Polacy potrafią uporać się nawet z geniuszami [rozmowa]

Czytaj dalej
Fot. Roman Laudański
Roman Laudański

Polacy potrafią uporać się nawet z geniuszami [rozmowa]

Roman Laudański

- Czy my jesteśmy jeszcze komuś potrzebni? - pyta retorycznie Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL, dyrektor Zakładu Doświadczalnego Instytutu Zootechniki w Kołudzie Wielkiej.

Poseł Kłopotek zniknął z mediów?
Prawda.

Co się stało? Wcześniej brylował, komentował nawet wbrew linii partii.
Dziennikarze za mną tęsknią i co chwilę dzwonią, ale po ostatnich wyborach parlamentarnych przewartościowałem hierarchię spraw. Zirytowało mnie, że w wielu obwodach wiejskich wygrywał z nami Kukiz. Zrozumiałbym, że PiS, ale Kukiz?! No to zastanowiłem się, czy jest dalej sens tak się szarpać? Teraz na liście priorytetów pierwsze miejsce zajmuje rodzina, drugie praca zawodowa - póki co - w Kołudzie Wielkiej. A na trzecim miejscu działalność parlamentarna.

„Póki co” w Kołudzie? Czyżby „dobra zmiana” wyciągała ręce po kołudzkie gęsi i owce?
Może i ona kiedyś dotrze do Kołudy. I wyciągnie ręce nie po gęsi, a po Kłopotka. Mamy tu co robić. Musimy rozbudować wylęgarnię, bo po kilku latach akcji promującej nie nadążamy z produkcją materiału hodowlanego i tuczowego.

Ile tysięcy gęsi ma „pod sobą” dyrektor Kłopotek?
Roczna produkcja białej kołudzkiej to ok. 300 tysięcy sztuk piskląt. Oprócz tego mamy tzw. zasoby genetyczne drobiu wodnego w naszej filii w Dworzyskach pod Kórnikiem. Tam mamy rodzime stada zachowawcze ras i odmian gęsi: pomorskiej, kartuskiej, rypińskiej, garbonosej, kieleckiej i innych. Gdyby jakieś stowarzyszenie lub podmiot prywatny chciało odtworzyć produkcję, to my mamy materiał hodowlany. Dominującą rasą w Polsce jest gęś biała kołudzka. Stanowi 97 proc. pogłowia w kraju. My sprzedajemy materiał hodowlany, a inne stada reprodukcyjne go namnażają. Z tej gęsi, z mieszańca towarowego mamy tzw. polską młodą gęś owsianą, która w ostatnich trzech tygodniach tuczu otrzymuje tylko ziarno owsa. Stąd specyficzny smak i kruchość mięsa, które docenili szczególnie Niemcy. Choć w ostatnich latach także Polacy zaczynają z większą sympatią patrzeć na polską gęś, która na naszych stołach nigdy nie będzie kurczakiem. Naszym marzeniem jest, by raz w roku na polskim stole pojawiła się gęś. Gdyby tak się stało, to należałoby produkcję zwiększyć dwukrotnie. Mamy ok. 13 mln domowych gospodarstw rodzinnych, a roczna produkcja gęsi na poziomie 6,5-7 mln sztuk.

Skoro tak dobrym gospodarskim okiem patrzy pan na gęsi, to może w ostatnich ośmiu latach rządów koalicji PO-PSL zabrakło wam tego wnikliwego spojrzenia w sprawach politycznych?
Jestem wkurzony do entej potęgi! Na Platformę i na moje byłe kierownictwo. Gdybyśmy trochę bardziej wsłuchiwali się w to, co mówią ludzie „na dołach”, czego od nas oczekują, a mówiąc wprost: gdyby oba kierownictwa choć trochę słuchały tego, o czym niejednokrotnie mówił Eugeniusz Kłopotek, to może dziś nie mielibyśmy takiej sytuacji!

PSL zostało odsunięte, cudem się uratowaliśmy z wynikiem wyborczym 5,13 proc.

