Wirus zatrzymał gonitwę. Rozpacz? Nie! Można żyć inaczej

Czytaj dalej
Fot. Marta Chmielowska, DDP
Jolanta Zielazna

Wirus zatrzymał gonitwę. Rozpacz? Nie! Można żyć inaczej

Jolanta Zielazna

Zawsze w biegu, a nawet w pędzie. Rozmawiałyśmy tylko w przelocie, bo one ciągle gdzieś się spieszyły. Dwie siostry na emeryturze, aktywne, dzień miały wypełniony po brzegi. Przez wirusa i wprowadzone obostrzenia musiały wyhamować właściwie z dnia na dzień.

Jolę i Aurelię Stankiewicz znam z czasów szkolnych. Spotykam (właściwie spotykałam, przed epidemią) zwykle w przelocie. Krótka rozmowa w autobusie, bo wiecznie gdzieś się spieszą. Aurelia, czyli Rela, nauczycielka przedszkolna i nauczania początkowego, z własnej woli pracowała też z dziećmi z niepełnosprawnościami.

Jola - z wykształcenia bibliotekarka, całe życie przepracowała w księgarni. W latach 90., gdy w Polsce nastąpiły zmiany, otworzyła swoją. Odeszła z niej dopiero na emeryturę. Biblioteka zawsze była i jest jej bliska.

Obie, jako wolontariuszki w Domu Dziennego Pobytu na bydgoskich Kapuściskach prowadzą terapię zajęciową. Śpiewają w chórze Camerata przy ZNP, więc chodzą na próby.

W osiedlowej bibliotece spotykają się w Klubie Optymistycznych Czytelniczek (KOC). To taka nieformalna grupa, która zwykle raz w miesiącu spotyka się, by porozmawiać o książkach, podyskutować na inne tematy, czegoś się nauczyć i td.

Choć obie siostry od kilku lat są na emeryturze nie wiedzą, co to nuda. Raczej brakuje im czasu na wszystko, co chciałyby zrobić, zobaczyć, gdzie chciałyby pójść.

Nagle... Trrrrach! Dom Dziennego Pobytu zamknięty, chór zawiesił działalność, wszystkie zajęcia i spotkania odwołane, kina i teatr nieczynne. #zostańwdomu. Ich przestrzeń - jak większości z nas - skurczyła się do czterech ścian. No, prawda, jest przydomowy ogródek.

Jak sobie radzą kobiety, których jeszcze niedawno energia dosłownie roznosiła? Cisza? Spokój? Słodkie nicnierobienie?

Zatrzymaj się na chwilę, Odetchnij pięknem świata

Mieszkają niedaleko siebie, ale teraz widują się rzadko. Za to często rozmawiają przez telefon.

- Siedzę w ogrodzie, z kawą. Możemy rozmawiać - informuje Rela. Trochę zachrypnięta. - Gardło mam przesuszone od rozmów - śmieje się. - Z koleżankami mam kontakt tylko przez telefon, ciągle ktoś dzwoni.

Pogoda w Wielkim Tygodniu była słoneczna, dni ciepłe, dało się posiedzieć na powietrzu.

Jola - przy maszynie do szycia. Szyje poduchy na fotele do ogrodu. - Póki nie skończę, nie wezmę się za porządki - mówi. - Lubię szyć, a do tej pory nie miałam czasu. Szyłam w młodości i zawsze sobie obiecywałam, że do tego wrócę, ale kończyło się na doraźnych naprawach - tu skrócić, tu zamek wymienić - śmieje się.

W pierwszej kolejności, jeszcze w marcu, zajęły się jednak wiosennymi pracami w przydomowym ogrodzie. Warzywa posiane do gruntu, kwiaty na rozsady - do skrzynek; zastawione wszystkie parapety. - Wzeszły mi już pomidory, wschodzą kwiaty, które sieje się na przełomie lutego i marca. Porobiłam dużo odnóżek zielistki - przyda się później w ogrodzie.

Potem będzie pikować rozsady, hartować w szklarence na balkonie.

- Mamy wreszcie czas dla siebie - niezależnie, jedna od drugiej mówią siostry o przymusowym zwolnieniu tempa.

Jest czas na życie, które wcześniej schodziło, a właściwie spychane było na bok.

- Jak głodny dopada suchara, kromki czerstwego chleba, tak i ja na emeryturze cieszyłam się: wreszcie mam czas na pójście do kina o normalnej porze, do teatru, wyjazd na wycieczkę kiedy chcę. Obie z siostrą w to się rzuciłyśmy. Było tego naprawdę dużo - opowiada Aurelia.

- Wcześniej czytanie książek sobie wydzielałam: najpierw muszę zrobić to i to, wtedy dopiero poczytam. Teraz mam ochotę, to czytam - śmieje się. Biblioteki zamknięte, więc korzysta z internetowej platformy LEGIMI. Obie czytają, czytają, czytają, bo książki to ich świat.

- Byłaś na emeryturze tak zapracowana i zabiegana, że osobiste życie nie istniało?

- Istniało, ale „na szybko”: spotkanie z kimś krótkie, szybkie, bo jeszcze coś mam do zrobienia. Teraz mam komfort, że mogę żyć spokojniej.

Jola wróciła do szycia, Rela do rozpoczętych kiedyś ręcznych robótek, odłożonych na bok z braku czasu.

