Nikt nie idzie do escape roomu, by walczyć o życie
Zakładają ci czarny worek na głowę, gaszą światło. Adrenalina kipi - trochę się denerwujesz, chcesz wygrać. Nie boisz się, że coś się stanie - mówi doświadczony gracz escape roomów. - Dopiero po Koszalinie zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę daję się zamykać w pułapce.
Na początku był zwykły tekst na ekranie monitora. Tajemnica, zagadka. Jej rozwiązanie pozwalało otworzyć wirtualny zamek. To były pierwsze tzw. escape games, gry ucieczkowe, przodkowie dzisiejszych escape roomów.
- Gra w takim pokoju zagadek to i adrenalina, i przede wszystkim świetna zabawa - mówi Łukasz Panek, fan gier w escape roomach.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.
już od
2,46 ZŁ /dzień