Pomorze sprząta po wielkiej nawałnicy [zdjęcia, wideo]

Czytaj dalej
Fot. Przemyslaw Swiderski
Piotr Furtak

Pomorze sprząta po wielkiej nawałnicy [zdjęcia, wideo]

Piotr Furtak

Z pomocą kompletnie zrujnowanemu sołectwu przyjechały setki osób z całego województwa. Od wtorku działa też wojsko.

Kiedy potężna nawałnica przeszła nad Pomorzem, w mediach mówiło się przede wszystkim na temat tragedii w Suszku, gdzie drzewa przygniotły dwie młode dziewczyny przebywające na obozie harcerskim. Tymczasem inny, mniej głośny medialnie dramat rozgrywał się w sołectwie Rytel, które zostało chyba najbardziej spustoszone. Przez kilka dni wieś była pozbawiona prądu, dodzwonienie się gdziekolwiek graniczyło z cudem, największym problemem była jednak Brda grożąca wylaniem. Nurt rzeki został zablokowany przez drzewa, które spadły do wody.

W niedzielę Łukasz Ossowski, sołtys Rytla, skierował pismo do wojewody z wnioskiem o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej.

- Sołectwo ma 9 tys. hektarów, z czego 8 tys. ha drzew leży - mówił Ossowski. - Wielkie słupy wysokiego napięcia leżą pogniecione. Linia średniego napięcia nie istnieje. Około 150 domów zostało zniszczonych, do tego kilkadziesiąt zniszczonych samochodów. Ja mieszkałem przy lesie. W tej chwili do najbliższego drzewa mam 4 kilometry. Nam, rytlanom, po prostu wyrwało serce...

Mieszkańcy Rytla zaapelowali o przysłanie wojska, które pomogłoby „udrożnić” rzekę. Już w poniedziałek we wsi pojawiło się wiele osób, które chciały pomóc. Przyjechali między innymi strażacy z Czarnego i Bińcza w powiecie człuchowskim.

- W czasie, gdy tutaj rozgrywa się taki dramat, nie mogliśmy siedzieć na miejscu - mówi Maciej Gwizdała z OSP w Bińczu. - Byliśmy przy usuwaniu skutków wichury w sobotę, jesteśmy i teraz.

Zobacz nasz reportaż wideo:

W Rytlu mieszka prawie 2,5 tysiąca ludzi, teraz są pozbawieni prądu. Widoki na prąd w niektórych częściach sołectwa to kwestia 3-5 tygodni. Nikt nie jest tego w stanie określić. W wielu miejscach nie ma żadnych linii. Aby to odbudować, trzeba dotrzeć do miejsc, gdzie stały słupy.

- Potrzebujemy wojska, albo sprzętu i maszyn, które będą sobie radzić z tą skalą zniszczeń - mówił sołtys. - Rzeka Brda i kanał Brdy na długości około 20 km są zablokowane tysiącami drzew. Jeśli nie zareagujemy teraz, rzeka wyleje.

W poniedziałek pojawił się komunikat wojewody, który poinformował, że wojsko przybędzie, aby wesprzeć gminę Czersk.

Od poniedziałkowego poranka, gdy w lokalnej rozgłośni radiowej wyemitowano wezwanie sołtysa proszącego o wsparcie, ruszyła prawdziwa lawina pomocy.

Do przychodni w Chojnicach, komendy PSP i do świetlicy w Rytlu przychodziły setki ludzi z darami dla potrzebujących i ratowników. Przywozili wodę, kanapki, ale też czajniki, paliwo...

- Dowiedzieliśmy się z interne- tu, że taka pomoc jest potrzebna i jesteśmy - mówi Paulina Senske, która podjechała z darami do komendy straży w Chojnicach. - Nie wyobrażam sobie, że w takiej sytuacji moglibyśmy nie pomóc.

Wiele osób, które pojawiały się z darami, zapowiadało, że w dzień wolny od pracy też będzie pomagało. - Chcemy pomóc, bo to mieszkańcy naszego regionu - mówiła Ewa Meller z Chojnic, która wieczorem przywiozła wodę, pieczywo, kanapki, jabłka, słodycze ... do jednostki straży w Chojnicach. - Jedziemy pomagać na miejscu. Organizujemy znajomych, żeby było nas jak najwięcej. Żyjemy tym -to nasi sąsiedzi.

