Ojciec pedofil zabijał w nim dziecko. Dla sądu i prokuratury było to "złe wychowanie"

Czytaj dalej
Fot. Paweł F. Matysiak
Joanna Labuda

Ojciec pedofil zabijał w nim dziecko. Dla sądu i prokuratury było to "złe wychowanie"

Joanna Labuda

Mając dziewięć lat, Mikołaj (imię zmienione) nie chciał już żyć. Mówił, że jest nikim, śmieciem, że trzeba wywieźć go do lasu i zakopać. Życie zniszczył mu potwór, którego nazywał ojcem. Najpierw dotykał, całował, usypiał tabletkami. Później brutalnie gwałcił i zapraszał do udziału kolegów.

Koszmar chłopca mógł się skończyć kiedy miał 6 lat. Zawiedli prokuratorzy, sędziowie, eksperci i kuratorzy, którzy wtedy - mimo zgłoszeń - nie dostrzegli w Mikołaju ofiary pedofilii, a winę zrzucili na złe wychowanie, skazując w ten sposób niewinne dziecko na lata niewyobrażalnych cierpień i upokorzeń. Pomógł dopiero opiekun z pogotowia rodzinnego, do którego chłopiec trafił w 2016 roku.

Jak skończyła się ta sprawa, przeczytasz tutaj: Ojciec pedofil z kolegą gwałcił dziecko w Dopiewie

Grudzień 2016

Mikołaj ma dziewięć lat, mieszka z matką w podpoznańskim Zborowie. W domu się nie przelewa, matka pije, nie dba o dom, nie troszczy o syna. Chłopiec ma problemy z nauką, nie radzi sobie w szkole. Właśnie dlatego sąd decyduje, by natychmiast odebrać go spod jej opieki.

Ojciec pedofil zabijał w nim dziecko. Dla sądu i prokuratury było to "złe wychowanie"
Paweł F. Matysiak Wojciech. K., 50 lat. Ojciec chłopca oskarżony o gwałty ze szczególnym okrucieństwem

Na kilka dni przed wigilią przyjeżdżają po Mikołaja kurator i Krzysztof Matusiak, opiekun z pogotowia rodzinnego, do którego ma trafić. Chłopiec wpada w szał. Barykaduje się w pokoju. Krzyczy, że nigdzie nie pojedzie, że mają wypier*a-lać. Uspokaja się dopiero w rozmowie z Matusiakiem, który wytrąca mu z rąk wszystkie argumenty, dlaczego powinien zostać w tym domu. Jeszcze nie wie, że zaufał człowiekowi, który przerwie jego koszmar.

Sygnały były czytelne

Pierwszy dzień Mikołaj z nową rodziną wywołał u niego szok. Na grupowej wigilii, gdzie dzieci śpiewały, śmiały się i bawiły, siedział blady jak ściana.

Kolejne dni pokazały, że chłopiec ma potężne problemy z zachowaniem, nie umie dostosować się do żadnych norm i reguł panujących w nowym domu. Łamał je wszystkie, a co gorsza robił to z premedytacją, w sposób bardzo przemyślany.

Mikołaj zaczął przejawiać różne zachowania o charakterze seksualnym. Nie tylko wobec siebie, ale też innych dzieci, które przebywały w pogotowiu rodzinnym. Co noc się moczył, bawił genitaliami, a w internecie - posługując się profesjonalnymi hasłami - szukał pornografii.

- Jak tylko pojawił się w naszym pogotowiu, wiedzieliśmy, że to trudny przypadek. Przyszedł, jako biała karta, nie mieliśmy wielu informacji. W postanowieniu sądu znalazł się zaledwie sygnał o podejrzeniu, że mógł paść ofiarą molestowania

- wspomina Krzysztof Matusiak, opiekun.

- Mamy jednak w zwyczaju docierać do miejsc i ludzi, z którymi dziecko miało wcześniej kontakt. To szkoła, wychowawca i pedagog rzucili nam pierwsze światło na to, że podejrzenia miały solidne podstawy.

