Michał Fajbusiewicz. Czyli pan od „997”

Czytaj dalej
Fot. Marcin Oliva Soto
Anna Stasiewicz-Mąka

Michał Fajbusiewicz. Czyli pan od „997”

Anna Stasiewicz-Mąka

Obraz o Janie Karskim, słynnym kurierze Polskiego Państwa Podziemnego, nazywa filmem swojego życia. Żałuje, że nikt o tym filmie nie pamięta.

Znani aktorzy latami nie mogą „odkleić” się od jednej postaci. Dla jednych to zbawienie, dla innych przekleństwo. Michał Fajbusiewicz wolałby się kojarzyć z filmem o Janie Karskim niż tropieniem przestępców, ale „dziewiątki” zostaną chyba z nim na zawsze.

Dziewiątki”, czyli używane przez jego twórców określenie kultowego już programu. Kultowy, bo w najlepszym czasie wyprzedzała go tylko „Niewolnica Isaura”.

„Myślisz „Michał Fajbusiewicz”, mówisz: „Magazyn Kryminalny 997”. I jest w tym sporo racji. Przeszło 700 zrealizowanych odcinków, ponad 300 przestępców schwytanych dzięki programowi i w najlepszym czasie 17 milionów widzów” - tak zaczyna się książka „Fajbus - 997 przypadków z życia”.

Jak wspomina Michał Fajbusiewicz w rozmowie z Onet.pl, szedł kiedyś przez łódzkie osiedle Retkinia - było lato, wszystkie okna pootwierane, a z tych okien słychać było „Magazyn Kryminalny 997”.

Sam Fajbusiewicz zdaje sobie sprawę, że jest w szufladzie „997” i wszyscy kojarzą go z krwią i morderstwami.

Ze słynnym Fajbusem rozmawia Magdalena Omilianowicz, pierwsza dziennikarka, która miała okazję rozmawiać z Leszkiem Pękalskim „Wampirem”. Na podstawie tej rozmowy powstała książka „Bestia”.

Fajbusiewicz opowiada, że na planie „997” nie był jedynie reżyserem, bywał księdzem czy prokuratorem. - Przebywałem wśród tych ludzi, rodzin zamordowanych. Przychodziła matka zamordowanej córki, płakała w rękaw, przytulała się. „Niech pan znajdzie tego mordercę” - słyszał.

[polecane]13662070,13869024[/polecane]

Listy wysyłane przez rodziny tytułowano „pułkownik albo major Fajbusiewicz”.

„Przygoda” ze zbrodnią Michała Fajbusiewicza rozpoczęła się od programu „Stan krytyczny”, w którym pokazywano ciemne zakamarki ludzkiej duszy - opowieści o narkomanach, prostytutkach, seryjnych mordercach.

W pierwszych odcinkach „997” w ogóle nie widzieliśmy Michała Fajbusiewicza, chociaż on ten program wymyślił. Wcześniej został z tej telewizji wyrzucony i nie mógł się pokazywać na wizji. Do prowadzenia programu został wytypowany... milicjant, to był Jan Płócienniczak. Pomysł kontrowersyjny, ale widzom chyba się spodobał, bo Płócienniczak za „997” dostał w 1988 roku Wiktora.

Niemal natychmiast po emisji pierwszego programu wpadł pierwszy sprawca - morderca warszawskiej pielęgniarki. Poszedł do jednego z barów, gdzie poznał swoją pierwszą ofiarę. Personel, mimo przefarbowanych włosów i zmiany fryzury, rozpoznał zabójcę.

1995 rok - inscenizacja zabójstwa dziennikarza radiowego Artura Korczaka. Został znaleziony w bramie kamienicy na Pradze z obrażeniami głowy. Jeden ze statystów wydał się Fajbusiewiczowi za bardzo „zaangażowany” w program. Bo niby skąd znał tyle szczegółów?

Później okazał się jednym z trzech sprawców morderstwa dziennikarza, który zginął, bo nie chciał poczęstować napastników papierosem.