Marcin Wróblewski z PSP w Chojnicach nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, skąd wzięli się ludzie przychodzący z darami. - Nie prosiliśmy ich o takie wsparcie - przyznaje strażak. - Nie miałem pojęcia, że ktoś robi jakąś zbiórkę. To wszystko odbywało się spontanicznie.

Akcja zbiórki darów dla Rytla została zainicjowana przez Przychodnię Therapeutica w Chojni-cach. Tutaj można przywozić żywność, paliwo, artykuły pierwszej potrzeby niezbędne poszkodowanym przez nawałnicę.

- Po nawałnicy koordynowałem działania ratownicze w Suszku - mówi Tomasz Ossowski, właściciel przychodni. - Widziałem ogrom tragedii. Na początku brakowało wszystkiego - koców, ubrań dla dzieci, później paliwa, oleju, wody, żywności.

Dzisiaj żywność ma być dowożona do osób, które jeszcze niedawno były odcięte od świata. W tej chwili można dotrzeć już do wszystkich 19 osad na terenie sołectwa.

Na rzece od wczoraj działają żołnierze. - Bez ich pomocy nie bylibyśmy w stanie sobie poradzić - komentuje burmistrz Czerska. - W rozmowie z wojewodą powiedziałam, że z jednym problemem na pewno sobie nie poradzimy. To torowanie Wielkiego Kanału Brdy i samej rzeki. Cieszę się, że dotarło do nas wojsko specjalistyczne na amfibiach i nie grozi nam już kolejna klęska - powódź lub podtopienia.

Śmierć podczas wichury w powiecie chojnickim. Śledztwa trwają

Prokuratura w Chojnicach bada okoliczności śmierci czterech ofiar nawałnicy - dwóch harcerek i dwóch mężczyzn zabitych przez padające drzewa.

Badane są okoliczności tragedii, do jakiej doszło na terenie obozu harcerskiego w Suszku, gdzie wiatr zniszczył obóz. Zginęły tam dwie harcerki w wieku 13 i 14 lat - przygniecione przez drzewo. Różnych obrażeń doznało też 38 innych uczestników obozu.

Śledztwo prowadzone jest w trzech kierunkach. Badana jest kwestia nieumyślnego spowodowanie śmierci dziewczynek oraz sprawa obrażeń, jakich doznali inni harcerze. Prokuratorzy badają też m.in., czy organizatorzy obozu odpowiednio zadbali o bezpieczeństwo uczestników. W tym wątku badane mają być także działania służb odpowiedzialnych za ostrzeganie przed groźnymi zjawiskami pogodowymi.

Jest też śledztwo w sprawie śmierci mieszkańca Warszawy, który nocował w namiocie w Swornegaciach i został przygnieciony przez wiatrołom.

Prok. Stanisław Kaszubowski poinformował też, że wszczęte zostanie także śledztwo dotyczące śmierci 48-latka, który zginął w aucie przygniecionym przez drzewo w Zaporze.

Z kolei prokuratura w Człuchowie bada sprawę śmierci kobiety przygniecionej przez ruiny domu.

Suszki - wideo z drona:

Awaria prądu na Pomorzu. Ponad 17 tys. gospodarstw nadal bez prądu!

W powiecie kościerskim strażacy wciąż walczą ze skutkami wichury. Prace mogą potrwać kilka tygodni. Wielu mieszkańców nadal nie ma prądu, niektórzy także wody.

Bez zasilania pozostaje ok. 17 531 odbiorców i 478 stacji transformatorowych w powiatach kartuskim i kościerskim. Prądu nadal nie ma w wielu miejscowościach gminy Kościerzyna, Dziemiany, Karsin, Lipusz.

- Tempo prac nie spada, ale kaliber usterek wzrasta - mówi Lidia Sebin-Zuba z Energi Operatora. - Mamy ogromne trudności z dostaniem się do naszych urządzeń na terenach zalesionych, musimy wspierać się strażą pożarną. Na obszarze kartusko-kościerskim musimy odbudowywać od podstaw naszą sieć, czyli wjechać sprzętem ciężkim np. z betonowymi słupami, z podnośnikami, bowiem wycięty przez burzę las padł na nasze słupy i przewody. Tam sieć nie istnieje. Do pracy rzuciliśmy pracowników technicznych ze wszystkich spółek. Kilkaset osób pracuje od świtu do nocy. A nocą dyspozytorzy dodatkowo jeszcze porządkują ruch w sieci.