Ojciec pedofil zabijał w nim dziecko. Dla sądu i prokuratury było to "złe wychowanie"
Paweł F. Matysiak Marcin W., 38 lat. Przyjaciel ojca oskarżony o gwałty ze szczególnym okrucieństwem

Kilka lat wstecz

Już w 2013 roku, gdy Mikołaj miał zaledwie sześć lat, pracownicy socjalni dostrzegli, że dzieje się z nim coś złego. Miał nagłe wybuchy agresji, nie umiał zapanować nad swoją fizjologią, nie kontrolował oddawania kału.

W maju 2014 roku do Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego Poznań Grunwald i Jeżyce wpłynęło pierwsze pismo w tej sprawie. Wysłała je Czesława Leciejewska, dyrektorka Ośrodka Pomocy Społecznej w Dopiewie. Dziś nie może już - według prawnika - rozmawiać o Mikołaju, jednak wtedy mówiła otwarcie, że praca z jego rodziną trwała latami, a asystenci socjalni zrobili wszystko, co w ich mocy, by mu pomóc.

Zawiadomienie sądu nie przyniosło efektów. Ośrodek słał pisma i monity, jednak nie doczekał się nawet odpowiedzi. Sąd, co prawda wszczął postępowanie o odebranie praw rodzicielskich ojcu i ograniczenie ich matce, jednak z ustaleń śledczych, kuratora i biegłych psychologów nie wynikało, by Mikołaj był molestowany.

- Chłopiec niczego nie wyznał, a matka określała podejrzenia jako bzdurę. To dziecko było krzywdzone, ale złym wychowaniem, a nie wykorzystywaniem seksualnym

- tłumaczyła wówczas w rozmowie z „Głosem” sędzia Joanna Ciesielska-Borowiec z Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Ojciec pedofil zabijał w nim dziecko. Dla sądu i prokuratury było to "złe wychowanie"
Paweł F. Matysiak Karol K., 35 lat. Sąsiad oskarżony również m.in. o gwałty

Krótko po tym, ojciec chłopca związał się z inną kobietą, wyprowadził z domu i zaczął zabierać syna do siebie na weekendy. Koszmarne weekendy.

W 2015 roku 8-letni Mikołaj symulował w szkole seks z kolegą. Dyrekcja zawiadomiła policję, a zgłoszenie trafiło też do prokuratury na poznańskim Grunwaldzie. Rozpoczęło się kolejne postępowanie.

Biegły sądowy z zakresu psychologii dziecięcej nie potrafił dotrzeć do chłopca. Mikołaj milczał, a to jego słowa miały być głównym dowodem w sprawie. Było też badanie lekarskie. Specjaliści nie znaleźli na jego ciele jednak żadnych śladów przemocy. Śledztwo umorzono po raz drugi.

- Nie ma żadnych dowodów na to, że to dziecko było wykorzystywane seksualnie - mówił dziennikarce „Głosu” w 2015 roku Piotr Kotlarski, zastępca prokuratora rejonowego Poznań Grunwald i Jeżyce. - Z pewnością chłopiec jest zaniedbany wychowawczo, ale nie jest ofiarą molestowania.

Jestem śmieciem

To, czego przez lata nie zrobiły sądy, prokuratorzy, kuratorzy i eksperci sądowi, postanowiło zrobić pogotowie opiekuńcze. Krzysztof Matusiak i jego żona dali Mikołajowi szansę, próbowali go poznać, zrozumieć, poświęcili czas. Zaczęli szukać specjalistów, którzy byliby w stanie mu pomóc.

Ojciec pedofil zabijał w nim dziecko. Dla sądu i prokuratury było to "złe wychowanie"
Paweł F. Matysiak Krzysztof Matusiak z pogotowia rodzinnego dał Mikołajowi szansę. Choć chłopiec próbował się izolować, wciągnął go w życie rodziny po to, by zobaczył, że można inaczej - normalnie żyć. Gdy dzięki temu poczuł się bezpiecznie, opowiedział, co go spotkało

Diagnoza była brutalna. Psychiatra stwierdził u chłopca traumę wczesnodziecięcą, zespół zaburzenia więzi i zespół stresu pourazowego. Na taki często cierpią żołnierze wracający z wojny. W wieku 10 lat Mikołaj zaczął przyjmować leki psychotropowe.

