Wojska Obrony Terytorialnej - co o nich wiemy? [raport]

Czytaj dalej
Fot. Anatol Chomicz
Tomasz Modzelewski

Wojska Obrony Terytorialnej - co o nich wiemy? [raport]

Tomasz Modzelewski

Wojska Obrony Terytorialnej to krytykowany przez ekspertów i sejmową opozycję, a reklamowany przez resort Macierewicza ewenement, którego możliwości bojowych nie znamy.

Ma wzmocnić potencjał odstraszania Polski, pomagać w kryzysie i być elementem patriotycznym - tak wyglądały zapowiedzi dotyczące Wojsk Obrony Terytorialnej. A potem przyszedł wrzesień 2016 i gruchnęła wieść, że WOT będzie podlegać bezpośrednio ministrowi Macierewiczowi. Wprawdzie dwa miesiące później MON zaprzeczało, jakoby miało jakieś „szczególne podporządkowanie” i protestowało przeciw „rozpowszechnianiu przez część mediów nieprawdziwych informacji”.

- Wojska Obrony Terytorialnej będą piątym rodzajem Sił Zbrojnych RP podległym ministrowi na tych samych zasadach, na których podlegli są wszyscy dowódcy rodzajów sił zbrojnych - tak brzmiała wówczas wersja prezentowana przez rzecznika prasowego MON. Ale regulacje prawne mówią wprost - ministrowi do WOT jest bliżej niż do jakiekolwiek innego rodzaju wojsk (o ile za takowy w ogóle WOT uznawać).

Po wprowadzonej kilka lat temu reformie każdy rodzaj wojsk ma swojego inspektora. Wszystkie podlegają dowódcy generalnemu rodzajów sił zbrojnych, a ten ministrowi obrony narodowej. WOT ma skróconą drogę - ich dowódca został usytuowany na równi z dowódcą generalnym i operacyjnym.

- W innych krajach nie stosuje się czegoś takiego, że jakieś wojsko podporządkowane jest bezpośrednio ministrowi - mówi europoseł i były wiceminister obrony narodowej Janusz Zemke. - Znam przypadki dotyczące jednostek specjalnych komandosów, ale wówczas chodziło o tajność ich działań. Jeśli wykonują operacje poza terytorium swego kraju, to rzadko kiedy rządy chcą, aby na ten temat publicznie debatowano albo żeby ścieżka decyzyjna była zbyt długa. Jeśli chodzi o obronę terytorialną, to takiego przypadku nie znam.

Kiedyś, do 2002 roku, podległych sobie żołnierzy miał minister spraw wewnętrznych. Były to rozlokowane w kilku miejscach Nadwiślańskie Jednostki Wojskowe.

Ochraniały różne obiekty, miały w swoich szeregach antyterrorystów. Wcześniej, w czasie stanu wojennego, brały udział w operacji „Azalia”, a wywodziły się z utworzonego po wojnie Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

W 1992 roku, niejako w związku z tymi właśnie ministerialnymi jednostkami, prowadzone było śledztwo dotyczące m.in. „wydania w dniu 4 czerwca 1992 polecenia wprowadzenia stanu podwyższonej gotowości bojowej”. Dokładnie tego dnia ogłoszona została „lista Macierewicza”, wówczas ministra spraw wewnętrznych, a więc osoby, której podlegały Nadwiślańskie Jednostki Wojskowe. Andrzej Milczanowski, niegdyś szef MSW, stwierdził wręcz, że miała miejsce próba wyprowadzenia wojska z koszar. Ostatecznie prokuratorska sprawa została umorzona.

Obrona honoru do upadłego

Jak wypatrzył kilka miesięcy temu portal OKO.press, w tej sprawie przewinęło się m.in. nazwisko Bogdana Ścibuta, który w czasie urzędowania premiera Jana Olszewskiego był dyrektorem generalnym w MSW. Później związał się z rynkiem mediów i samorządem, a w 2016 roku, za czasów Antoniego Macierewicza, trafił... do resortu obrony. W MON jest dyrektorem generalnym.

W każdym razie w przypadku WOT trzeba pamiętać, że obowiązuje je konstytucyjna zasada „neutralności w sprawach politycznych”, o czym resort potrafił przypomnieć.

