"Potykamy się" o słabości polskiego państwa [rozmowa]

Czytaj dalej
Fot. Piotr Smoliński
Roman Laudański

"Potykamy się" o słabości polskiego państwa [rozmowa]

Roman Laudański

Rozmowa z dr Magdaleną Mateją, medioznawcą z UMK w Toruniu o żałobie i Smoleńsku.

"Potykamy się" o słabości polskiego państwa [rozmowa]
archiwum - Pielęgnujemy pamięć po tych, którzy odeszli, a jednocześnie zagospodarowujemy po nich miejsce. Czyjaś śmierć może być szansą dla tych, którzy zostali wśród żywych, np. na awans, na samodzielność, na wykazanie się zaradnością - uważa dr Magdalena Mateja.

- "Czy próba dojścia do prawdy o Smoleńsku nie może znów nas zjednoczyć?" - pytał minister Macierewicz podczas obrad komisji obrony narodowej.
- Ujmę jasno: nie. Zjednoczenie w okresie żałoby narodowej w 2010 roku wiązało się z uwarunkowanymi przez kulturę sposobami przeżywania straty i manifestowania smutku. Mieliśmy do czynienia z emocjonalnym poruszeniem wspólnoty narodowej, której ważni przedstawiciele zginęli. W wymiarze prywatnym wspólnotą jest rodzina, także przyjaciele i sąsiedzi. Nie da się po 6 latach od tragedii, w sposób sztuczny niejako, odbudować tamtego poczucia wspólnotowości. W dodatku każda ze stron politycznego sporu "rozgrywa" komunikacyjnie katastrofę w Smoleńsku i żałobę po ofiarach. Fakty zyskują rozmaite interpretacje, stają się narzędziem. PiS, PO, SLD, także inne środowiska będą komunikowały o wydarzeniu po swojemu, jedni prześmiewczo, inni z patosem.

- Każda żałoba kiedyś powinna się skończyć.
- Psychologowie uważają, że żałoba trwająca ponad 8 -12 miesięcy jest przypadkiem żałoby patologicznej, chronicznej. W takiej formie pojawia się ona u poszczególnych jednostek. Królowa Anglii Wiktoria przez kilkadziesiąt lat po śmierci męża kazała dla niego szykować herbatę i wodę do golenia. Zawsze ubierała się w czarne szaty. Śmierć jest finalnym etapem życia, jest naturalna, społeczność może, wręcz powinna uporać się z żałobą. Należy wyznaczyć członkom tej społeczności nowe role. Pielęgnujemy pamięć po tych, którzy odeszli, a jednocześnie zagospodarowujemy po nich miejsce. Czyjaś śmierć może być szansą dla tych, którzy zostali wśród żywych, np. na awans, na samodzielność, na wykazanie się zaradnością.

- Może Jarosław Kaczyński pomylił się mianując Antoniego Macierewicza na ministra obrony? Macierewicz twierdzi, że jego głównym zadaniem jest wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej.
- Podczas rządów Platformy słyszeliśmy, że państwo istnieje tylko teoretycznie. Zmienili się rządzący, a my wciąż "potykamy" się o słabości polskiego państwa... Przekonują o tym dowody już zgromadzone w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy TU-154 M, ale i casus opony w limuzynie prezydenta. Do zarządzania MON została wybrana ta osoba, którą w tej roli widział Jarosław Kaczyński. Ta nominacja ma doprowadzić do strategicznych celów, które założył prezes PiS. Jakich? Nie wiem.

- W szóstą rocznicę 10 kwietnia PiS organizuje marsz miliona.
- Miesięcznice, a tym bardziej rocznice tragedii smoleńskiej, są okazją do zmobilizowania dużo większych sił. W ich trakcie wyznaczone są i realizowane role. To forma wypowiedzi tłumu wyznającego określoną prawdę. Dostrzegam dwa cele zwołania tego zgromadzenia: realizację polityki pamięci według wzorca Jarosława Kaczyńskiego i doraźny - neutralizację oddziaływania manifestacji KOD. KOD - przez rozproszenie "protestantów" - wygrywa liczebnie, jest aktywniejszy w mediach społecznościowych, natomiast marsz w dniu rocznicy może przewyższyć rozmachem najliczniejsze, pojedyncze protesty KOD. Jak będą relacjonować to wydarzenie media narodowe? Ilu uczestników policzą komentatorzy poszczególnych stacji?

- Prof. Pawłowicz już mówi, że 10 kwietnia zobaczymy, kogo jest więcej: Polaków czy zdrajców. Tego dnia ma wejść na ekrany film "Smoleńsk". Stanie się orężem do walki z przeciwnikami PiS?
- Na razie widziałam tylko zapowiedź filmu. Z perspektywy polityki międzynarodowej będzie to dość niebezpieczny oręż, może przynieść więcej złego niż dobrego. Promując produkcję, wyartykułowano podejrzenia wobec tych, którzy mogli być zainteresowani tak dramatycznym finałem życia polskiego prezydenta. Nad jakością filmu będą debatować krytycy, ale przecież nie tylko oni. Domyślam się, że autorzy internetowych memów bezlitośnie potraktują kadry ze "Smoleńska". Czy nauczyciele - zależni od polityków lokalnych i tych ulokowanych na szczeblu centralnym - będą prowadzić dzieci do kina na ten film, tak jak wcześniej zabierali klasy na filmy o Janie Pawle II czy o Lechu Wałęsie? Najmłodsi, przed którymi dopiero nauka historii najnowszej, dostaną filmową interpretację wydarzenia - interpretację jednej strony politycznego sporu.

Roman Laudański

Nieustającą radością w pracy dziennikarskiej są spotkania z drugim człowiekiem i ciekawość świata, za którym coraz trudniej nam nadążyć. A o interesujących i intrygujących sprawach opowiadają mieszkańcy najmniejszych wsi i największych miast - słowem Czytelnicy "Gazety Pomorskiej"

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.