„Tatuś ci dobrze radzi, tatuś cię przez życie poprowadzi!”

Czytaj dalej
Andrzej Flügel

„Tatuś ci dobrze radzi, tatuś cię przez życie poprowadzi!”

Andrzej Flügel

Najczęściej oni pierwsi zarażają dzieci sportem i przyprowadzają na pierwszy trening. Potem dmuchają i chuchają na ich kariery. Bywa, że dochodzi do rozstań. Czasem gwałtownych.

Bywa i tak, że ojcowie doglądają karier swoich sławnych synów i córek. Czasem jednak zbyt dosłownie i pojawiają się problemy.

Ojciec był żużlowcem, został nim też syn
W środowisku żużlowym rola ojca, czasem byłego zawodnika, czasem działacza czy pasjonata speedwaya jest nieoceniona. Trudno się dziwić, skoro od dziecka jest się blisko parku maszyn i problemów tego sportu. Tak było choćby w przypadku Pawła oraz Piotra Protasiewiczów. Paweł był zawodnikiem Falubazu i kwestią czasu było, kiedy jego syn zapisze się do szkółki i zda licencję. Ojciec był jego mentorem i pomagał mu jak tylko potrafił, szczególnie w pierwszych latach kariery. Potem Piotr szedł przez sportowe życie już bardziej swoją drogą, mając oczywiście w swoim ojcu pierwszego kibica.
Najświeższy przykład to Sławomir i Patryk Dudkowie. Sławomir był solidnym zawodnikiem, który z Morawskim zdobył tytuł mistrzowski. Patryk (rocznik 1992) już jako kilkuletni brzdąc zadziwiał kibiców, jeżdżąc w przerwie zawodów na miniaturowym motocyklu. Było pewne, że w przyszłości zostanie żużlowcem.

Dzisiaj tworzą team, w którym Sławomir jest menadżerem i mentorem. Trudno się dziwić, bo przecież on nauczył Patryka jeździć. - Nie mogło być inaczej, bowiem Patryk od dziecka nasiąkał speedwayem - mówi przyjaciel rodziny Marek Torchała. - Pamiętam jak jeździliśmy razem na zawody. Sławek szykował się w parkingu, a Patryk jeździł motorynką po torze. Sławek i Honorata natomiast nigdy specjalnie nie naciskali syna, żeby został żużlowcem. Nie było tam: musisz! On sam nasiąkał tym i wybrał.
Dziś odnosi sukcesy większe jakie miał w przeszłości Sławek, ale też wie, że wszystko, co teraz aż tak fajnie rozwija, ma od niego i to ojciec nauczył go jeździć. Zresztą Sławek zainwestował w karierę syna, stworzył mu warunki i możliwości do tego, by być świetnym zawodnikiem. Tworzą mocny team i nie wydaje się, żeby w przyszłości coś u nich mogło zazgrzytać.

Tata chciał, by strzelali, ale oni wolili jeździć
Za to Paweł Zmarzlik senior nie był zawodnikiem. Co więcej, jego pasją było przede wszystkim myślistwo i strzelectwo sportowe, dopiero w dalszej kolejności motoryzacja. Mało tego, Paweł Zmarzlik miał plan: zarazić swą pasją swojego starszego syna Pawła, po to by ten poszedł w jego ślady. Nic z tego! Tak Paweł junior, jak i Bartosz zamarzyli sobie, że zostaną żużlowcami. Początkowa mama Dorota za nic w świecie nie chciała się na to zgodzić, ale w końcu po namowach synów pozwoliła im.

W ten sposób zmieniło się życie i Zmarzlika seniora, który musiał porzucił swoje hobby na rzecz „czarnego sportu”. W trójkę godzinami zaczęli spędzać czas w warsztacie nad motocyklami. Paweł senior wybudował też dla swoich synów tor koło ich domu. Dzisiaj „papa” Zmarzlik, wraz z żoną i starszym synem tworzą wzajemnie uzupełniającą się ekipę. Pani Dorota zajmuje się logistyką i finansami. On jest odpowiedzialny za cały warsztat. Zamawia oraz składa motory i silniki. Czasem bywa, że zżera go stres.
– Na przykład w Grand Prix Australii 2016, po którym Bartek zdobył brązowy medal, bardziej przeżywałem od niego. Nie byłem w stanie kawy wypić przed zawodami – mówił Paweł Zmarzlik. Do tego prowadzi samochód na zawody i jak sam przyznaje, uwielbia siedzieć za kółkiem.

