Plakaty, które dużo więcej mówią, niż pokazują

Czytaj dalej
Dariusz Pawłowski

Plakaty, które dużo więcej mówią, niż pokazują

Dariusz Pawłowski

Urodzony w Łodzi Michał Batory w 1987 roku zamieszkał w Paryżu, jest jednym z najbardziej cenionych plakacistów na świecie. Nauczył się, jak należy łączyć sztukę z biznesem; tworzy dzieła sztuki, pracuje dla instytucji kultury, ale i wykonuje wiele przedsięwzięć komercyjnych. Jest doskonałym przykładem tego, że robiąc to, co się lubi, można żyć na przyzwoitym poziomie...

Michał Batory bywa w Łodzi regularnie, był w połowie marca, z zamiarem otwarcia wystawy zatytułowanej „Retroperspektywa” i stanowiącej swoiste podsumowanie jego dotychczasowej twórczości. Uroczystości pokrzyżowała pandemia koronawirusa, ale do Łodzi trafiło ponad 150 prac artysty, rozmieszczonych, zgodnie z jego pragnieniem, w kilku galeriach: Alliance Française, Muzeum Fabryki, Galerii Re:medium i Galerii Ultramaryna. Wędrówka przez miasto, ulicą Piotrkowską, poznawanie wielu form twórczości - od plakatów w różnych formatach, przez okładki książek i płyt, po rzeźby. Każda z wystaw inna, a wszystkie się uzupełniają - obcowanie ze sztuką, które zamienia się w opowieść, a może i przygodę.

Plakaty, które dużo więcej mówią, niż pokazują

- Od lat marzyłem, żeby zrobić wystawę moich plakatów na ulicy Piotrkowskiej, to zamierzenie przekształciło się w wystawę w czterech galeriach, nad którą przez rok pracowaliśmy z Alliance Française - wyjaśnia twórca.

Plakaty, które dużo więcej mówią, niż pokazują

Jak wiadomo, koronawirus zmienił wiele, projekt przeniósł się głównie do internetu, Michał Batory musiał przyspieszyć swój powrót do Paryża, gdzie mieszka od przeszło trzydziestu lat. Zgromadzone w Łodzi prace zobrazowały jednak dość niezwykły styl pracy twórcy. Nowoczesny, ale zachowujący przywiązanie do tradycyjnych rozwiązań.

Kiedy z małego przedmiotu powstaje wielki format

Na początku może być widelec, spinacz czy kawałek garderoby. - Często z przedmiotów codziennego użytku przygotowuję nieduży, bywa, że wielkości kilku centymetrów, element, który następnie fotografuję i powiększam do olbrzymich formatów - wyjaśnia Michał Batory.

Owe codzienne przedmioty łączą się w pomysł, intensywny przekaz, który nie tylko w błyskotliwym skrócie zawiera podejmowany temat, ale potrafi powiedzieć znacznie więcej, niż na pierwszy rzut oka można zobaczyć. Jak to jest na przykład w przypadku kamertonu zakończonego patyczkami do czyszczenia uszu zaprojektowanego na otwarcie sezonu muzycznego w IRCAM - Centre Pompidou czy naboju ze szminką na plakacie do spektaklu „Śmierć i dziewczyna” łódzkiego teatru Fundacji Kamila Maćkowiaka.

Plakaty, które dużo więcej mówią, niż pokazują

Sam artysta nie kryje, że jego zdaniem plakat powinien pobudzać wyobraźnię, wywoływać emocje i oczekiwanie na wydarzenie.

- Moim zdaniem plakat musi być zakodowany, zaszyfrowany, nauczał tego wielki artysta plakatu Henryk Tomaszewski - podkreśla Michał Batory. - Pracując nad plakatem trzeba brać pod uwagę wiele okoliczności, związanych nie tylko z wydarzeniem, którego dotyczy, ale i chociażby okoliczności społeczne, w jakich się pojawi. To rozbudowana historia. Plakat powstaje dla publiczności, w relacji z którą dopiero może zaistnieć. Bez niej go nie ma.

Na potrzeby swoich prac Michał Batory kolekcjonuje przedmioty. W różny sposób: część wynajduje, inne kupuje na targach staroci. Bywa, że to stare, zużyte rzeczy, zdawałoby się bez żadnej wartości użytkowej. Co kończy się tak, że korzysta na tym sztuka i na plakatach artysty pojawiają się np. stare buty przekształcające się stopniowo w stopy (jak na plakacie do „Barona cygańskiego”) czy twarz kobiety powstała z wiekowej damskiej torebki na plakacie do spektaklu w reżyserii Jeana-Baptiste’a Sastre’a.

Później następuje proces zbierania dokładnych informacji na temat wydarzenia czy przedstawienia, którego plakat ma dotyczyć, ich analiza. W kolejnym etapie powstają szkice, następnie rzeźby i instalacje, które są fotografowane. Wybrana fotografia poddawane jest obróbce, aż nanoszona jest typografia. - Wykorzystuję wyłącznie własne pomysły i zdjęcia, chyba że muszę sięgnąć po fotografię historyczną. Nie pracuję też tylko przy użyciu technik komputerowych, tak jak się to dzieje obecnie podczas hurtowego przygotowywania plakatów filmowych - wyjaśnia artysta.

Plakaty, które dużo więcej mówią, niż pokazują

Michał Batory realizuje zamówienia związane z przedstawieniami teatralnymi, koncertami, festiwalami, operami, spektaklami tanecznymi, współpracuje z wydawnictwami. W Polsce jest m.in. autorem nowego logo łódzkiego Muzeum Kinematografii oraz logo Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie, twórcą okładek i identyfikacji graficznej wydawnictwa Drzewo Babel, współpracuje z Operą Nova w Bydgoszczy.

