Maria Mazurek

Są chwile, gdy wiem na pewno, że warto pracować ponad siły

Są chwile, gdy wiem na pewno, że warto pracować ponad siły Fot. Andrzej Banaś
Maria Mazurek

Na rezydenturze pracowałem ponad 300 godzin miesięcznie. Przystopowałem, gdy moi koledzy umarli z przepracowania - opowiada Paweł Lauterbach, neonatolog ze szpitala Ujastek.

Pracę zaczyna się tu o siódmej. Obchód, pilne przyjęcia, ustalanie leczenia noworodków, z których niektóre ważą mniej niż kilogram; są wielkości smartfona i tak bezbronne, że gdyby odłączyć je od tych poprzypinanych do ich kruchych ciał rurek i maszyn, nie byłyby w stanie przeżyć.

W dzień, w którym odwiedzamy Pawła Lauterbacha (od pół roku lekarz specjalista, wcześniej - rezydent) na neonatologii i intensywnej terapii noworodków w krakowskim szpitalu Ujastek - konkretnie jest to czwartek, 12 października - o godzinie 15 lekarz przejmuje dyżur i zostaje z kilkudziesięcioma noworodkami pod opieką.

Tuż po tym ginekolodzy z patologii ciąży podejmują decyzję, żeby - ze względu na zagrożenie życia dziecka; zapis KTG wskazywał na to, że prawdopodobnie nie przeżyje ono dłużej w łonie matki - odebrać poród u kobiety w 29. tygodniu ciąży, która dzień wcześniej trafiła do szpitala. Na świat przychodzi dziewczynka, kilo 260 gramów.

Samo cięcie cesarskie trwa kilka minut, ale przyjęcie dziecka na oddział neonatologii - zbadanie jego parametrów życiowych, umieszczenie w pępku cewników naczyniowych, przez które będzie żywione (tak małe dzieci mają nie do końca wykształcone przewody pokarmowe), zrobienie zdjęć rentgenowskich płuc, USG głowy - kilka godzin. Do 7 rano, kiedy trwać będzie dyżur Lauterbacha, trzeba będzie jeszcze przenieść tu jedno dziecko z oddziału fizjologii (podwyższone wskaźniki stanu zapalnego, wzmożone napięcie mięśniowe) i kilka razy zainterweniować w sprawie wcześniaków: jednemu spadnie saturacja, inne będzie miało problem z przyjmowaniem pokarmu. To, jak twierdzi lekarz, w miarę spokojny dyżur. Da się chwilę w nocy zdrzemnąć. I całe szczęście, bo kolejnego dnia trzeba będzie do wieczora zostać w szpitalu - jest szkolenie.

W dalszej części tekstu dowiesz się:

  • jak lekarze rozmawiają z rodzicami chorych i umierających dzieci, 
  • jak wyglądają realia pracy lekarzy, 
  • dlaczego sytuacja w polskiej służbie zdrowia jest aż tak dramatyczna. 
Pozostało jeszcze 86% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Maria Mazurek

Jestem dziennikarzem i redaktorem Gazety Krakowskiej; odpowiadam za piątkowe, magazynowe wydanie Gazety Krakowskiej. Moją ulubioną formą jest wywiad, a tematyką: nauka, medycyna, życie społeczne. Jestem współautorką siedmiu książek, w tym czterech napisanych wspólnie z neurobiologiem, prof. Jerzym Vetulanim (m.in. "Neuroertyka" i "Sen Alicji"), kolejne powstały z informatykiem, prof. Ryszardem Tadeusiewiczem i psychiatrą, prof. Dominiką Dudek. Moją pasją jest łucznictwo konne, jestem właścicielką najfajniejszego konia na świecie.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.