Chyba nikt już nie tęskni za SLD, dużo nie brakuje, żebyście podzielili los lewicy.
Nasza sytuacja jest nieco inna. Zawsze powołujemy się na ponadstudwudziestoletnią tradycję, ale na tym nie można już dziś bazować. Dopóki jesteśmy mocni w samorządach lokalnych, to „damy radę”. Gdyby nam miało tąpnąć w wyborach samorządowych, to wtedy zacznę się poważnie martwić o PSL.

Wszystko ku temu zmierza.
Pożyjemy - zobaczymy. Każda władza ma swój początek i koniec. Zgoda, tak się stało również w naszym przypadku. Często zadaję sobie pytanie: dlaczego oni teraz mogą dać ludziom, a my nie mogliśmy? Teraz nawet ci z PO mówią, że chętnie daliby więcej. To dlaczego wtedy nie daliśmy choć trochę?!

?
Bo nie! Bo sytuacja budżetowa, bo kryzys. Dziś to już historia, ale wydłużenie urlopu macierzyńskiego i tysiąc złotych dla matek pozbawionych wsparcia to jedyne, co wyrwał Kosiniak-Kamysz jako minister pracy i polityki społecznej w poprzedniej kadencji. Ale dziś ważne jest „500 plus”.

„Mieszkanie plus”.
To jeszcze daleka śpiewka. Jak „500 plus” zostanie utrzymane, to PiS ma szanse na długie rządy.

Dziennikarz od budownictwa, Filip Springer wyzwał was od „idiotów”, że nie zaproponowaliście budowy mieszkań na wynajem.
Być może obecna władza czytała lepsze książki niż poprzednia. Może PiS uczył się na swoich starych błędach, przypatrywał się naszym błędom i postanowił działać inaczej.

Po prostu Jarosław Kaczyński lepiej rozpoznał nastroje w kraju.
Zdecydowanie lepiej.

Wiedział, że za półtora tysiąca ciężko przeżyć miesiąc.
Racja. Sam prowadzę zakład, mam stu pracowników w sezonie, poza trochę mniej. Jeśli płaca minimalna wynosi 1850 zł brutto, to u nas 1850 zł netto na najniższym stanowisku. Jeśli najniższa stawka godzinowa to 12 zł brutto, to u nas netto.

Ludzie mogą za to pana lubić, ale i tak PiS może sięgnąć po gęsi i owce, skoro wziął stadniny.
Nie mogę wykluczać w przyszłości takiego scenariusza. Tylko byłoby to nieracjonalne.

W przejmowaniu stanowisk nikt nie patrzy na to, co racjonalne, a co nie, tylko na to, co nam się należy.
Wróciłbym na garnuszek budżetu państwa

Nie wybierze się pan na demonstrację KOD-u?
Nie. Jestem członkiem PSL i w nim zostanę.

Pana prezes chadza z KOD-em.
Od czasu do czasu chadza, ale ja nie będę. Natomiast będę bronił Trybunału Konstytucyjnego do końca, bo to filar demokracji. Przypuszczam, że na naszej scenie politycznej w obronie demokracji powstanie jeszcze coś nowego.

Demonstracje KOD-u zaskoczyły Jarosława Kaczyńskiego?
Na pewno go denerwują. Dziwię się prezesowi Kaczyńskiemu, że poszedł na wojnę z Trybunałem. Kompletny bezsens. Skąd obawy, że TK będzie wpychał kij w szprychy zmian? To uruchomiło instytucje zewnętrzne unijne, co fatalnie odbija się na wizerunku Polski.

PiS sprawia wrażenie, że ma w nosie wszystkie instytucje unijne.
Na pozór tak rzeczywiście to wygląda, ale do czasu. Jak będą tak brnąć, to przyjdą reperkusje zewnętrzne. Dopóki statystyczny Polak nie odczuje unijnych retorsji we własnym portfelu lub w wolnościach osobistych, to ok. 30 proc. wyborców lub więcej - jak każdy jeszcze coś dostanie - będzie popierać PiS. A kiedy odczują, to zobaczy pan, jak szybko to się zmieni.
Klub PSL liczy dziś szesnaście osób. Zostaliśmy wymiksowani z prezydium Sejmu, z komisji ds. służb specjalnych niepotrzebnie. Prezes Kaczyński kilka razy ograł opozycję, by przypomnieć to spotkanie, po którym Petru widział światełko w tunelu, a na szczęście Schetyna pociąg pancerny.

