Prezydent szuka samego siebie

Czytaj dalej
Fot. Internet
Karina Obara

Prezydent szuka samego siebie

Karina Obara

Andrzej Duda mógłby skleić Polskę. Ale potrzebuje do tego niezależności.

Polacy są coraz bardziej zmęczeni podziałami - dowodzą najnowsze badania opinii publicznej.

Dość miesięcznic smoleńskich ma już 62 proc. z nas, a tylko 25 proc. chce ich nadal. 37 proc. ankietowanych przez CBOS uważa też, że sytuacja w kraju zmierza „w dobrym kierunku”, a przeciwnego zdania jest 47 proc.

Czy prezydent Duda może stać się kimś, kto przyspieszy rozmowy o Polsce, w której będzie miejsce i dla prawicy, i dla liberałów czy lewicy? Z Jarosławem Kaczyńskim tej rozmowy nigdy nie będzie - przekonują ci, którzy go znają. Ale czy z Andrzejem Dudą jest to bardziej prawdopodobne?

Lekarstwo na bezradność

Były minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz w „Rzeczpospolitej” z 20 lipca nawołuje, by postawić na Andrzeja Dudę jako tego, kto w PiS jest najbardziej otwarty na dialog: „Jeśli nie dojdzie do uznania prawa do obecności politycznej prawicy w życiu politycznym Polski, jeśli my – pogrobowcy liberalizmu czy lewicowcy – będziemy uznawać wciąż, że to chwilowa aberracja, a potem znów wszystko wróci do normy i nie musimy szukać partnerów do dialogu po prawej stronie, to nigdy nie skleimy Polski. Zostanie nam chore państwo rządzone przez Kaczyńskiego i bezradność, na którą nie będzie lekarstwa.”

Tomasz Markiewka z Partii Razem uważa, że nadzieje związane z prezydentem Dudą powinny być umiarkowane, o czym najlepiej świadczy jego zachowanie w sporze o sądy. Wprawdzie zawetował dwie ustawy naruszające standardy demokratyczne, ale trzecią niestety podpisał.

- Dlatego wciąż jest jedynie odrobinę bardziej umiarkowaną wersją Kaczyńskiego, a to mało - tłumaczy Tomasz Markiewka. - Istnieje oczywiście szansa, że w miarę narastania sporu w PiS-ie prezydent będzie się taktycznie przesuwał w stronę centrum. Opozycja popełniłaby jednak wielki błąd, gdyby upatrywała nadziei w personalnych przepychankach w obozie władzy. W Razem liczymy przede wszystkim na siebie, dlatego konsekwentnie przekonujemy ludzi do naszej wizji Polski. Na dłuższą metę bowiem właśnie to jest decydujące: co masz do zaproponowania Polkom i Polakom, a nie czy Kaczyński z Dudą się lubią.

Karol Maria Wojtasik, radny PiS z Torunia dla potocznie rozumianego liberalizmu i lewicy widzi marginalną rolę w budowaniu silnej Polski. Jego zdaniem jest za wcześnie na liberalizm gospodarczy, a lewica, jak ocenia, przekształciła się w „lewiznę”.

- Te dwa środowiska chcą wykorzystać prezydenta Andrzeja Dudę, który jako młody polityk, z perspektywami politycznymi, może być dla nich łatwiejszym obiektem działań niż zaprawiony w politycznych bojach, z doskonałą znajomością środowiska politycznego i wykrystalizowaną wizją Polski Jarosław Kaczyński - przekonuje Karol Maria Wojtasik. - Rozmowa jest ważna, w każdej dziedzinie, ale ileż można rozmawiać? W końcu musi przyjść czas na działanie. Jak nie teraz, to kiedy? Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że aby zreformować państwo potrzebne nam odrodzenie cnót publicznych. A z tym jest bardzo ciężko.

Wojtasik uważa, że dla Kaczyńskiego i Dudy najważniejsze jest, aby Polska była wzorem do naśladowania dla innych narodów, szczególnie tych europejskich. - Trudno to zrozumieć środowiskom, które stawiają interesy proeuropejskie ponad propolskimi, a że w większości są to ludzie w wieku zbliżonym do prezydenta Dudy, uważają, że im łatwiej będzie się z nim dogadać niż z Kaczyńskim - dodaje Wojtasik. - Z kolei najgłośniej krzyczący „starsi” z „opozycji totalnej”, są z takiego środowiska, z którym Kaczyński nie chce mieć nic wspólnego i wykorzystują oni młodszych, mniej doświadczonych do walki z rządem.