Podobna sytuacja wydarzyła się na planie odcinka o zabójstwie starszej kobiety z Pustowa. Do udziału w rekonstrukcji zgłosił się mężczyzna, który później okazał się zabójcą staruszki.

A przecież powszechnie mówi się, że przestępca wraca na miejsce zbrodni.

Bywało, że w niektóre sprawy ze swojego programu Michał Fajbusiewicz angażował się szczególnie. Jak choćby zaginięcie łódzkiej dziennikarki, zresztą byłej narzeczonej Fajbusiewicza, Barbary Chrzczonowicz. Fajbus przyznaje, że ta historia nie daje mu spokoju do dziś. Bo do dziś nie udało się ustalić, co się z Chrzczonowicz stało.

Z kolei sprawę zaginięcia, a później zamordowania Krzysztofa Olewnika, syna właściciela zakładów mięsnych, Michał Fajbusiewicz uznaje za swoją osobistą porażkę. Na prośbę rodziny zajmował się przypadkiem Krzysztofa, pół roku po jego zaginięciu. Nie ukrywa, że sam nie wierzył w to, że Olewnik może jeszcze żyć (żył ponad rok od porwania). I właśnie tę niewiarę nazywa swoją porażką. Ma też żal do siebie, że bardziej nie nagłośnił sprawy, że nie naciskał kolegów z innych mediów, by się nią zajęli.

Michał Fajbusiewicz nie chce być jedynie panem od magazynu 997. Dlatego zaczął robić programy, na przykład o... modzie. Jak sam mówi, by oderwać się od świata przemocy. W karierze Fajbusiewicza jest też dokument o pierwszym dziecku z probówki, o najlepszych knajpach w Łodzi, a nawet programy kabaretowe. Jest dumny, że jego skecz „Silna wola” ma 4 miliony wejść na YouTube!

ZOBACZ TAKŻE: Morderstwo z Inowrocławia w Magazynie Kryminalnym 997

Obraz o Janie Karskim, słynnym kurierze Polskiego Państwa Podziemnego, nazywa filmem swojego życia. Żałuje, że nikt o tym filmie nie pamięta, chociaż został nakręcony jeszcze za życia Karskiego. - Przywrócenie pamięci o profesorze Karskim to rzecz najważniejsza - wyznaje w książce.

Wielka pasja Michała Fajbusiewicza to podróże. Odwiedził już 150 krajów.

Pasją zaraził go nauczyciel geografii w liceum. Zaczęło się od górskich wycieczek, a potem podróżowanie i zwiedzanie przeniosło się na cały świat. Fajbusiewicz nie był jeszcze w Australii, bo - jak mówi - potrzeba na to 3-4 tygodni, a on wciąż nie ma tyle czasu. Za to w Kambodży jadł szczury, a w Laosie trafił na pieczone nietoperze. Na Sri Lance omal nie zginął w lawinie błotnej, a na lotnisku wzięto go za arabskiego terrorystę.

Mimo że dobiega siedemdziesiątki, wciąż ma apetyt na życie, chociaż planów na starość jeszcze nie. Spełnił swoje marzenie, by po przejściu na emeryturę wybudować dom na Pojezierzu Drawskim, który nazywa swoim azylem.

Fajbusiewicza wciąż można zobaczyć w telewizji, chociaż jego ukochane „997” prowadzi już ktoś inny. Pojawia się za to w innych programach o tematyce kryminalnej, bo jak przyznaje „krew na ekranie sprzedaje się znacznie lepiej niż ciekawe losy, biografie”.

Na koniec Magdalena Omilianowicz pyta Fajbusiewicza: - To co ty jeszcze wywiniesz Michale?

Odpowiada: - Zobaczymy, co się jeszcze wydarzy. Sam jestem ciekaw.

W tekście wykorzystałam fragmenty wywiadu Jarosława Kuźniara z Michałem Fajbusiewiczem „Onet rano” oraz książki „Fajbus - 997 przypadków z życia”.

Anna Stasiewicz-Mąka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.