Uchodźcy w Ostrołęce. "Wojna szybko się skończy, wrócimy do domu" mówi pani Julia z Ukrainy. Musiała uciekać do Polski przed wojną 4.03.2022

Czytaj dalej
Fot. Fot. P. Ossowski
Piotr Ossowski

Uchodźcy w Ostrołęce. "Wojna szybko się skończy, wrócimy do domu" mówi pani Julia z Ukrainy. Musiała uciekać do Polski przed wojną 4.03.2022

Piotr Ossowski

- Ta wojna szybko się skończy. Wrócimy do domu, a ja będę przyjeżdżać do Polski, ale tylko do pracy! – mówi z przekonaniem pani Julia, która uciekła z Ukrainy przed wojną. Trafiła do Ostrołęki, do Multimedialnego Centrum Natura Fundacji Drabina Rozwoju, które stało się jednym z punktów pomocy dla uchodźców.

Uśmiechnięta ośmioletnia Nastia zaczyna malować. Na jej obrazku nie widać ani czołgów, ani żołnierzy. Są kwiatki. Zwykły kolorowy obrazek wesołej dziewczynki. Obok, przy dużym stole siedzą jej mama i babcia. Ciocia Nastii trzyma na rękach pięcioletniego Lubomira...

– To nasz jedyny mężczyzna – śmieją się panie.

Alarmy od pierwszego dnia

Kiedy rozmawiamy 4 marca przy śniadaniu w Centrum Natura, nie czuć, że uciekły przed wojną. To kolejna ukraińska rodzina, która przyjechała do Ostrołęki z Ukrainy po rosyjskiej napaści. Wszystkie trafiają do jednego z czterech miejsc, gdzie spędzają pierwsze dni w Polsce.
[polecane]22574329;1;[/polecane]
Kiedy byliśmy w Centrum Natura w miniony piątek, przebywała tam jedna rodzina: seniorka rodu Tania, jej dwie córki: Julia z córkami (8-letnią Nastią i 17-letnią Sofiją) oraz Sofija z 5-miesięcznym synkiem Lubomirem.

Strach gdzieś się w nich jednak tli...

U nas, jak wyjeżdżałyśmy, walk nie było, ale alarmy były od pierwszego dnia. Musiałyśmy uciekać do piwnicy. Kurtka, czapka i na dół

– opowiada pani Tania.

– Pierwszego dnia bombardowali lotnisko w Łucku – dodaje Julia. – Słyszałyśmy to, ziemia się trzęsła – opowiada.

Jak grom z jasnego nieba

Pierwszego dnia agresji wojska rosyjskie zaatakowały cele militarne w całej Ukrainie, stąd to bombardowanie. Potem agresor zaczął atakować i bombardować miasta i obiekty cywilne. Ten horror nasze rozmówczynie, tak jak my wszyscy, znają – na szczęście – tylko z przekazów. Wojna spadła na nich jak grom z jasnego nieba.

– Straszne... – pani Julii łamie się głos. – Nikt się nie spodziewał. Mówiło się, że Rosjanie mogą nas zaatakować, ale myśleliśmy, że do tego nie dojdzie.

Kiedy wojna wybuchła z całą mocą, postanowiły uciekać z dziećmi przed jej koszmarem. One akurat nie miały dokąd, nie mają w Polsce rodziny, ani bliskich znajomych. Choć dwie z pań, Julia i Tania, przyjeżdżały do nas regularnie, do pracy.

Ja już tak od pięciu lat przyjeżdżam. Do takich sezonowych prac zazwyczaj. A to przy malinach, a to przy truskawkach. Jednego roku pracowałam w przetwórni

– mówi pani Julia.

Mężczyźni zostali, żeby walczyć

Pani Julia sama wychowuje córki. Mężowie pozostałych Ukrainek zostali w domu. Młodszy z nich nie mógłby wyjechać, nawet gdyby chciał. Mężczyźni do 60. roku życia są zmobilizowani. Mąż pani Tani mógł jechać do Polski, ale jako ochotnik został na miejscu, wstąpił do obrony terytorialnej.

– Pilnuje gospodarstwa. Tam jeszcze został pies i kot – uśmiecha się.

Uśmiech szybko jednak gaśnie na jej twarzy. Panie wiedzą, że wojna może potrwać długo. Może być straszniejsza, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Wydarzenia minionego tygodnia właśnie na to wskazują. Nadzieja jest jednak silniejsza.

To się wszystko szybko skończy! Skończy się pokojowo. Wrócimy do domu, a ja znów przyjadę do Polski, ale do pracy!

– mówi twardym głosem pani Julia.

Co dalej?

Tak będzie „kiedyś”. Tymczasem „zaraz” rodzina, z którą rozmawiamy powinna trafić do jakiegoś stałego lokum. Wiele wskazuje na to, że panie mogą na dłużej zostać w Ostrołęce. Jedna z ukraińskich rodzin przyjechała do Ostrołęki tylko na chwilę. Przenocowali w Centrum Natura i pojechali dalej. Do krewnych w Finlandii.

Inna rodzina, która do nas trafiła była pięcioosobowa: mama, tata i trójka dzieci. Byli przez dwie doby, sami nie wiedzieli co robić. Dostali telefon od jakiegoś krewnego z Poznania. Pojechali tam

– mówi nam Dorota Drozdowska-Szymborska – prezes fundacji Drabina Rozwoju prowadzącej Centrum Natura w Ostrołęce.

Dorota Drozdowska-Szymborska podkreśla, że w tej chwili od pomocy rzeczowej, której w pewnym zakresie jest aż za dużo, ważniejsza jest pomoc finansowa. Fundacja ustala z miastem zasady współpracy przy finansowaniu takich potrzeb jak opłacenie mieszkania czy zapewnienia bezpośredniego wsparcia finansowego rodzinom z Ukrainy.

Akcję już można wspierać wpłacają pieniądze na specjalne konto uruchomione przez fundację:
Volkswagen Bank Direct
11 2130 0004 2001 0356 0802 0002
W tytule: Darowizna na rzecz osób z Ukrainy.

[polecane]22569685,22573625,19879185,22569261,22574329,22565745;1;[/polecane]

Piotr Ossowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.