Ukraińcy tracą w Polsce pracę i masowo wyjeżdżają do swojej ojczyzny. W najgorszej sytuacji są ci zatrudnieni na śmieciówkach

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Solski
Anastazja Bezduszna

Ukraińcy tracą w Polsce pracę i masowo wyjeżdżają do swojej ojczyzny. W najgorszej sytuacji są ci zatrudnieni na śmieciówkach

Anastazja Bezduszna

Koronawirus uderzył w działalność zakładów pracy zatrudniających Ukraińców. Wielu z nich traci pracę i w obecnej sytuacji mają niewielkie szanse, aby znaleźć nową. Ci, którym się to uda, musza wystąpić o nowe pozwolenie na pracę, a nawet kartę pobytu. Problem w tym, że koronawirus odbija się także na pracy urzędników. Wielu obywateli Ukrainy w tej sytuacji decyduje się na powrót do swojej ojczyzny. Każdego dnia z Polski wyjeżdża kilkadziesiąt tysięcy osób.

Polscy przedsiębiorcy zwalniają tempo pracy, nie wydają nowych zleceń, zamiast tego wysyłają część pracowników na zwolnienia chorobowe czy urlopy. Przez zamknięte granice i kwarantannę wstrzymywane są zamówienia, co powoduje spadki produkcji też w polskich fabrykach.

Najszybciej pracę tracą pracownicy tymczasowi, których nie brakuje w takich zakładach pracy. Wielu z nich pochodzi z Ukrainy. Zatrudnieni na tzw. śmieciówkach, tracąc teraz zlecenia, pozostają bez środków do życia z dnia na dzień. Co więcej, jeżeli nawet znajdą nową pracę – pierwszej wypłaty nie zobaczą szybko na koncie – bez zezwolenia na pracę lub pozytywnej decyzji o zezwolenie na pobyt czasowy i pracę nie mogą legalnie pracować. Nawet, jeśli wraz z nowym pracodawcą wyślą wszystkie potrzebne dokumenty do urzędów, nie wiadomo kiedy dostaną odpowiedź, bo epidemia koronawirusa spowolniła też pracę urzędników.

Tracą pracę - tracą wszystko

- Polacy i Ukraińcy zatrudnieni na umowę zlecenia są w jednej grupie ryzyka. Różnica jest tylko taka, że ci ostatni nie mogą zacisnąć pasa i przeczekać tego czasu

– mówi pani Anita, która zatrudnia w swojej firmie w Suchym Lesie także Ukraińców. - Najczęściej w celu ograniczenia wydatków wielu z nich rezygnuje z dobrowolnej składki na ubezpieczenie chorobowe, więc nie mają gdzie się podziać bez pracy – płacą za wynajem mieszkania, nie gromadzą żywności, a do tego najczęściej utrzymują całe rodziny na Ukrainie - dodaje.

Pozbawieni pracy próbują wrócić na Ukrainę. Obecnie mają dwa wyjścia – polecieć samolotem z Warszawy do Kijowa, ale to nie jest tanie rozwiązanie - cena za bilet na 27 marca wynosiła 160 dolarów, czyli około 650 złotych. I był to - na ten moment - ostatni ogólnodostępny lot z Polski na Ukrainę. Drugi możliwy powrót do domu to przekroczenie granicy własnym samochodem lub pieszo - organizowane są autobusy, które przewożą z polskiej strony na ukraińską. Transport publiczny – autobusy i pociągi - nie przekraczają granicy. Dostępne są trzy przejścia graniczne: Yahodyn, Krakowiec i Rawa Ruska.

Kosztowny powrót do domu

Bardziej przedsiębiorczy właściciele samochodów podwożą Ukraińców do przejść granicznych. Transfer kosztuje co najmniej 200 zł od osoby i - do 27 marca - chętnych na takie rozwiązanie nie brakowało. Od 28 marca Ukraina jeszcze bardziej ograniczyła ruch na swoich granicach. Jak podaje Służba Graniczna Ukrainy - mimo tego - do kraju w jeden dzień (27 marca) wróciło aż 37 tysięcy Ukraińców. 22 tysiące osób tego dnia czekało na granicy polsko-ukraińskiej, by wrócić domu. By przewieźć ich na ukraińską ziemię, 80 autobusów zrobiło ponad 500 kursów przez granicę.