Burzliwe rozstania, czasem tak bywa
Zwłaszcza, kiedy syn czy córka robią wielką karierę i uwagi ojca już nie wystarczają. Tak było w przypadku naszej najsłynniejszej tenisistki Agnieszki Radwańskiej. Jej ojciec Robert prowadził ją od początku kariery. To on zainteresował ją tenisem oraz zaprowadził na pierwszy trening. Potem był z nią przy pierwszych, wielkich sukcesach. Z czasem zaczęło dochodzić do zgrzytów, aż doszło do rozstania w 2011 roku.
- Agnieszka uwierzyła całej masie klakierów, łącznie z tymi z Polskiego Związku Tenisowego, jaka to jest świetna, wspaniała, cudowna, a tatuś jest be - mówił w wywiadzie dla ,,Polski The Times” Robert Radwański. - Bzdury, najczęściej wygadywane przez tych ,,zaniepokojonych” i ,,życzliwych”, zrobiły swoje i nagle Isia uznała, że zjadła już wszystkie rozumy. Przy okazji przestała umieć słuchać.

Radwański w pełni zdawał sobie sprawę z tego, że był wymagający. - Tatuś nie mógł być ,,cacy”, skoro wymagał, narzucał reżim pracy, wytykał błędy. Owszem, czasami w sposób nawet obcesowy, ale jeśli porażki stały się standardem, to już nie mogłem, może też nie potrafiłem inaczej. W pewnym momencie złapałem się na tym, że biję głową w mur. Ale nigdy nie byłem i nie będę klakierem! Jednakże zaznaczam raz jeszcze - wszystkie nasze nieporozumienia były i są na linii trener - zawodniczka, a nie ojciec - córka!

Marzą o karierze synów, bo sami jej nie zrobili
Wielu piłkarzy swoją karierę zawdzięcza ojcu i niekoniecznie tato musiał być zawodnikiem. Po prostu, od pierwszego treningu ojcowie wożą dzieci na zajęcia. Bywa, że obserwują, jak trenują pociechy, są bardzo aktywni, chętnie pomagają w klubach czy szkółkach. Bywa, że z czasem stają się utrapieniem szkoleniowców.
- Najgorsze, że nie dochodzi do nich, że dzieciak nie ma talentu na miarę Lewandowskiego - opowiadał jeden z lubuskich trenerów młodzieży. - Bywa, że swoje niespełnione marzenia chcą przelać na siłę na syna. Domagają się wówczas, żeby jego latorośl wystawiać w pierwszym składzie, męczą chłopaka dodatkowymi zajęciami. Nie reagują na nasze uwagi. To oczywiście margines. Większość znanych później piłkarzy opowiada o wielkiej roli ojców. O tym, jak doradzili im wybrać dobry klub czy też podpisać profesjonalny kontrakt - mówił nam szkoleniowiec.

Bramka dla Niego, bo wiele Mu zawdzięcza
Dla wielu słynnych piłkarzy ojciec był wzorem i tym, który zaszczepił w nich bakcyla. Tak było w przypadku najsłynniejszego naszego piłkarza Roberta Lewandowskiego. Jego ojciec Krzysztof trenował judo, był nauczycielem wychowania fizycznego i często zabierał syna na zajęcia do starszych klas.

Był też pierwszym, czasem dosyć surowym recenzentem występów Roberta w młodszych grupach wiekowych. Zmarł w 2006 r. kiedy Robert miał 16 lat. Pierwszą bramkę strzeloną w 2010 roku w meczu z San Marino nasz napastnik zadedykował właśnie jemu.
- Zawsze we mnie wierzył. Szkoda, że nie doczekał moich sukcesów, na pewno byłby dumny - wspominał słynny piłkarz w książce „Nienasycony”.

Z ojcem usiedli na ławie oskarżonych
Bywa, że ojcowie zaszczepiają w synach sportowego bakcyla, stają się ich menadżerami, kiedy ci są już sławni. Potem prowadzą ich interesy, co czasem kończy się nie najlepiej. Tak było w przypadku sławnego Leo Messiego.
Argentyńczyk i jego ojciec Jorge zostali skazani na 21 miesięcy więzienia za oszustwa podatkowe w latach 2007, 2008 i 2009 na ponad cztery miliony euro. Podczas procesu ojciec wziął winę na siebie, co nie uchroniło przed karą syna. Obaj panowie nie pójdą jednak do więzienia, gdyż w Hiszpanii wyroki poniżej dwóch lat są zawieszane. Leo Messi rocznie zarabia 60 milionów Euro.

Czasami warto wysłuchać rad tatusia
Czasem bywa i tak, że ojcowie piłkarzy stają się bardziej znani niż sami zawodnicy. Tak zdarzyło się w starciu jeleniogórskiej A-klasy między LZS_Victoria_Czadrów a ŁKS Łomnica, z którego wideo biło rekordy popularności w internecie.
W tym filmie najpierw zawodnik LZS-u wykonuje rzut wolny, a następnie jego klubowy kolega pokonuje bramkarza. W tym przypadku nie chodzi o bramkę, a wskazówki, jakie udzielił synowi ojciec. - Marek, jak będziesz miał okazję, to strzelaj od razu! - krzyczał. Syn posłuchał ojca, a ten wpadł w euforię: - Tatuś ci dobrze radzi, tatuś cię przez życie poprowadzi! (...) Zawsze słuchaj tatusia. Ale brama, chłopie!”.

Andrzej Flügel

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.