- W związku z rozpowszechnianymi przez część mediów nieprawdziwymi informacjami, jakoby „żołnierze OT mieliby zwalczać niepokoje społeczne”, tego typu zadania w żadnym wypadku nie będą przypisane wojskom OT - zastrzegało w ubiegłym roku MON, dodając jednocześnie, że takie kłamstwa są „świadomym działaniem na szkodę systemu bezpieczeństwa państwa”. Swoją drogą to niejedyny przykład agresywnej retoryki, bowiem w lipcu tego roku, gdy posłowie PO Tomasz Siemoniak i Czesław Mroczek wyrazili odmienne od PiS zdanie w sprawie poziomu wydatków na obronę Polski, MON również stwierdziło, że „działali oni na szkodę bezpieczeństwa państwa polskiego”.

MON równie agresywnie reaguje w sprawie WOT. Pod koniec lipca Centrum Operacyjne MON zapowiedziało wystąpienie na drogę prawną w związku z „kłamstwami rozpowszechnianymi przez Ryszarda Schnepfa” (byłego ambasadora Polski m.in. w Stanach Zjednoczonych), a miesiąc wcześniej zawiadomienie do prokuratury - w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa przez obrażenie żołnierzy w internecie - złożył sam głównodowodzący WOT gen. Wiesław Kukuła.

Jak zapowiadał, „będzie do upadłego bronił honoru podległych mu żołnierzy”.

Pełnomocnik, który nie wierzy w NATO

Kukuła został nominowany na szefa WOT w styczniu 2017. W ubiegłej dekadzie pełnił służbę w Iraku, był szefem sztabu w Dowództwie Wojsk Specjalnych, a potem dowodził Jednostką Wojskową Komandosów, oddziałem, którego zadaniem są lądowe operacje specjalne. We wrześniu 2016 Antoni Macierewicz wyznaczył płk. Wiesława Kukułę na stanowisko dowódcy Wojsk Obrony Terytorialnej, a w listopadzie prezydent Duda awansował go na stopień generała brygady. To jemu będzie podporządkowane, gdy już powstanie, 17 brygad OT.

Wcześniej za temat WOT odpowiadał pełnomocnik MON ppłk rez. dr Grzegorz Kwaśniak.

- Człowiek, który w wywiadzie dla „Nowej Trybuny Opolskiej” w 2014 roku powiedział, że nie wierzy w NATO i że NATO nas nie obroni - dziwił się w programie „Onet Rano” Tomasz Piątek, autor wydanej niedawno książki „Macierewicz i jego tajemnice”.

Pełnomocnik Kwaśniak niewiele ponad rok temu mówił też, że brakowało pomysłu na obronę Polski. - Wojska operacyjne są kosztowne, słabo przygotowane do prowadzenia działań antykryzysowych, antyterrorystycznych, antydywersyjnych, do działań w przestrzeni cybernetycznej i informacyjnej - tłumaczył w wywiadzie dla „Nowej Techniki Wojskowej”. Odpowiedzią na te braki mają być Wojska Obrony Terytorialnej.

Strzelają dobrze, ale rzadko

I w tym celu, według zapowiedzi ministra Macierewicza, wygłoszonej na antenie toruńskich mediów, „terytorialsi” mają otrzymać w ciągu najbliższych sześciu miesięcy polską produkcję radomskiego Łucznika, czyli karabinki MSBS.

Dotychczas na wyposażenie żołnierzy WOT zostały kupione karabinki szturmowe Beryl. Podczas szkolenia podstawowego, jak informuje MON, „terytorialsi” zostali zapoznani z zasadami działania oraz posługiwania się bronią i je przyswoili, o czym świadczą wyniki uzyskane w czasie strzelań. W programie były też punkty związane z opanowaniem czynności manualnych wykonywanych podczas rozkładania i składania broni, jak również prawidłowego obsługiwania jej po strzelaniu.

Ale diabeł znowu tkwi w szczegółach. W odpowiedzi na niedawną interpelację poselską wiceminister obrony Michał Dworczyk przyznał, że „w okresie szkolenia podstawowego żołnierz statystycznie zużywa 100 sztuk naboi”.

- W czasach gdy dowodziłem plutonem czy kompanią, 100 sztuk to byłaby jakaś bardzo niska średnia, ale trzeba wziąć pod uwagę, że obecnie wiele nauki strzelania odbywa się na symulatorach, bez używania amunicji bojowej - przyznaje gen. bryg. w st. spoczynku Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Niedawno samą myśl budowy WOT chwalił generał Waldemar Skrzypczak, były szef Wojsk Lądowych, ale pomysł na szkolenie, biorąc pod uwagę nowoczesne systemy rażenia obsługiwane przez specjalistów, już krytykował jako niewystarczające. Generał Mirosław Różański, do ubiegłego roku dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych, poszedł dalej - uznał WOT za twór, który skończy się niepowodzeniem, mimo wzniosłych powodów osób chcących służyć w WOT.