Mimo to, nadal nie potrafił dostosować się do życia w nowym domu. Nienawidził kobiet i nienawidził siebie. Mówił, że jest nikim, śmieciem, że nie chce żyć. Nie miał żadnych marzeń, wartości i planów.

- Ciężko było wypracować z nim system zasad, ponieważ nie chciał przyjmować nagród. Przez to nie było podstawowej metody motywującej do dobrego zachowania. Kary przyjmował chętnie. Potrafił je nawet negocjować, dlatego też nie spełniały swojej roli

- opowiada Krzysztof Matusiak.

Dla Mikołaja kobiety i dziewczynki, zwłaszcza w jego wieku, znajdowały się najniżej w hierarchii. Nawet najbliższą mu wtedy panią Arletę, która razem z mężem prowadzi pogotowie, potrafił kilka razy uderzyć w twarz pięścią.

Ojciec pedofil zabijał w nim dziecko. Dla sądu i prokuratury było to "złe wychowanie"
Paweł F. Matysiak Krzysztof Matusiak z pogotowia rodzinnego

Opiekunowie nie poddawali się, ale zaczęli zastanawiać, gdzie popełniono błąd?

Ojciec

Od momentu zamieszkania w pogotowiu, przez wiele tygodni Mikołaj nie chciał mieć kontaktu z matką. Często odwiedzał go natomiast ojciec, a jeszcze częściej dzwonił.

- Zapytaliśmy sąd, czy w świetle podejrzeń, które pojawiały się wcześniej, nie został orzeczony zakaz kontaktów z dzieckiem. Otrzymaliśmy odpowiedź, że tak - przyznaje Krzysztof Matusiak.

To kolejne uchybienie instytucji państwowej, które naraziło to dziecko na niebezpieczeństwo. Dlaczego sąd nie poinformował o tak istotnej zmianie nowych opiekunów Mikołaja? Dlaczego sami musieli tego dociekać?

O zakazie wiedział tylko... sam ojciec, który wbrew prawu przyjeżdżał do Mikołaja, zaznaczał swoją obecność i nie pozwalał mu się od siebie uwolnić.

Rok 2017

Na przełomie stycznia i lutego 2017 roku opiekunowie, wiedząc już o zakazie, wprowadzili go w życie. Chłopiec przestał widywać się z ojcem.

Nowa rodzina codziennie wpajała Mikołajowi do głowy trzy zasady. Po pierwsze - to, co działo się kiedyś, już się skończyło. Drugie - w pogotowiu rodzinnym jest bezpieczny. Po trzecie - już nigdy nie spotka osób, które zrobiły mu krzywdę.

Dopiero terapia i definitywne zerwanie kontaktów z ojcem zaczęły przynosić efekty. Mikołaj powoli się otwierał. Niestety, pierwszy psychiatra, z którym zaczął rozmawiać o swoich przeżyciach, nie udźwignął ciężaru jego doświadczeń. Zrezygnował. Nie chciał słuchać.

Kolejne próby, u nowego psychiatry, też nie były łatwe. Mikołaj wchodził do gabinetu, kładł się na podłodze, odwracał tyłem do lekarza, wypinał pupę, był wulgarny i złośliwy.

- Miał napady złości, a wtedy musieliśmy go przytulić i przytrzymać tak długo, aż puszczą mu wszystkie hamulce. Wtedy płakał, trząsł się, ślinił. Powoli dochodził do siebie i można było z nim porozmawiać. Uświadomiono nam, że podczas terapii nie będzie lepiej, bo zanim się oczyści

- będzie tylko gorzej - mówi Matusiak.

Prawda boli

Mikołaj odblokował się, gdy uwierzył, że jest bezpieczny. Ze szczegółami opisał do czego zmuszał go ojciec. Gdzie i w jaki sposób dochodziło do gwałtów. Mówił też, że często podawał mu coś, po czym zasypiał i budził się obolały.

