Agata Pustułka

W PiS szef jest tylko jeden i rezyduje w Warszawie, na Nowogrodzkiej. W regionie ma swoje oczy i uszy

W PiS szef jest tylko jeden i rezyduje w Warszawie, na Nowogrodzkiej. W regionie ma swoje oczy i uszy
Agata Pustułka

W PiS nikt nie podskoczy prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. Żaden ze śląskich polityków nie ma z nim bliższych kontaktów

W Prawie i Sprawiedliwości w województwie śląskim prawie nic nie dzieje się bez wiedzy prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Rzeczywistej wolty może obawiać się tylko ze strony ludzi Zbigniewa Ziobro, który jako minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny ma wiedzę, którą może prezesa szachować. I już raz zdradził.

Posłowie PiS z regionu mogą sobie brać udział w jakichś lokalnych wojenkach, ustawiać wojewodę albo marszałka województwa, ale samodzielnej polityki prowadzić nie mogą. Nawet Michał Dworczyk , szef gabinetu premiera Morawieckiego dopinał przejście radnego Kałuży do drużyny dobrej zmiany. Wszystko wymaga konsultacji. To ubezwłasnowolnienie jednak im specjalnie nie przeszkadza, a przynajmniej nie przeszkadzało do tej pory, gdy po ośmiu przysłowiowych latach przejęli władzę i będą ją przez kolejną kadencję kontynuować. Trudno powiedzieć, czy wystawienie premiera Mateusza Morawieckiego w Katowicach jako lidera listy było wyróżnieniem dla regionu, czy wyrazem braku zaufania, że jakiś lokalny lider, no właśnie proszę o nazwisko, będzie w stanie pokonać popularnego polityka PO Borysa Budkę.

Patrząc na wyniki katowickiej listy, poza 133 tysiącami głosów dla premiera, innym kandydatom wyborcy rzucili jakieś ochłapy. Inaczej było w przypadku dwóch jedynek - nie spadochroniarzy - tj. Bożeny Borys-Szopy, minister ds. rodziny, pracy i polityki społecznej oraz jej zastępcy w resorcie Stanisława Szweda. Oboje wyróżniają się jednak przede wszystkim pracowitością i z pewnością nie będą bohaterami jakiś wolt. Poseł Wojciech Szarama, który chyba z przyzwyczajenia jest wybierany na szefa Rady Regionalnej nie ma szczególnej chęci, bo możliwości ma, by pokazać rządy PiS nie tylko jako pośrednika w przekazywaniu transferów finansowych.

Mityczny „Program dla Śląska” nie przemawia do wyborców. Politycy PiS przeliczyli się myśląc, że bez protestów będą mogli budować sobie na Śląsku nowe kopalnie. Dobry kontakt szefa śląsko-dąbrowskiej „S” Dominika Kolorza z premierem Morawieckim to za mało. Ta sprawa będzie dla nich sprawdzianem. Tak naprawdę żaden z parlamentarzystów nie pochylił się też poważnie nad problemami ochrony zdrowia w regionie. Wszyscy liczą, że jakoś to będzie, że Warszawa coś wymyśli, że prezes zdecyduje (warto zauważyć tu starania posłanki Barbary Dziuk, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni, zwłaszcza, że „życzliwi koledzy” zesłali ją na siódme miejsce na liście, bo nawet taka aktywność im przeszkadzała).

W perspektywie czasu ten brak samodzielności się zemści. Zwłaszcza, że w zdobyciu władzy w regionie w poprzedniej kadencji bardzo pomogli PiS związkowcy. To ich protesty i 500 plus, a nie szczególna aktywność parlamentarzystów wpłynęły na sympatie opinii społecznej.

Śląscy posłowie PiS są raczej masą bez osobowości i indywidualności, a jeszcze pewniej mocno się samoograniczają, by nie wyjść przed szereg. (bezpieczniej strzepywać pyłki z garnituru prezesa jak czyni to poseł Andzel).

Wspomniany Wojciech Szarama z całej PiS-owskiej regionalnej reprezentacji miał chyba najwięcej zadatków na mocnego lidera. Teraz już raczej nie wygra rywalizacji z młodymi wilczkami z Solidarnej Polski.

Agata Pustułka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.