Mieszkamy w bloku, który nazywa się Unia [wywiad]

Czytaj dalej
Fot. Jaroslaw Pruss
ROZMAWIAŁ JACEK DEPTUŁA

Mieszkamy w bloku, który nazywa się Unia [wywiad]

ROZMAWIAŁ JACEK DEPTUŁA

Rozmowa z Januszem Zemke, europosłem SLD, o ewentualnych konsekwencjach debaty w UE na temat Polski.

- Czy wczorajsze brukselskie spotkanie Donalda Tuska, szefa Rady Europejskiej, z prezydentem Andrzejem Dudą to pojednawczy znak przed dzisiejszą debatą na temat Polski w Parlamencie Europejskim?
- To bardzo pozytywny sygnał i fakt, a przede wszystkim dobre jest to, że nie doszło do ostrzejszej wymiany zdań. Jednak trzeba zadać pytanie, co jest dziś w interesie obozu rządzącego z PiS. To, żeby wokół Polski był spokój, aby mogli robić, co chcą. Unia powinna także milczeć i uważać, że wszystkie zmiany w Polsce są dobre, dokonywane zgodnie z regułami demokracji. Problem w tym, że jedna partia ma w ręku wszystkie instrumenty władzy, a pan prezydent nie powiedział ani słowa, co może zrobić wobec narastających konfliktów w kraju i Europie.

- Na to pytanie odpowiedział Jarosław Kaczyński - PiS nie ugnie się wobec unijnych nacisków.
- Zapewne także w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Ale ze strony prezydenta Andrzeja Dudy nie padł wczoraj ani jeden konkret dotyczący unijnych zarzutów wobec Polski. Miłe słowa pana prezydenta o polskiej demokracji i zgodzie to za mało. Spodziewałem się, że Andrzej Duda powie, iż włączy się w rozwiązanie naszych kłopotów.

- To chyba nie najlepiej rokuje dzisiejszej debacie europejskiej na temat Polski?
- Nie rozumiem twardego stanowiska pana Kaczyńskiego. To przypomina mi taką sytuację: oto mąż bije w domu żonę i jest przekonany, że sąsiedzi nie powinni się do tego wtrącać. Mają siedzieć cicho i udawać, że nic się nie dzieje. Nasz kłopot polega na tym, że nie mieszkamy w wolno stojącym domku, tylko w bloku o nazwie Unia Europejska.

- Pańskim zdaniem europosłowie Platformy mogą dziś zaognić konflikt na oczach siedmiuset unijnych deputowanych?
- Nie sądzę, w tej debacie nie jest tak, że każdy może zabrać głos. Potrwa ona 90 minut i na każdą frakcję - a jest ich osiem - przypadają trzy wypowiedzi. Czas jest więc ograniczony. W tych frakcjach, w których są Polacy, na pewno nie zabraknie ich głosu.

- Czym może się skończyć ta debata?
- Na pewno żadne decyzje czy konkretne zalecenia nie zapadną. Mimo że to debata, którą można nazwać informacyjną i nie niesie ona żadnych konsekwencji, to pogłębi niekorzystny obraz naszego kraju. Każde z 28 państw ma swoje problemy, ale nikomu nie zależy na tym, by mówić o nich na europejskim forum. Co portugalski eurodeputowany wie o polskich problemach? Niewiele, natomiast dziś się przekona, że u nas źle się dzieje np. ze zmianą prawa czy mediami publicznymi.

- Jeśli debata nie zagraża jakimiś konsekwencjami, to właściwie czego się obawiamy?
- Polska, tak jak każdy kraj Wspólnoty, ma w Unii wiele interesów. To liczne duże inwestycje, jak choćby kolejowy szlak Bałtyk - Adriatyk. Są to miliardowe projekty komunikacji transeuropejskiej. Jeśli rząd nie naprawi stosunków z Brukselą, prędzej czy później za to zapłacimy. Oczywiście, nie tak, że Unia nam coś zabierze, ale nam po prostu dodatkowo czegoś nie da. Może też pojawić się wiele problemów z rozliczaniem inwestycji albo procedury będą się przeciągać itp.

- Trudno znaleźć w tym, co Pan mówi, jakieś optymistyczne prognozy.
- Jestem pesymistą dlatego, że nie widzę pozytywnego rozwiązania konfrontacji, którą mamy w Polsce. Nie rozumiem, dlaczego pan prezydent nie chce zaprzysiąc trzech prawidłowo wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Dzięki temu jeden poważny konflikt zostałby zażegnany. Po drugie - bardzo poważnie obawiam się, że prokuratura w rękach PiS będzie narzędziem walki politycznej. Obawiam się też o finanse państwa i nowe, upartyjnione kadry w administracji państwowej.

ROZMAWIAŁ JACEK DEPTUŁA

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.