Wieczorami nie opuszczano domów, niemal każdy mógł mieć wtedy broń

Czytaj dalej
Artur Janowski

Wieczorami nie opuszczano domów, niemal każdy mógł mieć wtedy broń

Artur Janowski

Jesienią 1946 r. Opole wciąż przypominało Dziki Zachód. Mnożyły się rozboje, a po ulicach krążyły liczne grupy szabrowników. Jednocześnie miasto próbowało wrócić do życia. Odgruzowano ulice, naprawiano domy, w mieszkaniach trzymano kozy i kaczki.

Dla dawnego Oppeln zakończenie II wojny światowej nie przyniosło spokoju. W mieście nadal stacjonowały liczne wojska sowieckie, a polska władza była zbyt słaba, aby zaprowadzić porządek. Dawne niemieckie miasto przyciągało nie tylko nowych mieszkańców, szukających miejsca do osiedlenia się, ale również bandy szabrowników. Z centralnej i południowej Polski na tzw. Ziemie Odzyskane wciąż przyjeżdżali ludzie, którzy chcieli wywieźć wszystko to, co pozostawili Niemcy.

Szaber był tak masowy, że we wrześniu „Nowiny Opolskie” - wówczas jedyna gazeta w mieście - informowały o ustawieniu na ważniejszych szosach, a także na dworcu w Opolu specjalnych punktów kontrolnych. Plon ich pracy był ponoć niezwykle obfity. W samochodach i na furmankach znajdowano szafy, meble sypialne, radioodbiorniki, aparaty fotograficzne, różnego rodzaju maszyny, a także ogromne ilości ubrań. Tymczasem kradzież czegokolwiek z opuszczonych mieszkań czy domów była zabroniona.

Pozostało jeszcze 87% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Artur Janowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.