Wdzydze

Nawałnica spowodowała także awarię sieci wodociągowej. Woda we Wdzydzach w gm. Kościerzyna jest niezdatna do picia do odwołania. Można jej używać tylko w celach sanitarnych. Woda pitna jest dostarczana beczkowozem.

Nadleśnictwo Lipusz i Kościerzyna

W nadleśnictwach Lipusz i Kościerzyna wciąż obowiązują zakazy wstępu do lasów z powodu dużej ilości uszkodzonych drzew, ich stan powoduje zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi.

Droga Sierakowice - Gowidlino

W poniedziałek drogowcy zasypywali wyrwy, które powstały na drodze wojewódzkiej nr 211 od Sierakowic do Gowidlina. Tu będą pracować jeszcze 2-3 dni.

- Na każdej naszej drodze mieliśmy po jednej brygadzie - mówi Jerzy Wojewódka, kierownik kartuskiego rejonu Zarządu Dróg Wojewódzkich w Gdańsku. - Na razie zasypujemy wyrwy, potem przystąpimy do porządkowania poboczy. Ściągamy pomoc z rejonu puckiego, gdzie nie było takich problemów. Wstępnie szacujemy, że nawałnica powaliła 300 drzew, ale liczenie trwa.

Sulęczyno

Daleka od normalności jest sytuacja w gminie Sulęczyno. We wsi słyszy się buczenie generatorów prądu - część sklepów wyposażona jest w takie urządzenia. Gdzie indziej leżą zwalone drzewa, przycięte, odsunięte na pobocze, trawnik. Od piątkowej nocy przed strażnicą OSP panuje ruch. Na miejscu jest niewielka kuchnia, nie ma prądu, ale pracuje generator. Nie ma zasięgu telefonów komórkowych, dopiero w poniedziałek po południu łączność telefoniczną odzyskał Urząd Gminy. Letnicy informują, że nie mają jak dostać się do domków. Dyżurny spisuje zgłoszenie, dokładnie dopytuje o drogę - bo z trasy nie da się połączyć. Od wczoraj prąd mają już mieszkańcy Mściszewic i Węsior. Sulęczyno - ma na to szansę w czwartek pod wieczór.

Wójt Bernard Grucza przekazuje, że sytuacja jest opanowana, nie występuje zagrożenie życia ani zdrowia. Woda włączana jest tylko w określonych godzinach. Na parterze Urzędu Gminy przygotowano pokój do przyjmowania zawiadomień o stratach. A te są niemałe - przybywa zniszczonych domów, domków.

- Mamy zgłoszenia 36 uszkodzonych budynków stałych - podaje Grucza. - Szacunkowo około 100 gospodarczych i letniskowych. Spisujemy też szkody w lasach prywatnych, mamy zapewnienie ze strony zastępcy nadleśniczego, że Lasy Państwowe włączą się w pomoc dla tych właścicieli. Ponieważ skala zniszczeń w lasach u nas jest ogromna, to inaczej niż w powiecie bytowskim i kościerskim, my spróbujemy u nas w określonym dniu przyjmować zgłoszenia w lasach prywatnych. Odszkodowania za szkody zależą w dużej mierze od tego, czy rząd uzna sytuację za klęskę żywiołową.

W poniedziałek po południu zapadła decyzja, że do Kłodna będzie dostarczana woda pitna - mówi urzędnik z zarządzania kryzysowego Urzędu Gminy w Sulęczynie. - Część mieszkańców ma tam swoje studnie głębinowe, mają też agregaty. Dla pozostałych woda jest dowożona. Główne arterie gminne są przetarte, na uporządkowanie czekają dojazdy do posesji indywidualnych.

Gmina Sulęczyno po nawałnicy 14.08.2017- relacja dha Grzegorza Kamińskiego z OSP Mściszewice

Piotr Furtak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.