Na obozie harcerskim na Pomorzu zginęły dwie dziewczyny. W sprawie tej oskarżono trzy osoby. Ich proces toczy się w Łodzi

Czytaj dalej
Wiesław Pierzchała

Na obozie harcerskim na Pomorzu zginęły dwie dziewczyny. W sprawie tej oskarżono trzy osoby. Ich proces toczy się w Łodzi

Wiesław Pierzchała

Na procesie w sprawie pamiętnej tragedii na obozie harcerskim w Suszku na Pomorzu, gdzie podczas nawałnicy zginęły dwie łódzkie harcerki, w poniedziałek zeznawali jako świadkowie dwaj uczestnicy: 14-letni Szymon C. i 17-letni- Jakub B. Proces toczy się w Sądzie Rejonowym Łódź – Śródmieście.

Z relacji obu harcerzy wynikało, że na obozie było wyznaczone miejsce zbiorki w przypadku zagrożenia. Był to młody las zwany młodnikiem, do którego prowadziły znaki. Jednak podczas nawałnicy, gdy widoczność była zerowa – z powodu ściany deszczu i nocnych ciemności – nikt nie szukał znaków, tylko pędził przed siebie, aby ratować życie. Jedni do tzw. zgrupca, czyli siedziby komendy obozu w jego centrum, a potem do młodnika, a inni od razu do młodnika. Sytuacja stała się ekstremalna.

- Przerażony wybiegłem z namiotu. Pędziłem do „zgrupca”. Czułem silny strach. Wokół było pełno powalonych drzew. Razem z kolegami schowałem się pod jednym z nich. Spadły na nie jeszcze dwa drzewa, ale na szczęście to pierwsze zwalone drzewo, pod którym się schroniliśmy, wytrzymało ich ciężar. Niektórzy ukryci pod drzewem płakali lub krzyczeli. Uspokajałem ich. Wokół były ciemności rozświetlane jedynie przez błyskawice. W ich blasku zauważyłem, że wszystkie drzewa wokół zostały zwalone – zeznał Szymon C.

Relacja jego kolegi z obozu była podobna

Podczas nawałnicy drzewa padały na namioty

- Nagle zaczął wiać bardzo silny wiatr i na nasz namiot runęło drzewo. Wybiegliśmy z namiotu i pobiegliśmy w stronę młodnika. W trakcie biegu usłyszałem syrenę alarmową i zauważyłem, że drzewa padały też na inne namioty. Schowaliśmy się pod jednym z zawalonych drzew i tam przeczekaliśmy nawałnicę. Jak się uspokoiło to udaliśmy się do młodnika. Tam już byli kadrowcy. Zaczęło się liczenie harcerzy. Z mojej drużyny na szczęście nikogo nie brakowało – stwierdził Jakub B.

Niestety, nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Dwie harcerki, 13-letnia Asia i 14-letnia Olga, zostały przygniecione przez drzewa i - mimo prób reanimacji – zginęły na miejscu.

Trzy osoby oskarżone: komendanci obozu i urzędnik

W sprawie tej tragedii na ławie oskarżonych zasiadają: 28-letni Mateusz I., który był wtedy komendantem i 51-letni jego zastępca Włodzimierz D., a także 69-letni Andrzej N., ówczesny szef wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego starostwa w Chojnicach.

Prokuratura zarzuciła komendantom nieprawidłowości w organizacji obozu harcerskiego i akcji ewakuacyjnej, narażenie jego uczestników na utratę zdrowia lub życia oraz nieumyślne spowodowanie śmierci dwóch harcerek. Natomiast Andrzej N., który jest już na emeryturze, usłyszał zarzut niedopełnienia obowiązków polegający na tym, że nie przekazał na niższy szczebel alertu pogodowego z Gdańska, w którym była mowa o nadchodzącej nawałnicy.

Pozostało jeszcze 1% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Wiesław Pierzchała

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.