Nie ma cudów, tylko odwaga chirurgów

Czytaj dalej
Fot. Małgorzata Genca
Maria Mazurek

Nie ma cudów, tylko odwaga chirurgów

Maria Mazurek

Nożem grzebie w czymś, co stanowi o istocie jestestwa: w mózgu. Jak się pomyli, pacjent może stać się kimś innym: agresywnym, otępiałym, bez świadomości.

Jest coś magicznego w grzebaniu nożem w czymś, co stanowi o istocie naszego jestestwa.

Dawno temu myślano, że tym magicznym organem jest serce. Dziś wiemy, że jest nim mózg. To jak w pani książce dla dzieci: wątroba, jajniki i mięśnie spierają się o to, które ważniejsze [prof. Kwiatkowski był konsultantem medycznym książki „Sen Alicji” - przyp. red]. Ale rolę szefa, ostatecznie, muszą oddać mózgowi. Operowanie tego narządu, to prawda, jest uzależniające.

Bo daje poczucie władzy i sprawstwa?

Nie, to nie to.

To co?

„Fortepian Szopena” Norwida zaczyna się takim zdaniem: La musique est une chose etrange! Muzyka jest rzeczą dziwną. Dziwną, bo zaskakuje. Można 100 razy słuchać jednego utworu i za 101 znów odkrywać w nim coś nowego. Podobnie jest z neurochirurgią, neurologią. Ciągle nas zaskakuje. Dziesięcioro dzieci chorych na tę samą chorobę, a u każdego przebiega ona inaczej.

Wie pani, ja ostatnio przestałem dyżurować - bo młodzi muszą się uczyć, a dobry nauczyciel, moim zdaniem, daje im tę możliwość. I właściwie mogłoby się wydawać, że po ponad 30 latach pracy to na takim dyżurze już nic mnie nie zaskoczy; żadna siekiera w głowie, wbity pręt, dramatyczne pogryzienia przez psa, rozwarstwiający się guz - mam całą kolekcję zdjęć takich przypadków. Ale jednak, szczególnie w niedziele, kiedy dyżury są najtrudniejsze, kiedy zazwyczaj zdarzają się najcięższe urazy, a chirurg musi natychmiast podejmować decyzję, bardzo mi tego brakuje. Tak jak po tym, kiedy przestałem jeździć karetką (jeździłem zwykłą, a potem „erką”) do chorych - kiedy słyszałem syrenę ambulansu, aż mnie skręcało, że to nie ja nią jeżdżę.

Te lata pracy nauczyły pana inaczej patrzeć na ludzi?

To jest piętno wykonywania tego zawodu: patrzę na ludzi i wykrywam u nich chorobę. Czasem nie potrzebuję do tego rezonansu ani tomografu.

Dlaczego mówi pan o tym: piętno? To chyba wspaniała umiejętność.

Wcale nie, przerażająca. Pamiętam, poszedłem kiedyś na obiad do przyjaciółki mojej mamy, jednocześnie - krakowskiej dziennikarki. Stwierdziłem, że ma raka trzustki. Diagnoza się potwierdziła, a ta kobieta - proszę wziąć pod uwagę, że mówię o bardzo bliskiej mi osobie - po dwóch tygodniach zmarła. Myśli pani, że to było wspaniałe? Że było w ogóle potrzebne?

Czytaj dalej i dowiedz się:

  • jakie przypadki najbardziej zapadły lekarzowi w pamięć?
  • kiedy lekarza przepytywał... ksiądz z Watykanu? 
  • którzy przypadek został uznany za cud w Prokocimiu?
Pozostało jeszcze 80% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.

    już od
    2,46
    /dzień
Maria Mazurek

Jestem dziennikarzem i redaktorem Gazety Krakowskiej; odpowiadam za piątkowe, magazynowe wydanie Gazety Krakowskiej. Moją ulubioną formą jest wywiad, a tematyką: nauka, medycyna, życie społeczne. Jestem współautorką siedmiu książek, w tym czterech napisanych wspólnie z neurobiologiem, prof. Jerzym Vetulanim (m.in. "Neuroertyka" i "Sen Alicji"), kolejne powstały z informatykiem, prof. Ryszardem Tadeusiewiczem i psychiatrą, prof. Dominiką Dudek. Moją pasją jest łucznictwo konne, jestem właścicielką najfajniejszego konia na świecie.

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.