nie ma.

- Jak mają głosować osoby w kwarantannie? Co z głosowaniem korespondencyjnym? Czy wyborcy powinni używać tego samego długopisu? Jak będą funkcjonowały komisje w szpitalach? - pyta dyrektor.

Tego na razie nie wiadomo. Więc poznański samorząd jasno mówi: organizacja wyborów w tym momencie jest awykonalna.

Czytaj również: Pracownicy apelują, ale Amazon nie zamierza zamykać magazynów. Pod Poznaniem ruszyła akcja "Kichaj na menadżera"

Polityk PiS: "Nie dotarł do mnie ani jeden sygnał o problemach"

O ewentualne przełożenie terminu wyborów prezydenckich pytamy Szymona Szynkowskiego vel Sęka, wiceministra spraw zagranicznych i posła PiS.

- Każdy, dla którego najważniejsza jest dziś kwestia przełożenia wyborów prezydenckich, nie ma świadomości, jakie obecnie są podstawowe wyzwania, z którymi musimy się mierzyć. Choćby w MSZ to zorganizowanie powrotów do Polski dla tysięcy Polaków. Mierzymy się z ważnymi problemami dotyczącymi pandemii. Jestem zażenowany tym, że od tygodnia dla pewnej grupy politycznej w Polsce istnieje tylko temat wyborów i odłożenia ich terminu. To świadczy o braku odpowiedzialności

- słyszymy.

Wobec tego zadajemy pytanie o to, jak rozwiązać choćby problemy związane z głosowaniem osób przebywających w kwarantannie.

- Nie dam się wciągnąć w dyskusję o wyborach. Dzisiaj są inne problemy, palące do rozwiązania. A wybory są za półtora miesiąca - odpowiada polityk PiS.

Co z problemami samorządów, które już teraz stają przed problemami związanymi z organizacją wyborów?

- Do mnie nie dotarł ani jeden sygnał o takich problemach, a znam wielu samorządowców - tłumaczy nam Szynkowski vel Sęk.

Tyle że samorządy jasno o nich informują - i to nie tylko ten poznański, ale wszystkie zgromadzone w Związku Miast Polskich i Unii Metropolii Polskich. Może nie bezpośrednio polityka PiS, ale przewodniczącego PKW - tak. W ogólnodostępnym wystąpieniu.

Zostało ono wystosowane w piątek, 20 marca. Całość jest dostępna tutaj. Samorządowcy wskazują w nim kilkanaście problemów. To:

Sprawdź: Koronawirus w Poznaniu: Poznańscy radni PiS żądają odwołania sesji rady miasta

Polityk opozycji: Jarosław Kaczyński rozpętał chocholi taniec

Dyskusję o terminie wyborów wzmogły wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS, który w sobotę, 21 marca był gościem Krzysztofa Ziemca na antenie RMF FM. Stwierdził, że wybory powinny się odbyć 10 maja, bo w tej chwili nie ma żadnych przesłanek konstytucyjnych do ich przełożenia. Takimi byłoby wprowadzenie stanu nadzwyczajnego np. stanu klęski żywiołowej.

Kaczyński przyznał, że obecnie pewne ograniczenia, choćby w prowadzeniu kampanii wyborczej są, ale trzeba przestrzegać konstytucji. Prezes PiS dodał też, że najwięcej na ograniczeniach w kampanii traci prezydent Duda, ale dziś toczy się ona głównie w mediach. Poza tym można odbywać spotkania do 50 osób.

Zdanie Kaczyńskiego poparł choćby premier Mateusz Morawiecki. W poniedziałek, 23 marca prezes PiS podtrzymał swoje przekonania opierając się na frekwencji w wyborach uzupełniających, które w miniony weekend odbyły się w kilku gminach w Polsce.

Ale frekwencja, o której wspomina prezes PiS to prawdopodobnie ta z gminy Smyków, gdzie głos oddało 75 na 174 uprawnionych do głosowania. W innych gminach nie było już tak dobrze i choćby w gminie Jarosław frekwencja wyniosła około 30 proc., a w gminie Wierzchlas niecałe 10 proc.

Co o utrzymaniu terminu wyborów na 10 maja mówią przedstawiciele opozycji z Wielkopolski?

Krzysztof Paszyk, poseł PSL mówi:

- Jarosław Kaczyński rozpętał chocholi taniec w obawie przed niekorzystnymi dla PiS skutkami przełożenia wyborów. Ale racjonalnie nie da się ich przeprowadzić w maju.

Jakie niekorzystne skutki przełożenia wyborów przewiduje dla PiS? Podkreśla, że jeśli wybory zostaną przełożone i odbędą się np. jesienią, to w partię Jarosława Kaczyńskiego uderzą konsekwencje panującej pandemii - kryzys społeczny i gospodarczy.

- Nie jesteśmy w stanie w pełni przewidzieć skutków pandemii. Wiele zależy od tego jak jest przygotowany nasz system opieki zdrowotnej. Coraz więcej wskazuje na to, że słabo. Mimo wszystko myślę, że PiS zdecyduje się przełożyć wybory. Rośnie bowiem odsetek tych, którzy nie chcą ich w maju, obawiają się skupisk ludzkich, a przecież w komisjach wyborczych jednocześnie może być nawet kilkanaście osób - tłumaczy Paszyk.

Przypuszcza, że PiS będzie się bronił przed przełożeniem daty wyborów prezydenckich tak długo jak będzie to możliwe, ale nie wszystkie sygnały już docierają do Warszawy. Polityk PSL tłumaczy, że także w jego rodzimych Obornikach ludzie zgłaszają rezygnację z pracy w komisjach wyborczych.

Co do tego, że należałoby przełożyć wybory nie ma wątpliwości także Wiesław Szczepański, poseł Lewicy:

- Trudno wyobrazić sobie szkolenia członków komisji czy głosowanie. W 27 tys. komisji wyborczych pracują tysiące osób i mają kontakt z milionami wyborców. W czasie ostatnich wyborów we Francji część wyborców i członków komisji została zarażona. Wielu Polaków znajduje się w kwarantannie oraz za granicą. We Włoszech czy Wielkiej Brytanii nie będą mieli możliwości głosowania. Z kolei teraz inni kandydaci, poza Andrzejem Dudą, nie mają pełnej możliwości prowadzenia kampanii. Wybory powinny być odsunięte. Kiedy się odbędą? Teraz wszystko w głowie prezydenta i jednej osoby z Nowogrodzkiej.

Czytaj także: Czy koronawirus zabije polską i globalną gospodarkę? Jak długo będziemy żyć w świecie zamkniętych granic i ograniczonych swobód

Mikołaj Woźniak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.