Nam specnaz niestraszny?

- Nie mam wątpliwości, że wiele osób zgłasza się z pobudek czysto patriotycznych - wtóruje mu Janusz Zemke, ale jednocześnie zauważa, że te dobre intencje nie znajdą ujścia w realnych działaniach wojskowych, bo Polsce nie grozi na razie żadna napaść, więc formacja będzie wykorzystywana głównie do różnych imprez o silnym ładunku ideologicznym, na modłę Prawa i Sprawiedliwości. A czy w razie potrzeby WOT będzie w stanie powstrzymać specnaz?

Na samym początku lipca wiceminister Michał Dworczyk stwierdził, że takie tezy to manipulacja. - Każdy żołnierz musi być na tyle dobrze wyszkolony i wyposażony, aby umieć się właściwie zachować w kontakcie z każdym przeciwnikiem - powiedział wiceminister.

Tymczasem w archiwum Polskiej Agencji Prasowej zachował się cytat z wypowiedzi Antoniego Macierewicza w sprawie specnazu: - Przeszkolenie żołnierzy obrony terytorialnej tak, by byli w stanie stawić czoła specnazowi, to zadanie niesłychanie trudne, ale właśnie dlatego na czele nowej formacji stoją oficerowie Wojsk Specjalnych - powiedział w listopadzie minister obrony.

Dodał, co również cytowała PAP, że „w polskiej wyobraźni formacje specnazu są równoznacznie traktowane jak formacje zawodowych morderców”, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że obecnie są to oddziały o charakterze masowym i nie można traktować ich jak siły, której nie da się przeciwstawić. - Jest prawdą, że wyszkolenie WOT, żeby były zdolne odeprzeć taki pierwszy atak, to zadanie niesłychanie trudne, na najwyższym poziomie i wymagające bardzo szczególnych zdolności, umiejętności i bardzo szczególnej kadry. Myślę, że te słowa niosą z sobą odpowiedź, dlaczego zdecydowałem się powołać pana płk. Wiesława Kukułę, byłego dowódcę komandosów z Lublińca, na dowódcę WOT. Zarówno on, jak i kadra, którą ze sobą przyprowadził, to ludzie szczególnie predysponowani do takiego właśnie wyszkolenia WOT - powiedział Macierewicz.

Przypomniał również słowa, które padły już znacznie wcześnie podczas obrad sejmowej Komisji Obrony Narodowej, a więc, że specyfiką WOT będzie zdolność do przeciwstawienia się działaniom terrorystycznym.

Drogo, coraz drożej...

Tyle minister, z kolei radny z Białej Podlaskiej zaproponował niedawno, żeby żołnierze OT zajęli się bardziej przyziemnymi sprawami i wystrzelali roznoszące choroby dziki, a płk Sławomir Kocanowski, dowódca 1 Podlaskiej BOT, w wypowiedzi dla „Naszego Dziennika” stwierdził dla odmiany, że kiedyś żołnierze OT „będą prowadzili rozpoznanie także w swoim otoczeniu, tam, gdzie mieszkają, pracują, będą widzieć, kto przybywa, co robi”, bo Podlasie jest terenem dla ewentualnej działalności hybrydowej przeciwnika.

- Jak słyszę, że WOT ma zajmować się jakimiś „zielonymi ludzikami” na ścianie wschodniej, a potem w Polsce, to nie do końca rozumiem, skąd te „zielone ludziki” i po co miałyby się na terytorium Polski znaleźć - komentuje europoseł Zemke. - Ale istotniejsze są inne elementy. Po pierwsze - realne osłabienie zdolności wojsk z powodu wysysania dobrej, młodej kadry z jednostek operacyjnych. Po drugie - WOT kosztuje znacznie więcej, niż to pierwotnie zakładano. Najpierw powiadano, że chodzi o kilkaset milionów złotych, a teraz padają stwierdzenia, że w skali roku to ponad 1 miliard zł. Bo jeśli chce się wyposażyć jednostki OT w nowoczesny sprzęt, to trzeba pamiętać, że jest on drogi, a będzie, trafiając do obrony terytorialnej, a nie jednostek liniowych, używany sporadycznie.

