Jarosław Zalesiński

Metropolia wysysa i wspiera swoje peryferia

Metropolia wysysa i wspiera swoje peryferia  Fot. Kazimierz Netka
Jarosław Zalesiński

Kongresy Smart Metropolia organizowane są przez Miasto Gdańsk od pięciu lat (w tym roku pałeczkę przejęło Stowarzyszenie Obszar Metropolitalny Gdańsk-Gdynia-Sopot). Co roku pod innym hasłem. Hasło tegoroczne brzmiało „Otwartość i bezpieczeństwo”. Jednak to nie kwestie bezpieczeństwa okazały się na tegorocznym kongresie najważniejsze. Od pierwszego panelu, i tak do samego końca, zaczęto rozmawiać o tym, czy jest o czym rozmawiać.

Kopalnia złota w Rumi

- Mam problem z mówieniem o metropoliach - wyznał w tej pierwszej dyskusji Paweł Chorąży, jedyny rządowy gość kongresu, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju. - Wydaje mi się ono na wyrost, oderwane od rzeczywistości

Chorąży przekonywał dalej, że większość mieszkańców tych polskich miast, które nazywane są „metropoliami”, na to miano „wybuchnęłaby śmiechem”. Tak naprawdę bowiem, mówił wiceminister, w skali Europy jedynie jedno-dwa spośród polskich miast mieści się w kategorii „metropolie”, a w skali świata - żadne.

Z pewnością jednak to nie wzgląd na poczucie humoru mieszkańców dużych polskich miast kazało wiceministrowi Chorążemu dystansować się od słowa „metropolie”, tylko wzgląd na politykę obecnego rządu, który chciałby przestawić zwrotnicę i wspierać raczej rozwój średnich i małych miast, niż największych ośrodków metropolitalnych. Wiceminister ujawnił przy tej okazji, że każdy z urzędników, pracujących nad Strategią na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, został przez ministra Morawieckiego zobowiązany do co najmniej dwóch wycieczek do miast powiatowych. - Dopiero poza metropoliami widać napięcia związane z nierównym tempem rozwoju - mówił wiceminister Chorąży. - I nie widać „rozlewania się” dobrobytu.

- Z przerażeniem patrzę, że prace nad tworzeniem metropolii znów są odkładane - żywo zareagował na wystąpienie wiceministra Chorążego Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. - Metropolie w Polsce istnieją, to niezbity fakt. Jakaś forma wyrównywania szans musi oczywiście istnieć, potrzebne są programy dla średnich i małych miast, ale my bez odpowiedniej ustawy dusimy się.

„Ustawa” to oczywiście ustawa o związkach metropolitalnych, rzutem na taśmę przyjęta przez poprzedni rząd i wstrzymana przez obecny.

- Gdyby w Rumi odkryto złoto, nie poradzilibyśmy sobie z jego zagospodarowaniem, jeśliby każda gmina działała osobno - tak w ramach jednego z paneli przekonywała o konieczności wprowadzenia w życie ustawy o związkach metropolitalnych posłanka PO Małgorzata Chmiel.

Argumenty „za” rozwojem dużych miast oraz argumenty „przeciwko” takiej polityce przewijały się w wielu dyskusjach. Próbowano też te argumenty równoważyć. - Miasta i stymulują rozwój całego regionu, i „wysysają” go - przekonywał np. Paweł Rabiej, poseł Nowoczesnej, prawdopodobny kandydat tej partii w wyborach prezydenta Warszawy. - Ale dosypywanie peryferiom i przycinanie rozwoju dużych miast nie byłoby sensowne. Nie tędy droga.

- Niegdyś położony został tak mocny akcent na dużych miastach, bo mieliśmy szybko się rozwijać - tłumaczył dotychczas obowiązującą politykę prof. Witold Orłowski. - Jako ekonomista nadal uważam, że najszybszy rozwój osiągniemy dzięki inwestowaniu w metropolie. Ale chyba zaczynamy dojrzewać do tego, by brać pod uwagę równowagę w rozwoju.

Niektórzy dyskutanci apelowali, by nie myśleć o problemie „metropolia czy peryferia” w krótkiej perspektywie, polegającej na liczeniu, gdzie mieszka więcej wyborców danej partii. W głosach innych można było usłyszeć wnioski wyciągnięte z dalekiej, wydawałoby się, rzeczywistości, czyli niedawnych wyborów w Stanach. - Populiści wybierani są tam, gdzie jest największe rozgoryczenie - przypominał prezydent Słupska Robert Biedroń.

Wyprowadzki z molochów

Światowy sznyt to w ogóle właściwość Kongresów Smart Metropolia. Organizatorzy dbają zawsze, by wśród gości znalazły się intelektualne gwiazdy ze świata. Jedną z tegorocznych gwiazd była prof. Saskia Sassen z Columbia University. Jej wystąpienie, co ciekawe, nie było już utrzymane w tak entuzjastycznym tonie, jak to prezentowali prelegenci z minionych lat, chętnie głoszący, że to burmistrzowie rządzą dziś światem. Owszem - mówiła prof. Sassen - globalizacja oznacza, że miasta mogą dziś współpracować ze sobą, niezależnie od rządów, o od lat 80. stały się ośrodkami tworzącymi bogactwo. Ale oznacza to też problemy, np. powstawanie w miastach korporacyjnych centrów ze szklanymi wieżowcami oraz zaniedbanych przedmieść. Niedogodności życia w miastach molochach powodują - mówiła profesor - że coraz częściej wyprowadzają się z nich mieszkańcy.

Parametry ekonomiczne to bowiem tylko jedna strona medalu. - Bezpieczeństwo związane jest z tym, że nie grozi nam wykluczenie ekonomiczne - przekonywał prof. Marco Trombetta, Argentyńczyk, mieszkający w Londynie. - Ale to także sprawa czystego powietrza czy tego, jak ludzie odnoszą się do kobiet na ulicy. O bezpieczeństwie trzeba myśleć kompleksowo.

Tegoroczny kongres Smart Metropolia był niewątpliwie taką propozycją kompleksowego myślenia o rozwoju miast.

Jarosław Zalesiński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.