Młodzi sportowcy bez badań, bo skończyły się limity NFZ

Czytaj dalej
Fot. Karolina Misztal
Anna Mizera-Nowicka

Młodzi sportowcy bez badań, bo skończyły się limity NFZ

Anna Mizera-Nowicka

Młodzi sportowcy i uczniowie szkół sportowych nie uczestniczą w lekcjach wychowania fizycznego i treningach. Powód? Brak aktualnych badań sportowych, bo przychodnie medycyny sportowej nie są w stanie zbadać tak dużej liczby młodych ludzi.

Białaczka, wady serca, cukrzyca - tak poważne choroby wykrywają lekarze medycyny sportowej u młodych sportowców. Specjaliści ostrzegają, że jeśli nie będzie się ich regularnie badać, będzie dochodzić do tragedii. Tymczasem rodzice sportowców lamentują, że aby się dostać na takie badania, trzeba czekać miesiącami.

- Jest rozporządzenie ministra sportu i turystyki, by podczas rekrutacji do klasy czy szkoły sportowej uczeń miał między innymi aktualne badania od lekarza sportowego - mówi Krystyna Turnowiecka, dyrektor Ogólnokształcących Szkół Sportowych w Gdańsku.- Potem musi je odnawiać. Trenerzy pilnują, by badania były aktualne. Jeśli takie nie są, nie mogą dopuścić uczniów do zajęć sportowych.

Kolejki do przychodni najdłuższe są właśnie jesienią, dlatego obecnie na treningach w wielu szkołach sportowych zrobiło się pusto. - Mam grupę, w której nie ćwiczy połowa uczniów. Niektórzy na badania będą czekać dwa, trzy miesiące. Za tyle nieobecności nie powinnam ich klasyfikować - mówi pani Marta, nauczycielka w jednej z trójmiejskich sportowych podstawówek. - A jeśli nie dopuszczam ich do treningów, to burzę też okres przygotowawczy do zawodów.

Problemy z długimi kolejkami zgłasza też wicedyrektor ds. sportowych w Zespole Kształcenia Podstawowego i Gimnazjalnego nr 17 w Gdańsku. - Koniec roku to masakra. Rodzice płacą za badania, albo jeżdżą z dziećmi do Żukowa czy Pruszcza Gdańskiego - mówi Mirosław Plutowski.

- Mój syn w tym roku zaczął treningi piłki nożnej. Aż się rwie do treningów i zawodów. Ale co to za trenowanie, jeśli trener nigdzie go nie może wystawić, bo syn nie ma zrobionych badań sportowych - denerwuje się pan Łukasz, tata 7-latka z Gdańska. - Badań nie możemy zrobić, bo w przychodni na Zaspie trzeba czekać dwa miesiące, a w Etermedzie trzy.

W szkołach sportowych uczniowie nie uczestniczą w lekcjach wf. ani w treningach. Powód - nie mają aktualnych badań lekarskich, bo kolejki w przychodniach
Karolina Misztal

Problemu nie ukrywają poradnie. Dzwoniąc do Etermedu, można usłyszeć automatyczną sekretarkę, która informuje, że ze względu na ograniczone limity z NFZ kolejki są długie. - Mamy kilku lekarzy i odpowiednie zaplecze, więc bylibyśmy w stanie przyjmować więcej sportowców, ale limit punktów na realizację tych badań określa kontrakt zawarty z NFZ - tłumaczy Andrzej Lato, prezes Etermedu. - Czasem przyjmujemy więcej pacjentów i zwracamy się do NFZ o zapłatę nadlimitów, ale poradnie medycyny sportowej nie są priorytetowo traktowane. A my za darmo nie możemy badać, bo lekarz czy pielęgniarka też potrzebują wynagrodzenia.

Podobnie wypowiada się rzecznik spółki Copernicus, w której skład wchodzi poradnia medycyny sportowej działająca przy szpitalu na Zaspie. - Zapotrzebowanie na świadczenia w tej poradni jest znacznie większe niż kontrakt, który mamy. Na teraz przekroczenie kontraktu wynosi około 25 procent - informuje Katarzyna Brożek.

Tymczasem rzecznik pomorskiego NFZ zastrzega, że na razie nie ma mowy o większym finansowaniu. - Musielibyśmy mieć więcej środków, by zwiększać kontrakty. Brakuje pieniędzy na wszystko, nawet na świadczenia nielimitowane, ratujące życie - onkologię, kardiologię. Nie ma co się łudzić, że coś się nagle zmieni. Wysokość kontraktów była znana, strony, podpisując je, wiedziały, na co się godzą - podkreśla Mariusz Szymański.

Ceny badań sportowych wykonywanych prywatnie sięgają nawet 250 zł. Trzeba jednak pamiętać, że poradnie sportowe, aby wydać sportowcowi „zdolność,” wykonują szeroką diagnostykę: badania laboratoryjne, antropometryczne, EKG, próby wysiłkowe na bieżni lub ergospirometrze, konsultacje okulisty, laryngologa, stomatologa i ortopedy, a w przypadku niektórych dyscyplin sportowych konieczne mogą być też RTG, spirometria, EEG głowy, konsultacja neurologiczna itp.

- Co roku muszę składać sprawozdanie do Towarzystwa Medycyny Sportowej i informuję, ile wydałam orzeczeń o niezdolności całkowitej, a ile o okresowej. To przykre, ale podczas takich badań wykrywamy dużo chorób, na przykład w ostatnich trzech latach dwie białaczki, małopłytkowość, cukrzyce, wiele wad serca i anemii. To pokazuje, że badania są konieczne - podkreśla dr Jadwiga Jurkowska, lekarz medycyny sportowej z poradni sportowej na Zaspie.

Inny specjalista w tej dziedzinie przyznaje, że są kluby, które - chcąc uniknąć kolejek - korzystają z usług prywatnych lekarzy.

- Kilka lat temu doszło do śmierci młodego zapaśnika ze szkoły mistrzostwa sportowego, który miał wystawioną „zdolność”. Okazało się, że lekarz pytał zawodników, czy dobrze się czują, i bez badania stawiał im potrzebną pieczątkę. A ten chłopiec miał wadę serca - opowiada lekarz. - Na szczęście coraz więcej trenerów i sędziów na to nie pozwala, bo nie chcą przeżywać śmierci młodych ludzi na boisku.

[email protected]

Anna Mizera-Nowicka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.