Smolorz na Dzień Zaduszny: Górnośląskie memento mori

Czytaj dalej
Fot. arc.
Paweł Smolorz

Smolorz na Dzień Zaduszny: Górnośląskie memento mori

Paweł Smolorz

Dzień Zaduszny wypadający pierwszego dnia po Wszystkich Świętych, w kulturze górnośląskiej miał specyficzny wymiar. Nie tylko dlatego, że Ślązacy wiele uwagi przywiązywali do identyfikacji z Kościołem katolickim, ale również z powodu wyjątkowego stosunku do samej śmierci. Ile jest dzisiaj w Ślązakach tej oryginalności?

Umieranie - we współczesnym świecie świętości kapitału - stało się kulturowym tabu, co od razu stało się łakomym kąskiem dla mainstreamowej papki.

Przeciętny człowiek, jeśli w ogóle nie odrzuca śmierci, to przynajmniej stara się o niej nie myśleć; jedynym przypomnieniem stają się serwisy informacyjne, w których rządzi prawda ekranu, a nic tak ekranu nie ożywia jak trup. Łamanie tabu zawsze wzbudza ciekawość - to najprymitywniejsza metoda w mediach.

Jestem przykładem Ślązaka wychowanego w trudnych dla "Śląska niewymyślonego" czasach, a jednak pamiętam zgoła inny świat.

Zaduszki były świętem radosnej refleksji nad przeszłością, a sama śmierć, na co dzień, w górnośląskim pejzażu, wpisywała się w plebejski dystans, jeden z elementów życia, o którym - jak zresztą o innych ludzkich doświadczeniach - opowiadało się wice. Pamiętam taką piosenkę:

" (…) Narobił starzik wszystkim łostudy, jak do kościoła poloz do Rudy. Poloz w niedziela, rano na suma, i tam we ławce wzion nom i umar (…). Narobił starzik bajzlu łod gro-ma, bo mógł se umrzić bezty-dziyń w doma. W łostatnio droga ruszyć w przestworza, ze swojyj chałpy miast łod farorza..."

Dzień Zaduszny był dla nas świętem rodzinnym. Pełnym zadumy, ale także zabawnym. Wczesnym rankiem Ojciec zabierał nas do Szopienic i opowiadał o swoich dziadkach. Tam, na cmentarzu "na górce", spoczywa nasza na wskroś śląska historia - mój śląskojęzyczny pradziadek i niemieckojęzyczna prababcia. Nie pamiętam ich, ale dzięki tym wyprawom wiem o nich wszystko - to nas kształtowało.

Po wyjściu z cmentarza czekał stały punkt programu. Rok w rok mój Ojciec w swoim stylu prowadził burzliwą dyskusję z odpustowymi handlyrzami maszketów - "to są makrony, a nie makaroniki!" - grzmiał. Uwielbiałem to.

Wraz z marginalizowaniem śląskości wymrze śląskie memento mori. Będzie to strata niewyobrażalna, która to przedstawienie sprowadzi na deski popowej areny. Następna będzie śląska rodzina, później śląski kościół.

Walczycie sami ze sobą.

Paweł Smolorz,
felietonista
smolorz.com


*Prawybory z DZ: Kto prezydentem? Kto burmistrzem? ZOBACZ i ZAGŁOSUJ
*Wybuch w kamienicy w Katowicach: Dlaczego doszło do wybuchu?
*Śmieszne, dziwne, nietypowe plakaty wyborcze, czyli dużo śmiechu [ZDJĘCIA]
*Najlepsza jednostka OSP w woj. śląskim ZAGŁOSUJ W PLEBISCYCIE FINAŁOWYM

Paweł Smolorz

Komentarze

30
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Hanys

Lubię czytać P. Smolorza Niemo tak ciętego jezyka jak św.pamięci ojciec ale sie wyrobi.
Brawo p. Pawle ,dali tak.