Ojciec pedofil zabijał w nim dziecko. Dla sądu i prokuratury było to "złe wychowanie"
Łukasz Gdak Zborowo, z którego pochodzi Mikołaj, leży kilkanaście kilometrów od Poznania

Oprócz ojca, wskazał dwóch mężczyzn, którzy wykorzystywali go seksualnie. To kolega taty i sąsiad. Wymienił ich z imienia i nazwiska, dokładnie opisał, co mu zrobili.

Dzieci wyrażają swoje emocje i doświadczenia także w rysunkach. Mikołaj narysował wiele ilustracji pokazujących, co tak naprawdę działo się w jego domu. Stworzył komiks pornograficzny. Podpisał, kto jest kim, określił role, zadania, zachowania. Z obrazków, które dla większości dzieci w tym wieku, są opisem pięknego świata, u Mikołaja wyłaniał się zapis gwałtów. Gwałtów zbiorowych. Rysunki są dowodem w sprawie.

Brutalna prawda pokazała też mechanizm działania ojca. Dlaczego Mikołaj nie chciał nagród? To „tatuś” zabronił mu przyjmować czegokolwiek od innych, by ktoś nie zachęcił go do wyznania prawdy. Dlaczego milczał? To „tatuś” powiedział mu, że nawet jak jest daleko, to wszystko widzi i słyszy, a jeśli chłopiec piśnie słówko, może trafić do więzienia.

Mikołaj tego nie chciał. Był lojalny wobec kata. Ojciec nauczył go, że relacje seksualne, jakie ich łączą, są dobre.

- Jestem emerytowanym policjantem i wiedziałem, że jak tylko chłopiec się otworzył, a każde wypowiedziane przez niego słowo było ogromnym sukcesem, to muszę zabezpieczyć te rozmowy dowodowo. Zacząłem je nagrywać. Najpierw na telefon, później kamerę. Złożyłem zawiadomienie do prokuratury i zeznania. Wobec pedofilów nie mam żadnych skrupułów. Tak to ruszyło

- mówi Krzysztof Matusiak.

Bał się wracać do domu

Zborowo, z którego pochodzi Mikołaj, leży kilkanaście kilometrów od Poznania. To mała wieś, w której wszyscy się znają, jednak na widok dyktafonu i aparatu niektórzy nabierają wody w usta.

Matki chłopca, z którą chcieliśmy porozmawiać, nie ma w domu. Drzwi zarasta trawa, a na klamce wisi pajęczyna.

- Nie widziałem jej od półtora roku. Tylko czasami widuję jej starszą córkę - mówi nam sąsiad, którego spotykamy na wsi. Znał Mikołaja, ale nie wspomina go z uśmiechem na twarzy. - To był smutny chłopak, kręcił się tu i tam. Kiedyś, gdy wrócił ze szkoły busikiem, kolega pytał go na przystanku, czemu nie idzie prosto do domu. Powiedział, że nie spieszy mu się, bo się boi. Już wtedy musiało tam się coś dziać - opowiada.

Ludzie w Zborowie przekonują, że nie wiedzieli o molestowaniu. Choć stoi tam dom przy domu, barak przy baraku, nikt nie słyszał płaczu Mikołaja. Nikomu nic nie powiedział, nie szukał pomocy. Czy mu wierzą? Tak. O ojcu mówią, że wydawał się spokojny, dopóki nie zaczął zadawać się z Marcinem W. - kolegą którego Mikołaj wskazał w rozmowach i na rysunkach.

- To kryminalista. W swoim życiu spędził w więzieniu już co najmniej kilka lat. Kradł, pobił jednego z naszych sąsiadów. Wąchał rozpuszczalnik, a później dostawał na głowę

- mówi kobieta, która woli zostać anonimowa. Boi się, że mężczyzna może wyjść z więzienia i wrócić do Zborowa.