Artysta cieszy się międzynarodową sławą i uznaniem. Wystawiał swoje prace na całym świecie: od Europy, przez Meksyk, Izrael, Chiny, Kanadę, po Ekwador. W roku 2011 trzymiesięczną wystawę prezentującą 75 prac Michała Batorego zorganizowało paryskie Muzeum Les Arts Décoratifs w Luwrze. Jest laureatem licznych nagród i wyróżnień, m.in. Nagrody Publiczności na Festiwalu Plakatu w Chaumont za plakat La Femme sur le lit (1996), I nagrody na Międzynarodowym Festiwalu Plakatu w Chaumont za plakat Power Book (2004) oraz nagrody na Międzynarodowym Biennale Plakatu w Meksyku za plakat do książki Paulo Coelho „Zwycięzca jest sam” (2010).

Wszystko zaczęło się w mieście Łodzi

Michał Batory urodził się w Łodzi, dzieciństwo spędził przy ul. Łąkowej, tutaj ukończył liceum plastyczne, potem łódzką Akademię Sztuk Pięknych. Zapewnia, że Łódź pozostała dla niego ważna i choć dzisiaj jest inna niż ta, którą zapamiętał, to ciągle potrafi wybrać się szlakiem dawnych wspomnień lub po prostu odwiedzić knajpy, które polubił.

- Nie będę ukrywał, że nie żałuję ani przez chwilę, że wyjechałem z Polski - przyznaje Michał Batory. - Gdybym został w Łodzi, to pewnie zrobiłbym ledwie część tego, co mogłem zrobić we Francji i starał się o pracę w akademii, czego bym nie znosił, bo jestem wolnym ptakiem. Nie zmienia to faktu, że lubię do Łodzi przyjeżdżać.

Michał Batory studiował na jednym roku m.in. z cenionym współcześnie łódzkim malarzem Dariuszem Fietem, właścicielem Galerii Ultramaryna przy ul. Wólczańskiej, która pokazała rozmaite obiekty i małe plakaty autorstwa Michała Batorego. - Jestem autentycznie dumny, że razem studiowaliśmy - opowiada Dariusz Fiet. - Chciałbym, żebyśmy w Polsce i w Łodzi naprawdę docenili, że mieliśmy i mamy znakomitych artystów.

Warto zarazem przypomnieć, że ojcem Michała Batorego był reżyser i scenarzysta Jan Batory, twórca takich filmów, jak „Podhale w ogniu”, „O dwóch takich, co ukradli księżyc” (tej wersji z braćmi Kaczyńskimi), „Lekarstwo na miłość”, „Con Amore” czy „Zapach psiej sierści” oraz serialu i filmu „Karino”.

Paryż, który okazał się wielką szkołą życia

Do Paryża Michał Batory pojechał „maluchem”- w tamtym czasie powszechnie w Polsce kochanym fiatem 126p. Do tej pory nie wierzy, że w tym niewielkim autku zmieścił tak dużo rzeczy.

Działo się to w 1987 roku u - jak się później okazało, w co jednak wówczas nie każdy wierzył - schyłku epoki socjalistycznego „dobrobytu”. Michał Batory w upadek „słusznej” władzy również nie bardzo wierzył, w Łodzi był sam (ojciec zmarł, gdy artysta był jeszcze na studiach, matka, gdy otrzymał dyplom), brat wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, siostra mieszkała we Francji. Czuł, że w Polsce nic nie osiągnie, chciał robić plakaty, a w naszym kraju pogrążonym w permanentnym kryzysie niemal nikt ich wtedy nie zamawiał. Ożenił się z Francuzką, podjął decyzję o wyjeździe i otrzymał paszport w jedną stronę.

W Paryżu zaczął od nauki języka i rozmaitych dorywczych prac, aż zatrudnił się w agencji reklamowej, gdzie razem z innymi poznawał wchodzące dopiero na rynek pierwsze profesjonalne komputerowe programy graficzne.

- Nic nie stało się od razu, przeszedłem niezłą szkołę, nauczyłem się, że o zainteresowanie sobą trzeba walczyć - przyznaje Michał Batory. - Ale we Francji okazało się, że plakat jest bardzo ważnym elementem artystycznego i publicznego życia, instytucje go zamawiają, jest dla nich istotnym elementem identyfikacji i promocji.

Nie oznacza to, że o zlecenia nie trzeba zabiegać. Michał Batory ciągle bierze udział w konkursach (choć częściej jest już zapraszany jako juror), uczestniczy w spotkaniach, w których gdyby nie skutkowały szansą na zamówienie, pewnie by nie uczestniczył. Przyznaje przy tym, że jego atutami są kreatywność, analityczne podejście i szybkie tempo pracy - średnio plakat realizuje w tydzień. Zdaje sobie sprawę, że trzeba być obecnym w mediach, jest aktywny na Facebooku i Instagramie, bierze udział w rozmaitych konferencjach, prowadzi autorskie warsztaty. Zwraca też uwagę, że plastycy nie mają takich praw autorskich, jakie mają muzycy, scenarzyści czy kompozytorzy. Tu zasada jest prosta: jest klient, jest sprzedaż. Nie można żyć z tego, że się kiedyś zrobiło coś dobrego, docenionego.

Czego żałuje? - Że polskie ulice są teraz niemal pozbawione artystycznych plakatów. Swoją działalność traktuję dzisiaj niemal jak pracę edukacyjną u podstaw - mówi.

Oby nas jak najszybciej nauczył...

Plakaty, które dużo więcej mówią, niż pokazują
Dariusz Pawłowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.