Duda jest młody, jego cierpliwość nie jest jeszcze nadwyrężona, ale i on w końcu dostrzeże, że z pewnymi środowiskami nie można rozmawiać.

Trudna zmiana

Bogumił Kolmasiak, jeden z liderów Akcji Demokracji przypomina, że rolę prezydenta zawsze interpretowano jako arbitra, który godzi różne strony politycznego sporu. - Pierwsze dwa lata kadencji Andrzeja Dudy wskazywały na to, że bardziej czuje się członkiem obozu dobrej zmiany niż prezydentem wszystkich Polek i Polaków - mówi Kolmasiak. - Pamiętajmy, że do tej pory przyklepywał wszystkie ustawy, które niszczyły demokrację i państwo prawa w Polsce. To również jemu zawdzięczamy to, że dziś w Polsce tak naprawdę nie mamy Trybunału Konstytucyjnego. Jednak ostatnimi wetami mógł otworzyć nowy okres w dziejach swojej prezydentury, bardziej otwartej na ludzi spoza jego własnego obozu.

Czy prezydent jest w stanie wpłynąć na zmianę samego PiS, w myśl zasady: mniej rozliczeń, więcej prawdziwego słuchania, czego chcą ludzie, koniec z retoryką smoleńską? - Nie sądzę, żeby PiS mógł się zmienić - przekonuje dr Patryk Wawrzyński, politolog z UMK. - Przynajmniej dopóki jego liderem pozostaje Jarosław Kaczyński. Działania prezydenta Dudy mogą jednak sprawić, że Polacy zobaczą, że „dobra zmiana” może dokonać się bez retoryki rewolucyjnej. Jako społeczeństwo oczekujemy przemian i reform – większość z nas jest zawiedziona sposobem, w jaki funkcjonuje polska demokracja. Wyborcy mają dość sejmowej „niszczarki” inicjatyw obywatelskich, niespełnionych obietnic i niezrealizowanych referendów.

Jednak dzisiaj, to tylko PiS ma jakąkolwiek propozycję, jak zmienić kraj, choć oferta ta jest bardzo radykalna i przesycona resentymentami prezesa Kaczyńskiego – stąd wiele osób patrzy na nie z dużym dystansem, bojąc się, że smoleńskie emocje przesłaniają PiS prawdziwe potrzeby Polaków. Dr Wawrzyński uważa, że na naszych oczach sytuacja bardzo się zmieniła: jest duża szansa, że opozycja wreszcie zrozumie, że nie ma już powrotu do Polski sprzed 2015 roku, ale trzeba zacząć projektować wizję Polski w 2020 roku. Równocześnie, to największa szansa prezydenta Dudy na polityczną niezależność, ale i największe zagrożenie dla jego dalszej kariery.

Politolog, dr Wojciech Peszyński z UMK jest ostrożny z oceną prezydenta jako kogoś, kto wybił się na niezależność. - Więcej argumentów za wygraną w bezpośrednim starciu z Jarosławem Kaczyńskim, jakim było zawetowanie ustaw dotyczących sądownictwa, przemawia za prezesem PiS - mówi dr Peszyński. - To Kaczyński będzie ustalał listy kandydatów na posłów w kolejnych wyborach. Praktyka pokazuje, że potrafi być brutalny i może nie wpuścić "wątpiących" na listy wyborcze. Poza tym w żadnym kraju na świecie nie wygrał jeszcze kandydat bez poparcia merytorycznego i finansowego dużej partii.

Czy jednak samo PiS może podzielić się na zwolenników Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy? Dr Peszyński nie widzi takiej możliwości. - Tu znów doświadczenie wskazuje, że ze wszystkich rozłamów to właśnie Kaczyński wychodził zwycięsko - dodaje dr Peszyński. - Za Dudą może pójdzie Gowin i część Kukiza. W przyszłych wyborach prezydent będzie walczył o reelekcję i nie pozwoli sobie teraz na konflikt z prezesem. Gdyby Andrzej Duda pełnił swoją funkcję drugą kadencję, sytuacja byłaby inna. 11 listopada prezydent chce przeprowadzić referendum konstytucyjne, o którym zadecyduje Senat, czytaj Jarosław Kaczyński. Dopóki prezydent nie wybije się na niezależność, nie ma mowy o dialogu pomiędzy prawą stroną a resztą sceny politycznej.

Karina Obara

Polityka, psychologia i kultura są ze sobą nierozerwalnie związane i dlatego fascynują mnie dziennikarsko. To, co ludzie wyprawiają na tych polach jest warte pokazania. Zdanie niech każdy wyrobi sobie sam:-)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.