Sąsiedzi wspominają, że gdy w 2014 roku ojciec Mikołaja wyprowadził się z domu, wynajął z Marcinem W. i jego rodzicami mieszkanie w Poznaniu. To okres, gdy po pierwszym zawiadomieniu pomocy społecznej sąd nie odebrał mu praw rodzicielskich. Ojciec przyjeżdżał wtedy do Zborowa i zabierał Mikołaja na weekendy. Ten ponoć zapierał się i nie chciał jeździć.

Proces pedofilów

Mikołaj przebywał w pogotowiu rodzinnym od grudnia 2016 roku do października 2017 roku. To czego instytucje państwowe nie zrobiły przez blisko cztery lata, Krzysztofowi Matusiakowi udało się zrobić w zaledwie dwa miesiące. W lutym 2017 roku zabezpieczone nagrania rozmów przekazał prokuraturze,która rozpoczęła śledztwo. Trzecie.

Ojciec Mikołaja - Wojciech K., przyjaciel - Marcin W. i sąsiad - Karol K. zostali zatrzymani w marcu 2017 roku. Do dziś wszyscy przebywają w areszcie. W czerwcu tego roku w poznańskim Sądzie Okręgowym ruszył ich proces. Zakutych w kajdanki na salę rozpraw doprowadzili policjanci.

Według śledczych, Wojciech K. i Marcin W. wielokrotnie zgwałcili chłopca i wymuszali na nim inne czynności seksualne. Działali razem i ze szczególnym okrucieństwem. Żeby się zaspokoić, pokazywali Mikołajowi filmy pornograficzne.

Ojciec Mikołaja usłyszał też inne zarzuty. Jest oskarżony o pokazywanie dwójce innych dzieci, jak wykonuje czynności seksualne oraz naruszenie nietykalności cielesnej policjanta.

Ojciec pedofil zabijał w nim dziecko. Dla sądu i prokuratury było to "złe wychowanie"
Paweł F. Matysiak

Na ławie oskarżonych siedzi też 35-letni Karol K. To sąsiad rodziny. Według śledczych, wielokrotnie zgwałcił chłopca i zmuszał do innych czynności seksualnych.

Wojciech K., Marcin W. i Karol K. nie przyznają się do winy. Grozi im nie mniej niż pięć lat bezwzględnego pozbawienia wolności.

Zapytaliśmy prokuraturę, dlaczego umorzyła wcześniejsze postępowania: - Zapadły takie decyzje, ponieważ zebrany wtedy materiał dowodowy został tak oceniony przez prokuratora - ucina Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami. Sędzia wyłączył jawność, by oszczędzić chłopcu dalszych przykrości.

- Dlaczego otworzył się przede mną? Mikołaj spędzał z nami cały swój czas. Nie dwie godziny, jak z psychologiem za biurkiem, który pyta: Co ci robił tata? Wciągaliśmy go w życie rodzinne, żeby przesiąkł dobrem. Nie chciał, izolował się, ale chodził na spacery, pomagał w ogrodzie, w garażu - wspomina opiekun z pogotowia rodzinnego. Uwierzył, kiedy konsekwentnie powtarzaliśmy mu, że jest dobry i bezpieczny

- mówi Krzysztof Matusiak.

***

Mikołaj ma dziś 11 lat. We wrześniu 2017 roku sąd przeniósł go z pogotowia opiekuńczego do ośrodka terapeu-tyczno-wychowawczego, gdzie specjaliści próbują wyprowadzić go na prostą.

Jego sytuacja nadal jest niezwykle trudna. Mimo że koszmar, w którym żył przez wiele lat, skończył się, Mikołaj nie potrafi odnaleźć się w społeczeństwie. Przebywał na zamkniętym leczeniu psychiatrycznym, ale udało mu się wrócić do placówki. Jak mogłoby wyglądać jego życie dzisiaj, gdyby już w 2014 roku państwo dostrzegło w nim ofiarę pedofilii, a nie niewychowanego łobuza?

ZOBACZ TAKŻE: Pedofile i gwałciciele z Wielkopolski. Oni są w Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym [ZDJĘCIA]

Joanna Labuda

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.