Zatrzymaj się na chwilę, Zauważ swego brata

Zamknięcie DDP przerwało rozpoczęte już przygotowania do świąt. - Zaczęliśmy robić wielkanocne koszyczki z papierowej wikliny - lekko melancholijnie mówi Jola. - Umawiałyśmy się z naszymi seniorami na następny tydzień, a w następnym tygodniu domy pomocy zostały już zamknięte. Wszystko czeka zapakowane w kartonie. Może się przyda na Gwiazdkę, może na przyszłą Wielkanoc dokończymy?

Myślą o „swoich” seniorach. - Jak oni sobie radzą? Brakuje bezpośredniego kontaktu z nimi - przyznaje Jola. - Myślę o opiekunach osób z Alzheimerem, którzy mogli pracować dzięki temu, że ich bliscy byli u nas, w DDP. Tych chorych trudno zostawić samych na 8-10 godzin.

Pracujący opiekunowie dorosłych osób niesamodzielnych nie dostali dodatkowego, wydłużonego zasiłku na opiekę nad nimi.

Rela: - Współczuję tym, których bliscy teraz chorują, umierają. To nie tylko tragedia, ale i duży problem.

Myślą o samotnych starszych osobach, których dzieci mieszkają, pracują za granicą. Przeważnie to Anglia, Niemcy, więc starsi rodzice nie dość że nie bardzo wiedzą, jak funkcjonować w epidemii, to jeszcze martwią się o dzieci, czy nie zachorują. Na żadne odwiedziny liczyć nie mogą.

- Ustały bezpośrednie kontakty, ale stałyśmy się takim trochę „pogotowiem psychologicznym” - wyjaśnia Aurelia. - Dzwonią nie tylko koleżanki (Tak przy okazji, to z koleżanką nawet kawę pijemy razem. Przez telefon. Ona u siebie, ja u siebie), ale od jakichś dwóch tygodni uaktywnili się starsi wiekiem znajomi. Chcą po prostu porozmawiać, mają taką potrzebę. Czasami wystarczy wysłuchać, pożartować, podnieść na duchu. To również jest pomoc. Sama też telefonuję do znajomych seniorów i słyszę: Ojej! Jak dobrze usłyszeć czyjś głos. Tego starszym brakuje szczególnie.

Zatrzymaj się na chwilę Nad tym, co w sercu kryjesz

Ciekawe, jak długo tak wytrzymają? Na razie zachłysnęły się nieoczekiwanie darowanym wolnym czasem, którego wcześniej tak brakowało.

- Nuda w żaden sposób, do końca życia mi nie grozi, niezależnie, jak długo potrwa ta sytuacja - deklaruje Rela. - Mam takie dni, gdy zastanawiam się „co by tu zrobić?”, ale wynika to bardziej z tego, że wiele rzeczy odkładałam, bo nie było czasu. Więc teraz rozglądam się, co w pierwszej kolejności. Ja mam zawsze milion pomysłów, twórcze ADHD, absolutnie mnie ta sytuacja nie rozleniwia.

- Poza tym jest ogród, praca na całe lato zapewniona.

Jola jednak na stałe nie chciałaby żyć w ograniczeniach i zamknięciu. - Brakuje mi wolności, spotkań z ludźmi, choć często ktoś dzwoni, więc jakiś kontakt jest. Bardzo lubię chodzić i tego ruchu mi brakuje. Wyjść, kiedy mam ochotę, pójść „do miasta”, jak się kiedyś mówiło. Popatrzeć na sklepowe witryny, zobaczyć, co zmieniło się w Bydgoszczy, jak wyglądają parki. Teraz moja przestrzeń życiowa skurczyła się do mieszkania. Co prawda nie ma tu dzieci, z którymi musiałabym odrabiać lekcje, mam balkon, mogę poświęcić więcej czasu kwiatom, którymi zajmowałam się na pół gwizdka. Ale jednak...

Zatrzymaj się na chwilę I pomyśl po co żyjesz

Aurelia: - Kilka dni temu słuchałam jakichś wiadomości i pomyślałam, jakie to dziwne, że akurat na okres Wielkiego Postu ta pandemia trafiła, takie wyhamowanie przed Wielkanocą. Nie ma tego szaleństwa, które było co roku: jeszcze kurczaczek, jeszcze zajączek... Nie! Nie ma, a święta duchowo można przeżyć. Wydaje mi się, że nawet głębiej, niż w poprzednich latach.

- Zawsze mówię, że ktoś tym światem rządzi. Widocznie takie wyhamowanie było ludziom potrzebne. Dopiero teraz niektórzy mają czas usiąść, pomyśleć, zastanowić się. Jest taka religijna piosenka, mniej więcej idzie to tak: „Zatrzymaj się na chwilę, odetchnij pięknem świata, zatrzymaj się na chwilę, pomyśl po co żyjesz”.

Rela: - Jakoś normalnie podchodzimy do tych wszystkich ograniczeń. Trudno! Trzeba przeżyć, nie dać się, bo możemy być potrzebne, gdy zaczniemy wracać do normalności. Właściwie nic nam nie potrzeba do szczęścia prócz tego, żeby ta pandemia skończyła się dobrze dla wszystkich.

Jola: - Mam duży stos książek, za które jeszcze się nie wzięłam, a które czekały, aż przejdę na emeryturę. Na razie czekają.

Śródtytuły to refren religijnej piosenki, o której wspomina Aurelia

Jolanta Zielazna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.