Poznań: Pacjentka przez rok żyła z dziurą w brzuchu. Twierdzi, że złe leczenie zniszczyło jej życie

Czytaj dalej
Fot. Adrian Wykrota
Marta Żbikowska

Poznań: Pacjentka przez rok żyła z dziurą w brzuchu. Twierdzi, że złe leczenie zniszczyło jej życie

Marta Żbikowska

Zostałam niepotrzebnie okaleczona i narażona na cierpienie, którego można było uniknąć – mówi pani Aneta, która w Szpitalu Wojewódzkim w Poznaniu przeszła operację ginekologiczną. Według pacjentki była ona niepotrzebna, gdyż lekarze nie potrafili rozpoznać choroby Leśniewskiego-Crohna. Sprawa trafiła do sądu.

Silne bóle brzucha pojawiły się u pani Anety wiosną 2016 roku. 30-letnia wówczas kobieta szukała pomocy najpierw u lekarza rodzinnego, potem u różnych specjalistów. Żaden z nich nie rozpoznał prawdziwej przyczyny objawów. Nawet wtedy, gdy do dolegliwości bólowych dołączyły kolejne, wyraźnie wskazujące na chorobę układu pokarmowego.

– Mówiłam lekarzom o biegunkach z krwią, o tym, że schudłam 17 kilogramów w ciągu trzech miesięcy

– mówi pani Aneta. – Kolejne badania wykazywały nieprawidłowości, ale nikt nie potrafił ich połączyć w spójną całość.

Na początku czerwca, pogotowie ratunkowe przywiozło kobietę do Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu. Ból w dolnej części brzucha był tak duży, że pani Aneta straciła przytomność. Z SOR-u została przyjęta na oddział ginekologiczny.

– To był błąd, bo nie miałam żadnych ginekologicznych dolegliwości, ale jak już tam się znalazłam, to nie było odwrotu i ordynator wynalazł u mnie ropień jajnika, z powodu którego miałam zostać zoperowana – mówi kobieta i pokazuje zgody na operację, które podpisała w szpitalu. – Potem, na wypisie okazało się, że była to niby operacja diagnostyczna, ale na taką nigdy bym się nie zgodziła – tłumaczy pani Aneta.

– Podpisałam te zgody, bo zostałam okłamana, że trzeba usunąć ropień, którego nigdy nie było.

Podczas operacji okazało się, że nie wszystko wygląda tak, jak spodziewał się lekarz. Już w trakcie zabiegu wezwano na konsultację chirurga oraz urologa. – Pobrano mi jakieś próbki do badań histopatologicznych i bakteriologicznych, żeby stwierdzić stan zapalny, czyli to, co było od dawna wiadomo, bo wskazywała na to chociażby tomografia wykonana kilka dni wcześniej – mówi pani Aneta.
Niepotrzebne otwarcie jamy brzusznej było tylko początkiem kłopotów młodej kobiety. Po operacji okazało się, że na jej brzuchu powstała niegojąca się rana.

– Miałam po prostu dziurę w brzuchu, z której przez cały dzień sączyła się dziwna wydzielina – mówi obrazowo pani Aneta. – W końcu okazało się, że to treści jelitowe, bo zrobiła mi się przetoka jelitowo-skórna.

Przetoki nie rozpoznał żaden z lekarzy, których przez cały rok kobieta odwiedziła kilkunastu. – Trafiłam nawet na leczenie w komorze hiperbarycznej, które nic mi nie pomogło – mówi pani Aneta. – Kiedy sama zaczęłam podejrzewać, że to przetoka, przeczytałam w internecie, jak się o tym przekonać. Zgodnie z zaleceniem zjadłam pół szklanki maku i obserwowałam wydzielinę z rzekomej rany. Szybko pojawiły się w niej ziarnka maku. Już byłam pewna, że to treść jelitowa, ale żaden lekarz nie traktował tego poważnie.

Na początku roku 2017 kobieta trafiła pod opiekę gastroenterologa. W lutym przeszła kolejne badanie jelita cienkiego, które wykazało zmiany charakterystyczne dla choroby Leśniewskiego-Crohna. W połowie marca pani Aneta została przyjęta do Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie została zakwalifikowana do terapii biologicznej, którą rozpoczęła 28 marca. Leczenie kontynuowała przez 52 tygodnie. Po tym czasie dolegliwości ustąpiły, a przetoka jelitowa wygoiła się.

Co na to szpital?

Pani Aneta złożyła skargę do dyrekcji szpitala na lekarza, który zalecił i przeprowadził niepotrzebna operację. Lekarz Marek Pawlik nie pracuje już w placówce.

– Całą dokumentację przekazaliśmy ubezpieczycielowi, przeciwko któremu toczy się sprawa cywilna

– mówi Konrad Napierała, rzecznik Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu. – Rozwiązanie umowy z doktorem Pawlikiem nie miało nic wspólnego z tymi wydarzeniami. Szpital bardzo ceni go jako specjalistę. Nigdy nie było do niego merytorycznych zastrzeżeń.

Sam lekarz twierdzi, że nie pamięta tej pacjentki. – Teraz każdy chodzi do sądu, a medycyna to nie matematyka, wynik nie zawsze satysfakcjonuje pacjentów – mówi Marek Pawlik.

Opinia biegłego zlecona przez sąd potwierdza, że choroba pani Anety mogła zostać rozpoznana wcześniej, gdyby szpital zlecił konsultację gastroenterologiczną. Obecnie sprawa utknęła, gdyż PZU wnioskowało o zlecenie opinii z zakresu ginekologii. Od ponad roku nie udało się znaleźć biegłego do tej sprawy.

Marta Żbikowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.