Wasz prezes też miał chwilę słabości flirtował z PiS.
Kiedy tylko się dowiedziałem, że idzie na spotkanie, to zadzwoniłem i mówię: Władek (Kosiniak-Kamysz przyp. red.), skoro umawiałeś się na wspólną konferencję z opozycją, to po co spotykasz się z Jarosławem Kaczyńskim?! Gra samodzielnie, co jest słuszne, bo to jeszcze nie czas na koalicje. Dla naszego elektoratu flirt z Nowoczesną i PO jest nie do zaakceptowania. Jednocześnie dla części naszych zwolenników układ z PiS też jest nie do przyjęcia. Dlatego kierownictwo z prezesem jest w trudnej sytuacji. Zobaczymy, co powie listopadowy kongres, który da sygnał: w którym kierunku mamy iść i ewentualnie z kim? W tym nieszczęściu politycznym mamy trochę szczęścia - czas. Pierwsze wybory są w 2018, następne w 2019.

A teraz przyszedł PiS i przekonał wasz, wiejski elektorat, że potrafi lepiej rządzić.
Mnie to nieraz rozbawia. Za naszych czasów - pomijając ubiegłoroczną suszę i totalne zamieszanie z odszkodowaniami, co też przełożyło się na wynik - ceny mleka dochodziły do prawie dwóch złotych. W żywcu wieprzowym zawsze było raz lepiej, raz gorzej, ale generalnie źle. W zbożach ceny za pszenicę, rzepaki były bardzo przyzwoite, a wielu rolnikom przybywało w kieszeni. A i tak wychodzili na ulice i protestowali. Teraz za mleko dostają często 80 groszy. Ceny zbóż, rzepaków, buraków poszły w dół i jakoś na ulicę nie wychodzą! Widocznie jest dobrze.

Może jeszcze nie wychodzą?
Gdzie czekają niektórzy na płatności!.

Czekają na Eugeniusza Kłopotka, który poprowadzi ich na barykady?
Nie, nie. No gdzie są ci, co wychodzili na ulice?! Po kiepskim wyniku wyborczym pytałem: czy my jesteśmy jeszcze komuś potrzebni? Odpowiadałem, prowokując ludzi na spotkaniach - nie.

Nie, dziś nikomu nie jesteśmy potrzebni. Ale czy my będziemy jeszcze potrzebni? Odpowiadałem: zobaczycie, będziemy jeszcze potrzebni. I będziemy potrzebni, wszyscy się o tym przekonają.

Jak będzie wyglądała Polska po Jarosławie Kaczyńskim? Jeśli dożyjemy tego „po”?
Czas każdego z nas się kończy - również polityczny. Nie powiem za Petru, że widzę światełko w tunelu, ale wierzę, że wśród rządzących - także w Jarosławie Kaczyńskim - pojawi się refleksja - czy czasami nie poszedłem za ostro i za daleko? Wierzę, że Polacy w swojej mądrości i roztropności - wiem, że to słowa zbyt duże - potrafią uporać się nawet z największymi geniuszami. A jeśli chodzi o prezesa, to zadedykowałbym mu to, co kiedyś powiedział legendarny przywódca Wincenty Witos: „Potęgi i przyszłości państwa nie zbuduje nawet największy geniusz, ale może to uczynić świadomy swych praw i obowiązków naród”. Panie prezesie, niech pan przyjmie te słowa do siebie!

Roman Laudański

Nieustającą radością w pracy dziennikarskiej są spotkania z drugim człowiekiem i ciekawość świata, za którym coraz trudniej nam nadążyć. A o interesujących i intrygujących sprawach opowiadają mieszkańcy najmniejszych wsi i największych miast - słowem Czytelnicy "Gazety Pomorskiej"

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.