Ukraińcy w Polsce: Co czeka tych co zostali?

Oficjalnie obywatele Ukrainy mogą przedłużyć swój pobyt, wybierając wizę lub kartę czasowego pobytu. Ministerstwo Spraw Zagranicznych odnotowało przypadki nieuprawnionego podszywania się pod służbowy numer MSZ.

- Osoby wykonujące połączenia telefoniczne kontaktowały się z obcokrajowcami przebywającymi na terytorium Polski, informując m. in., że w trakcie procedury wizowej aplikant nie dopełnił wszystkich formalności, na przykład przekazał niekompletną dokumentację lub podał błędne dane osobowe, co z kolei miało skutkować groźbą wydalenia tego cudzoziemca z Polski. W celu uniknięcia rzekomej procedury deportacji żądano od ofiary wpłaty określonej kwoty pieniężnej przy wykorzystaniu firm zajmujących się międzynarodowym przekazem pieniędzy

– wyjaśniają w ministerstwie.

Za przedłużenie wizy trzeba uiścić opłatę skarbową w wysokości 406 zł, a za rozpatrzenie wniosku o pobyt czasowy – od 340 zł (w zależności od celu pobytu) oraz 50 zł za wydruk samej karty pobytu, jeżeli oczywiście doczekamy się pozytywnego rozpatrzenia wniosku. A z tym nie jest tak łatwo, o czym przekonują sami zainteresowani.

– Pracowałam w niedużej firmie, którą zamknięto dokładnie przed kwarantanną. Zostałam bez pracy. Posiadam wizę do końca kwietnia. Zgodnie z zaleceniami podałam dokumenty na pobyt czasowy. Dostałam list z urzędu, że w ciągu 14 dni mam dostarczyć nową umowę o pracę, w przeciwnym razie nie dostanę pozwolenia na pobyt – opowiada Olena. – A gdzie ja mam teraz w czasie kwarantanny znaleźć pracę? Lepiej było wydać te kilka stów nie na wniosek, a na bilet do domu.

Zobacz też: Gospodarka po epidemii koronawirusa. Francja dopuszcza nacjonalizację przedsiębiorstw. A w Polsce? [ROZMOWA]

W nocy z 14 na 15 marca Polska zamknęła granicę z Ukrainą w Medyce, Krościenku i Budomierzu. Cały ruch graniczny skierowano do Korczowej. Przed granicą
Łukasz Solski Ukraińcy tracą pracę i wracają do domu przez koronawirus. Tylko 27 marca z Polski do Ukrainy przez piesze przejścia graniczne wróciło 22 tysięcy osób.

Poszukiwanie zatrudnienia ogranicza też zezwolenie na pracę – które wydaje się na konkretny zawód i na konkretnego pracodawcę.

- Mam ponad 100 pracowników z Ukrainy. Wykonują zlecenia dla różnych firm

– mówi pani Joanna, właścicielka firmy rekrutacyjnej z Poznania. - Coraz częściej dostaję informację o anulowaniu zleceń czy cięciu zatrudnienia. Dla przykładu, jedna z firm poligraficznych, która brała ode mnie co najmniej 30 osób, od poniedziałku zostawiła sobie tylko pięciu. Bez zawieszenia przepisów dotyczących zezwoleń na pracę i legalnej pracy dla cudzoziemców – mogłabym zaproponować Ukraińcom inną pracę, u innego pracodawcy. A teraz mam związane ręce, a oni pozbawieni są zarobku - tłumaczy.

Anastazja Bezduszna

Komentarze

4
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

kozlogedon

I kto teraz będzie zarabiał na zasiłki i wszystkie "+"? To się może skończyć zmniejszeniem socjalu albo gorzej! Może się okazać że polskie nieroby będą musiały iść do pracy

marzena1231453

Niech jadą do siebie a jak już muszą to niech zostawiają u nas normalni Ukraińcy a nie takie ukrainki co rozbijaja rodziny bo tylko po to przyjeżdżają do Polski ale tak jsk pisze to są nieliczne odoby

Kapral

Niech jadą od razu do Niemiec na szparagi bo inżynierzy z pontonów jakoś się nie garną do tego.

SUM

A dlaczego chmary ukrów szwendają się po Wrocławiu,szczególnie po Nowym Dworze?.Policja nie reaguje.Hostel na Chociebuskiej pełny.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.