Fajne to było key cołko Familie się zbieraly …

Troz nom sostała mantra i wspomnienio, teroz marketingowy szajs ogarom
Dyć wosz Father mioł racjo, cza iść za powonieniem bo ze tymi za Brynicy nie do się
Łoroz połonacyć, łone to jak wielikie UFO Roz jaest i Moroz zniko, tak jo widza ten
Polski zarządzany bez Poloków Faterland , łon esom tak podatne na pierdoły
Co dzisiej ciśnie takiemi absurdami Mosz rech Smolorz …

Ty się nie mortw synek gorole zowdy bydom mieć tyn nieskrobany stosunek
Do Śląska łone myślom dzisioj ło karłzach co by się udało coroz wiencyj złonacyć
Pojmujom pozytywnie Alle czy się im udo ??? troch naszporowali ???

Nie ta mentalność nie ta troska, jo bych pedzioł się nie dołuj łone same się skludzom
Kay Klara wzyndzie i juhaś nacznom ciepać pironami i gromami trza to przyjonć
I brać ze Fatra przykłod, ty się synek nie stresuj langsam, langsam aber sicher

Pole podpis nie może być puste

Tyle, że z taką wiedzą na temat "nie-Śląska" panu Smolorzowi najwyżej "kury szczać prowadzać"

Po pierwsze zwyczaje rdzenne na Górnym Śląsku i w Polsce dot. tego dnia są bardzo podobne.

Po drugie nastroje jarmarczne wynikają nie z "polskości" czy "śląskości", tylko z zachłyśnięcia się kapitalizmem.

Teraz im większy wieniec, im bardziem wymyślny znicz ktoś kupi, tym jego zdaniem, bardzo często, lepiej.

Kupuje, żeby pokazać sąsiadom, jak to pamięta o ojcu, babci, bracie, i tak dalej.

To nie ma nic wspólnego z etnosem, to post-solidaruchowa tępota, zapatrzenie się w Hamerykę.

Nawet "Heliłin" robicie, tak was szamani wolnego rynku otumanili.

Próby jątrzenia Smolorza są nieporadne, bardzo widoczne i obrzydliwe.

Achim

Zaś Smolorz fandzoli, widać bidok mo tak ogromno awersja do Gorolyi, że w życiu poza Śląsk nie wyjechoł.

Poza tym, dla Tyty wiadomość, piją w Dzień Zaduszny nie Polacy, tylko Romowie i to na grobach swoich zmarłych, balanga jest, taka kultura.

Opolanin

mieszkańców Polski zwyczaj odwiedzania grobów w listopadowe dni- niezależnie od pochodzenia, regionu, gwary a nawet wiary(!) próbuje upolitycznić, wpisując w rzekome"marginalizowanie śląskości" i pisząc o rzekomo "specyficznym wymiarze" tego święta na Śląsku. Tylko czekać, jak w Boże Narodzenie będziemy czytać o specyficznym wymiarze śląskiej pasterki czy opłatka...

...

ciesze sie ze w tym roku przebierancy z ferajny nie tancza juz na slaskich grobach. A Wszystkich Swietych z Dniem Zadusznym obchodzony od wiekow w tej formie na Gornym Slasku to zwyczaj praktykowany w calej Polsce .

imc.

Zostalo ,,,przygniecione,,,,swoistym tempem pseudopolskiej nowoczesnosci...

Wychodzi to nie ,,,troche ale mocno jarmarcznie i targowo,,,,

Co tam jednak,,byle do przodu i tak jak ze skokiem motoryzacyjnym ,,,,zderzenia ,brak miejsca ale cisnymi,,,wiela wlezie,,,

Tyta

sprawa, nad ftorom powinni my sie wszyscy zastanowic,
jak nojwiykszym niydzielnym "rodzinnym wydarzyniym" bydzie
dalij kupowanie szajspapioru i kupy inkszych klamorow w Supermarktach,
to richtig lepij niy bydzie.

cirano

Dziyń Wszyskich Świyntych był w czasach kiedy latałem jeszcze w krótkich spodenkach, dniem wielkiego ROMLA bez karuzelow i piszczołek, kolorowych balikow, korkowcow. Uciecha była jednak podobna.
Buszowaliśmy po cmentarzu, latali między grobami, lepili kule z wosku nie martwili się o pietyzm, zadumę nad śmiercią czy umieraniem. Cmentarze wyglądały wspaniale, rozświetlone świeczkami były jasne i zaludnione jak centra wielkich miast.
A nad grobami odbywały się spotkania rodzinne, wspominki w luźnym raczej klimacie. Richtig fajnie

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.