Smecz towarzyski. Polska szkoła o zdrowy rozsądek woła

Czytaj dalej
Fot. Robert Wozniak
Przemysław Franczak

Smecz towarzyski. Polska szkoła o zdrowy rozsądek woła

Przemysław Franczak

"Zadaniem polskiej szkoły będzie więc wtłaczanie przekazu, bo przecież nie wiedzy, modelowanie nowego Polaka, który będzie skrzyżowaniem braci Karnowskich z członkiem Ordo Iuris".

Należy doceniać szczerość Ryszarda Terleckiego. Wicemarszałek sejmu jest w tej chwili jednym z niewielu polityków, którzy nie korzystają z porad speców od wizerunku, a jeśli nawet uczestniczy w szkoleniach, to wszystko puszcza mimo uszu. Stąd na tej wyspie ludzi mówiących przekazami dnia, wytrenowanych do medialnych bojów i odwracania kota ogonem bez mrugnięcia okiem, jawi się jako gatunek na wymarciu. W język się nie gryzie. Tu coś palnie, tam coś chlapnie, w każdym razie zawsze z głowy, nigdy z kartki. Stanowisko PiS wykłada bez woali, tak jak się o nim mówi w gabinecie prezesa, a nie na konferencjach prasowych. Tak jak, na przykład, ostatnio o edukacji.

Sen z powyborczych powiek zaczęła bowiem w Zjednoczonej Prawicy spędzać mała popularność wśród młodych wyborców. Droga do nastoletnich dziś serc ma wieść więc poprzez odpowiednie zmiany w szkolnej podstawie programowej. Wicemarszałek Terlecki zaznaczył, że reforma edukacji niepotrzebnie zatrzymała się w pół drogi, a „lepiej wyedukowani młodzi ludzie, będą chętniej głosować na PIS”.

Zadrżałem, przyznaję, wszak zwolenników jednej słusznej wizji hoduje się w szkołach tylko w systemach totalitarnych, ale na pewno wicemarszałek Terlecki nie miał na myśli tego, co powiedział. O wyjaśnienie jego słów postara się armia wyszczekanych pomocników, wysoko wyspecjalizowanych w rozmydlaniu problemów. A zresztą co mi tam, wyręczę ich od razu. Wiadomo, chodziło o to, że człowiek mądry i wyedukowany powinien głosować na PiS, a żeby człowiek był mądry i wyedukowany PiS musi zmienić podstawę programową. Proste? Proste.

Proces ten już nawet się zaczął, do liceów wraca łacina i kultura antyczna. Do wyboru obok muzyki, plastyki i filozofii, więc na marginesie zauważę tylko, że wypuszczamy w świat coraz większych analfabetów w zakresie szeroko rozumianej sztuki. Niemniej, rodzi się tu jakiś szkic szkoły według PiS. Ma ona chyba być osobliwym miksem: złożonym z zasłyszanych wspomnień o edukacji międzywojennej (łacina!) plus własne przyzwyczajenia wyniesione ze szkoły PRL-owskiej i świadomość jej skuteczności. Wtłaczanie przekazu, bo przecież nie wiedzy, modelowanie nowego Polaka, który będzie skrzyżowaniem braci Karnowskich z członkiem Ordo Iuris.

Aż zaczynam skłaniać się ku tezie, że w tej coraz bardziej popieprzonej Polsce najlepszy pomysł ma Krzysztof Bosak z bonem edukacyjnym, dzięki któremu każdy rodzic mógłby sobie wybrać światopoglądowy profil placówki, do której chce posłać dziecko. Inna sprawa, że w obecnej sytuacji wcielenie w życie tej koncepcji mogłoby oznaczać wybór między szkołą PiS-owską, a szkołą katolicką, więc w sumie na jedno wychodzi.

Zabawne zresztą jest to, że w propagandowym przekazie polska szkoła jest agendą lewicowo-liberalną, bo większej bzdury nie da się wymyślić. W III RP w adaptowaniu nowych metod nauczania była bardzo ostrożna, a w warstwie programowej wyjątkowo konserwatywna, już o religii w niej nawet nie wspomnę. Dokręcenie tej śruby to już będzie nowy edukacyjny PRL.

W Polsce – i nie tylko u nas – demokrację rozumie się nie jako rządy większości, lecz dyktat większości. Subtelnych różnic pomiędzy tymi pojęciami powinno uczyć się właśnie w szkole, choć podobno na naukę, wicemarszałku Terlecki, nigdy nie jest za późno.

Przemysław Franczak

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.