Ćwiczenia w PowerPoincie

Może więc w razie konfliktu żołnierze OT będą odgrywać jakąś wyjątkową rolę? Tego niedawno próbowała dowiedzieć się grupa posłów, ale w odpowiedzi usłyszała, że „podporządkowanie brygad obrony terytorialnej w czasie wojny określają dokumenty planowania operacyjnego”. Tym samym rozmowa się skończyła, bo nikt odpowiedzialny nie będzie publicznie omawiać tych planów.

- W czasie wojny WOT będzie wspierać wojska operacyjne w strefie bezpośrednich działań bojowych, a poza nią stanowić siłę wiodącą - informuje na swojej stronie internetowej Ministerstwo Obrony Narodowej.

- Żeby przetestować skuteczność OT, trzeba stworzyć takie warunki, w jakich taka brygada w razie zagrożenia faktycznie będzie działać, czyli po prostu przeprowadzić potężne ćwiczenia - mówi generał dywizji w st. spoczynku Piotr Makarewicz, który w okresie służby dowodził dwoma dywizjami. - Pokazywanie jakiejś prezentacji w PowerPoincie to sposób, który absolutnie nie jest do przyjęcia. Tyle że w Wojsku Polskim istnieje problem z dużymi ćwiczeniami, które na co dzień kończą się gdzieś na poziomie wzmocnionej grupy batalionowej. Nie ćwiczą całe brygady, ani tym bardziej dywizje.

W ogólnych założeniach WOT w czasie „W” ma „bronić i wspierać lokalne społeczności” jako piąty, samodzielny rodzaj wojsk.

- Przyjęte rozwiązanie jest nielogiczne, oddziały OT muszą podlegać lokalnym dowódcom operacyjnym, bo przecież trudno sobie wyobrazić, żeby w czasie wojny prowadzone były dwie operacje - kwituje gen. Koziej. - Przyjęte rozwiązanie jest nielogiczne. Formacje OT są potrzebne w czasie wojny w każdym rodzaju sił zbrojnych, więc oderwanie ich jest fatalnym rozwiązaniem. Nie sądzę, żeby gdziekolwiek, w jakimkolwiek innym kraju, przyjęty został model, zgodnie z którym istnieje armia regularna, a obok wojska obrony terytorialnej, które również mają bronić kraju, ale jakby obok wojsk operacyjnych.

20 tysięcy zgłoszeń

Na razie są już struktury trzech brygad OT. W Białymstoku (1 Podlaska Brygada Obrony Terytorialnej im. płk. Władysława Liniarskiego, ps. Mścisław), w Lublinie (2 Lubelska BOT im. Hieronima Dekutowskiego, ps. Zapora) i w Rzeszowie (3 Podkarpacka BOT im. płk. Łukasza Cieplińskiego, ps. Pług).

Wnioski o przyjęcie do nich złożyło prawie osiem tysięcy osób (w skali całego kraju jest około 20 tysięcy zgłoszeń), a służbę rozpoczęło, według danych z połowy lipca, ponad 2 tysiące chętnych.

Jeszcze w tym roku mają powstać trzy następne brygady: Warmińsko-Mazurska BOT w Olsztynie, Mazowiecka BOT w Ciechanowie oraz Mazowiecka BOT w Radomiu (w tym województwie ze względu na jego wielkość będą dwie).

Łącznie na potrzeby tych sześciu BOT przyznanych zostało ponad 2400 etatów żołnierzy zawodowych. Swoją drogą tych, którzy do tej pory przeszli do WOT z innych rodzajów SZ można liczyć już w setkach. Oprócz tego na potrzeby OT kształceni są nowi oficerowie. Ci, według informacji MON, doskonalą umiejętności nie tylko z zakresu taktyki ogólnej, ale także regulaminów. Zdobywają również wiedzę z podstaw dowodzenia, geopolityki oraz historii Polski.

Pod względem statystycznym w OT najwięcej jest młodych ludzi, mających nie więcej niż 25 lat, ale średnia wiekowa wynosi 32 lata. Rzadko zgłaszają się kobiety (stanowią raptem 5 procent). Wiadomo także, że trzecia część osób, które są już w Terytorialnej Służbie Wojskowej, ma wyższe wykształcenie, połowa średnie. Mieszkańcy wsi to 40 procent.

Tomasz Modzelewski

dziennikarz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.