Moda na amerykański futbol. Rekrutacja w gdyńskim zespole [ZDJĘCIA]

Czytaj dalej
Fot. materiały prasowe
Marcin Lange

Moda na amerykański futbol. Rekrutacja w gdyńskim zespole [ZDJĘCIA]

Marcin Lange

Czterdziestu chętnych podjęło rękawicę, przyszło na testy i próbuje dostać się do drużyny Seahawks Gdynia. Po pierwszych treningach została już jednak tylko połowa kandydatów.

Futbol amerykański to dyscyplina, która mimo bardzo skomplikowanych zasad zdobywa w Polsce coraz większą popularność. A jednym z najlepszych zespołów w kraju jest Seahawks Gdynia. Klub w miarę regularnie, raz-dwa razy do roku, organizuje nabór chętnych do uprawiania tej dyscypliny. Ostatni odbył się przed około miesiącem, a my postanowiliśmy się przyjrzeć kandydatom i prześledzić ich próbę zostania futbolistą amerykańskim.

Na ogłoszenie o naborze odpowiedziało około czterdziestu osób, w większości mających już za sobą przygodę ze sportem - rugbistów, piłkarzy, lekkoatletów, pojawił się nawet jeden siatkarz. Nie zabrakło jednak też takich „prosto z ulicy”.

- Nie jest to rekordowa liczba, były bowiem nabory, na których pojawiało się więcej osób - mówi Michał Radelicki, menedżer zespołu i, pytany o nadzieje związane z naborem, dodaje: - Kto wie, może trafią się perełki, osoby obdarzone wybitnym talentem, które wzmocnią pierwszy zespół.

Piątek, późny wieczór. Na zewnątrz panuje już zmrok, a jego efekt potęguje dość obfita ulewa. Na korytarzu w budynku pod trybunami Narodowego Stadionu Rugby wyczekuje kilkudziesięciu młodzieńców. Da się wyczuć podenerwowanie. Kto wie bowiem, może stoją właśnie u progu wielkiej kariery. Część z nich stoi samotnie - to z reguły przybysze „z kraju” - z Koszalina, Słupska, Łazisk Górnych czy nawet Katowic. Dla gry w futbol amerykański gotowi są całkowicie zmienić swoje życie.

- Cieszy nas jednak, że przyjechali ludzie z całej Polski. Świadczy to bowiem o renomie naszego klubu - mówi Michał Radelicki.

Natomiast dwu-, trzyosobowe grupki to przeważnie mieszkańcy Trójmiasta i bliskich okolic, którzy skrzyknęli się i wspólnie postanowili przeżyć sportową przygodę, próbując wywalczyć sobie miejsce w Seahawks Gdynia.

- Co cię skłoniło, aby spróbować sił w futbolu amerykańskim? - pytamy na oko 20-letniego, dobrze zbudowanego kandydata na sportowca.

- Szukam czegoś, jakiegoś sposobu na wolny czas. Zobaczyłem ogłoszenie o naborze, więc postanowiłem podjąć rękawicę. Zwłaszcza że lubię oglądać w telewizji amerykańskie rozgrywki, więc zasady ogarniam. Zobaczymy, jak to będzie - stwierdził nasz rozmówca.

- Mnie z kolei kolega, z którym razem trenowaliśmy rugby kiedyś, namówił do przyjścia. O, ten, który stoi tam z boku. Spróbuję się, co mi szkodzi - wyjaśnia młody, krępy mężczyzna.

Typowo sprawnościowe testy rozpoczynają się w strugach ulewnego deszczu. Tak obfitych, że trudno z kilkunastu metrów dostrzec sylwetki kandydatów na futbolistów. Skoki wzwyż, w dal czy bieg na 40 jardów dodatkowo utrudnia im brak odpowiedniego do takich warunków obuwia. Efekt jest taki, że testowani się ślizgają na sztucznej nawierzchni boiska, co rusz zaliczając wywrotki.

- Z nikogo nie rezygnujemy po pierwszych zajęciach. Na to zdecydowanie za wcześnie, wszyscy dostaną szansę w kolejnych treningach - zapowiedział Michał Radelicki, a trener Seahawks Maciej Cetnerowski przyznaje, że niektórzy kandydaci budzą spore nadzieje. Którzy z nich - nie chciał jednak zdradzić.

Kolejny trening, niespełna tydzień później. Pojawili się wszyscy kandydaci, a warunki do treningów tym razem sprzyjały. Ćwiczenia? Dość banalne - przysiady, pompki, pajacyki czy krótkie przebieżki. Co jednak rzucało się w oczy, nie wszyscy potrafili tak proste czynności wykonywać. Jeden z kandydatów na przykład miał ogromne problemy z koordynacją przy robieniu pajacyków. Sam chyba jednak zdał sobie z tego sprawę i na kolejnych zajęciach już się nie pojawił. Systematycznie zaczęli się wykruszać też następni i po miesiącu treningów grupa zmniejszyła się o mniej więcej połowę.

- W zdecydowanej większości zostali ci, którzy wcześniej mieli już coś wspólnego ze sportem. Mam już pewien pogląd na to, czego mogę po nich oczekiwać i do obsady jakich pozycji mogliby się nadawać - mówi Maciej Cetnerowski. - Myślę, że grupa już się znacząco nie zmniejszy. Do końca roku pracować będziemy nad motoryką i przygotowaniem fizycznym. Później nastąpi praca nad poruszaniem się po konkretnych pozycjach i treningi w kompletnym stroju - dodaje szkoleniowiec.

Kiedy natomiast najlepsi będą mieli okazję zagrać w drużynie? Jak przekonuje Michał Radelicki, na to potrzeba roku. Wtedy pojawi się dla nich szansa gry w rezerwach. A stamtąd już droga do pierwszego zespołu będzie znacznie krótsza.

Marcin Lange

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.