Grzegorz Hilarecki [email protected]

Słupskie gierki polityczne. Wyborcze reklamy na poziomie poprzedników

Słupskie gierki polityczne. Wyborcze reklamy na poziomie poprzedników
Grzegorz Hilarecki [email protected]

Nie napełnili niecki akwaparkowej, ale reklama wyborcza obecnych władz Słupska jest na poziomie poprzedników.

Krystyna Danilecka-Wojewódzka i Robert Biedroń postanowili nas - słupszczan - przekonać, jak świetnie przez cztery lata zarządzali naszym miastem. Ich gazetka wyborcza dowodzi, że ich „sukcesy” są głównie na... papierze.

W sobotę na ulicy zaczepiono mnie przy namiocie komitetu wyborczego obecnych prezydentów. - Niech pan weźmie gazetkę - usłyszałem.

- Nie, dziękuję, znam te kłamstwa - odpowiedziałem.

- Kłamstwa? - usłyszałem powątpiewanie. - Jak pan może?

- A pani sądzi, że prezydenci uratowali Czarnych? - zwróciłem uwagę na duży tytuł u góry pierwszej strony.

- Tak jest napisane? - zdziwiła się wręczająca gazetkę, a jej mina była bezcenna.

Koszykarska Polska akurat teraz w komentarzach w internecie śmieje się z obecnych władz naszego miasta, gdy ogłosiły jako „sukces” POWRÓT Czarnych do pierwszej ligi. Pożegnanie naszego klubu z ekstraklasą nie jest winą obecnych prezydentów, ale akurat oni mogli klub w ekstraklasie uratować, tylko nie chcieli i nie potrafili. A różnica między ekstraklasą a pierwszą ligą jest mniej więcej taka, jak gdyby po zostawieniu prezydentury Słupska Robert Biedroń został włodarzem Rymanowa, z którego pochodzi.

Zostawmy Czarnych, pod nimi w gazetce wyborczej jest napis: „Robert Biedroń najlepszy prezydent w rankingu tygodnika Newsweek”. Przez te cztery lata Robert Biedroń nie był na pierwszym miejscu tego rankingu. Był w drugiej dziesiątce.

A ja pamiętam, jak po opisaniu przez „Newsweek” afery pedofilskiej w Słupskim Ośrodku Kultury i braku reakcji Roberta Biedronia, prezydent tłumaczył w zaprzyjaźnionej telewizji, że o tekstach w tabloidach rozmawiać nie będzie.

Zostawmy już tę nieszczęsną publikację, tylko przypomnijmy, że w wywiadzie Krystyna Danilecka-Wojewódzka uznała za jedną z największych porażek czterolecia to, iż radni nie zgodzili się na darmową komunikację miejską dla słupskich uczniów. Osobno pisałem w szczegółach, jak to było, ale akurat radni mówili, że są za, tylko prezydenci nie zdążyli przez cztery lata przygotować odpowiedniej uchwały.

I tu rodzi się kluczowe pytanie, czy obecni prezydenci wierzą w te opowiadane przez siebie banialuki?

Chyba nie do końca, skoro pada tam ważne pytanie: - „W kampanii będziecie atakowani zarówno przez PiS, jak i PO - pewnie nie zawsze czysto? Jak chcecie odpowiedzieć na ich krytykę?”

Pani wiceprezydent odpowiada: - „Najlepszą obroną jest po prostu odpowiedzialne i sprawne zarządzanie miastem. Pokazaliśmy to w tej kadencji i zamierzamy kontynuować ten kurs. Konkurenci chcą nas zdyskredytować, ale wierzmy, że im się nie uda...”

No tak, wiele można opowiedzieć o Robercie Biedroniu, o jego prywatnych podróżach za publiczne pieniądze, o programie komputerowym kupionym za nasze pieniądze i wgranym na prywatny laptop jego asystenta itd., ale nie to, że sprawnie zarządza czymkolwiek. Zresztą nie da się zarządzać miastem, opuszczając je przy każdej okazji.

Dla przykładu burmistrz bliskich nam Kępic Magdalena Majewska nie wydała żadnej gazetki reklamowej na wybory. Nie ma w nich kontrkandydata, nie atakuje jej PiS czy PO. Więcej nawet, nie będzie wyborów na radnych, bowiem zgłosili się tylko jej kandydaci i dostaną mandaty w radzie. To najlepszy dowód, że gdy za samorządową władzą są cztery lata rządów, nie musi uciekać się do żadnej propagandy, wystarczy, że jest, a mieszkańcy widzą, co w mieście czy gminie powstało.

A wracając do słupskiej kuchni politycznej. Cztery lata temu przed wyborami poprzednia władza wydała polecenie, by napełnić niecki akwaparku. Nawet zorganizowała zwiedzanie obiektu, dowożąc słupszczan autobusami i mówiąc, że to nie ma nic wspólnego z wyborami. Jak widać, w Słupsku kolejna władza z braku wymiernych sukcesów sama je tworzy, nazywając klęskę sukcesem.

Dodatek reklamowy za publiczne Tysiące

W rejestrze umów słupskiego ratusza ani śladu umowy, na podstawie której „Rzeczpospolita” wydrukowała w ubiegłym tygodniu za 35.920 zł plus VAT 12-stronicowy dodatek reklamowy dla słupskiego ratusza. Prawdy w nim tyle, co w stwierdzeniu, że nie jest on reklamą wyborczą Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej i Roberta Biedronia.

Widocznie gazetka wyborcza to za mało i władze Słupska postanowiły wzmocnić propagandowy przekaz. Nowa publikacja nie tylko została dołączona do „Rzeczpospolitej”, ale rozłożono ją w ratuszu i podległych miastu instytucjach. A w tej publikacji też są prawdy takie jak „Robert Biedroń otwierający obwodnicę Słupska”. Przypomnijmy, powstała, zanim obecny prezydent mógł pomarzyć, że kiedyś zostanie prezydentem naszego miasta.

Polityczni konkurenci bez ogródek mówią, że jest to kampania wyborcza za publiczne pieniądze. Cztery lata temu władza napełniła niecki akwaparku. Obecna woli propagandę papierową

Grzegorz Hilarecki [email protected]

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.