Śmierć spadochroniarek w Kołobrzegu: Zginęły dwie kobiety z Wielkopolski. Co wiemy do tej pory o przyczynach i przebiegu tragedii?

Czytaj dalej
Fot. Michał Świderski
Mikołaj Woźniak

Śmierć spadochroniarek w Kołobrzegu: Zginęły dwie kobiety z Wielkopolski. Co wiemy do tej pory o przyczynach i przebiegu tragedii?

Mikołaj Woźniak

Dwie spadochroniarki, które w poniedziałek, 5 sierpnia, zginęły w tragicznym wypadku w Bałtyku, pochodzą z Wielkopolski. Wypadek jest już pod lupą prokuratury i Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Jedna z kobiet pochodziła ze Złotowa, ale mieszkała w Bydgoszczy. Druga pochodziła i mieszkała w Wyrzysku. Co jeszcze wiemy do tej pory? Między innymi to, co było przyczyną bezpośrednią śmierci spadochroniarek. - Chociaż wciąż czekamy na szczegółową opinię lekarzy Zakładu Medycyny Sądowej, to powinna ona być zbieżna ze wstępnymi ustaleniami, które przekazano nam tuż po sekcji zwłok. Zgodnie z nimi przyczyną śmierci kobiet było utonięcie a ewentualne obrażenia na ciałach wynikały z reanimacji - mówi portalowi gloswielkopolski.pl Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

- Znałam Agnieszkę od dziecka. Zawsze żyła energicznie i kochała to, co robi. Spadochroniarstwo było jej naprawdę wielką pasją. Niestety, odeszła zdecydowanie zbyt wcześnie zwłaszcza, że ma małą córeczkę, która jej potrzebuje

- powiedziała nam mieszkanka Wyrzyska, która znała jedną ze zmarłych w poniedziałek spadochroniarek.

33-latka pochodziła z tego miasta, druga ofiara, 29-latka - była ze Złotowa, ale od jakiegoś czasu mieszkała w Bydgoszczy.

Czytaj więcej: Dwie spadochroniarki z Wielkopolski utonęły w Bałtyku w okolicach Kołobrzegu. Prokuratura wszczęła śledztwo

Przypomnijmy, że kobiety zginęły w poniedziałkowym wypadku, niedaleko Kołobrzegu. Wraz z dwoma innymi spadochroniarzami wyskoczyły z samolotu lecącego nad Bałtykiem. Skok nie wyglądał tak jak planowano i skoczkowie wpadli do morza. Mężczyźni uratowali się, ale dwie pochodzące z Wielkopolski kobiety zginęły. Prokuratura wie coraz więcej o przebiegu wypadku.

- Uczestnicy zdarzenia od 31 lipca przebywali na zgrupowaniu. W poniedziałek wystartowali z lotniska w Bagiczu wynajętą cessną. Wyskoczyli jednocześnie, w locie mieli wykonać akrobację i wylądować na plaży - relacjonuje Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Dodaje, że z zeznań świadków i dwóch ocalałych spadochroniarzy wynika, że akrobację udało się wykonać, ale lądowanie było nieudane. Mężczyźni wylądowali na tyle blisko brzegu, że udało im się wyjść z wody o własnych siłach. Kobiety znalazły się w wodzie 300 metrów od brzegu. Obie były doświadczone, miały za sobą ponad 100 skoków. W przyszłym tygodniu powinny być znane wstępne wyniki sekcji zwłok. Na razie doszło już do przesłuchań. Nie wydaje się, by miały zostać naruszone zasady bezpieczeństwa. Śledczym mogą pomóc dwie zamontowane na kaskach skoczków kamerki.

Z zeznań świadków i informacji prokuratury wynika także, że kobiety mogły mieć założone pasy dociążające, żeby spadać i wylądować na równi z cięższymi mężczyznami.

Postępowanie w sprawie tragedii prowadzi też Państwa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Oficjalnie potwierdził to w rozmowie z „Głosem” zastępca jej przewodniczącego - Andrzej Pussak. W środę przedstawiciele komisji byli w Kołobrzegu. Rozmawiali z policją i prokuraturą. Kontroli podlega także lotnisko w Bagiczu. W ciągu miesiąca powinien powstać wstępny raport komisji.

- Nie orzekamy o winie - to zadanie śledczych. Naszą rolą jest ustalenie przyczyn i wprowadzenie profilaktyki, która ma zapobiegać podobnym tragediom

- podkreśla Pussak.

Sprawdź: Śmierć spadochroniarek w Kołobrzegu: Tragiczny wypadek pod lupą Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Dlaczego doszło do tragedii?

Z kolei pracownik lotniska w Bagiczu, powiedział nam, że wszyscy są w żałobie po tragedii. Wskazuje, że z tego miejsca co roku korzysta jedna bardzo doświadczona firma, organizująca skoki ze spadochronem. Jak podkreśla, „przeszkoliła już tysiące spadochroniarzy”.

Wszystko wskazuje na to, że firma jest z Torunia. W nieodległej Bydgoszczy mieszkała ostatnio 29-letnia spadochroniarka. Pochodząca ze Złotowa kobieta skończyła Collegium Medicum im. L. Rydygiera w Bydgoszczy. Pracowała w jednej z przychodni jako fizjoterapeutka.

Druga ofiara, 33-latka, mieszkała w Wyrzysku. Z naszych informacji wynika, że była wraz z mężem członkinią bydgoskiego oddziału Związku Polskich Spadochroniarzy. Osierociła dwuletnią córkę.

Współpraca: Igor Chudziński, Martin Nowak, MIK, WAP

Zobacz wideo:

Mikołaj Woźniak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.