Marek Rybkiewicz: Potrzebowałem odpoczynku po Sokole

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Kapica
Miłosz Bieniaszewski

Marek Rybkiewicz: Potrzebowałem odpoczynku po Sokole

Miłosz Bieniaszewski

Z Markiem Rybkiewiczem, byłym trenerem m.in. Wólczanki Wólka Pełkińska i Sokoła Sieniawa, rozmawiamy o Arce Gdynia, przewadze nart nad snowboardem i dlaczego jest skazany na ryby.

Co obecnie porabia Marek Rybkiewicz?

W sumie to nic (śmiech). Czekam na jakieś oferty. Na razie zgłosił się jeden klub z okręgówki i, jak nie pojawi się nic z wyższej ligi, to pewnie skorzystam. Pół roku bez pracy w piłce to sporo.

Czyli mocno ciągnie pana do piłkarskiej szatni?

Teraz już tak, ale po takim klubie jak Sokół Sieniawa, potrzebny był mi odpoczynek. To specyficzne miejsce pracy i można tam przejść prawdziwą szkołę. Ja ją przeszedłem i teraz szukam spokojniejszego zajęcia.

Telefon długo milczał, czy był pan po prostu wybredny?

Nie ma jakiegoś wielkiego zainteresowania moją osobą. W Stali Rzeszów jest dobrze, Resovia też sobie nieźle radzi, a Karpaty Krosno idą inną drogą. Z 4 ligi też jakoś specjalnie nikt nie dzwoni. Możliwe więc, że zostanie dla mnie tylko klasa okręgowa.

W wolnym czasie jeździł pan na mecze, czy raczej wybierał transmisje telewizyjne z tych ciut lepszych lig?

Coś tam widziałem. Często bywałem na Polonii Przemyśl, raz byłem na Stali Rzeszów. No i oczywiście mecze w niższych ligach. Z obiegu więc nie wypadłem. Te ciut lepsze ligi też oglądam (śmiech).

Bliska panu Wólczanka jest na dobrej drodze do powrotu do 3 ligi...

Kibicuję im bardzo mocno. Chciałbym, aby wrócili do 3 ligi i myślę, że im się to uda. Muszą mieć jednak pokorę.

Zaskoczyło pana, że tak szybko się w Wólce Pełkińskiej pozbierano po wielkiej tragedii, jaka miała miejsce w Wielką Sobotę?

Minęło dopiero siedem miesięcy, a wydaje się, jakby to było dawno temu. W Wólczance zbudowali dobry zespół. Przyszli choćby Walat czy Bańka, i dla mnie niespodzianką by było, jakby nie awansowali.

Izolator Boguchwała może jeszcze stanąć na drodze Wólczance?

W piłce wszystko jest możliwe. Przede wszystkim nie mogą stracić czujności. Przykładem niech będą Karpaty Krosno, które miały jeszcze większą przewagę nad Stalą Rzeszów, a i tak dały się wyprzedzić w końcówce sezonu. Wólczanka nie może lekceważyć żadnego z rywali. Jeśli tak się stanie, to awansuje.

Wiadomo, że jest pan fanem Arki Gdynia. Jak pan oceni postawę beniaminka ekstraklasy?

W sumie to jestem trochę zaskoczony. To jednak efekt ciężkiej pracy całego sztabu szkoleniowego i drużyny. W Arce nie mają jakiegoś olbrzymiego budżetu, ale stawiają tam na swoich ludzi. Może nie wejdą na poziom Ligi Mistrzów, ale z każdym rokiem będzie lepiej. W Gdyni jest kierunek pracy, który mi się podoba. Na to ósme miejsce zasłużyli. Jest to może trochę wynik ponad stan, ale bardzo bym chciał, aby się utrzymali w pierwszej ósemce, bo na dole gra się dużo trudniej. Jak to się mówi: lepiej grać o awans, niż o utrzymanie.

Miał pan okazję być na jakimś meczu Arki?

Byłem na derbach z Lechią Gdańsk.

Jak atmosfera?

Genialna, jak zwykle (śmiech). Tam nawet w czasach gorszych atmosfera zawsze była super. Z Arką piłkarze szybko się wiążą. W sumie nie wiem, z czego to wynika.

Może to zasługa powietrza?

Może faktycznie chodzi o ten jod, którym ludzie się pozytywnie zarażają (śmiech).

Mistrzem Polski ponownie będzie Legia Warszawa?

Wszystko na to wskazuje. Piłka jest jednak bardzo przewrotna. W kwietniu jako trener Sokoła Sieniawa byłem w Lublinie na meczu z Motorem. Jacek Magiera doradzał tam działaczom w sprawach sportowych. On jest teraz trenerem mistrza Polski, a ja...nie (śmiech). W Legii trafił na podatny grunt, wiedział jak dotrzeć do piłkarzy i mają tego efekty. Lech Poznań może jednak im zagrozić. Też gra dobrą piłkę i będzie godnym rywalem dla warszawian.

Legia po Lidze Mistrzów odjedzie stawce?

Finansowo pewnie tak. Teraz życzę jej, aby w Lidze Europy powalczyła. Ajax Amsterdam jest w zasięgu. Z budżetem więc pewnie odskoczą rywalom, ale jakby tylko pieniądze decydowały o końcowym wyniku, to mistrzem świata byłby Katar albo Arabia Saudyjska. Na szczęście nie tylko one decydują. Mieliśmy niezły tego przykład w finale Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie o mały włos Japończycy nie pokonali Realu Madryt. Przecież gdyby o wszystkim miała decydować kasa, to byłoby to nudne.

Kiedy rozmawialiśmy poprzednio, to wspominał pan o możliwym stażu w Gdyni. Udało się go odbyć?

Jeszcze nie. Nie chciałem przeszkadzać w trudnym momencie. Po awansie mieli co robić i lepiej było się nie narzucać. Może uda się podczas okresu przygotowawczego. W trakcie ferii na pewno będę w Trójmieście i zajrzę do klubu.

Od lat jest pan związany z Przemyślem. W tym mieście futbol chyli się ku całkowitemu upadkowi?

Wierzę, że nie. I w Polonii i w Czuwaju spędziłem trochę czasu i jestem z nimi związany. Wygląda to jednak groźnie. Nie daj Boże, żeby Polonia spadła, to będzie bardzo niewesoło. Nie widać też, aby Czuwaj miał wrócić do wyższej ligi. Faktycznie, nie wygląda to za ciekawie.

Polonia Przemyśl przedstawiła właśnie plany remontu stadionu. Może to będzie pozytywny bodziec?

Mam nadzieję, bo to miasto zasługuje na dobry sport, a teraz zdecydowanie go brakuje. Taka 3 liga powinna być normalnością.

Czego można panu życzyć z okazji zbliżających się świąt?

Spokoju, i niech ten następny rok będzie trochę lepszy od mijającego. Nie jestem zachłanny, więc tylko trochę (śmiech).

Święta spędzi pan w rodzinnym gronie, czy planuje może jakiś wyjazd?

W domu razem z rodziną.

Czyli barszczyk i karpik?

Ksywa „Ryba” do czegoś zobowiązuje (śmiech). Do tego pochodzę z Mazur, a więc jestem wychowany na rybach i wędkowaniu. A co za tym idzie, skazany na rybki (śmiech).

A Sylwester na balu czy na stoku?

Jestem raczej zwolennikiem spędzania tego czasu na sportowo.

Narty czy snowboard?

Zdecydowanie narty. W tej kwestii jest tradycjonalistą. Pewniej się czuję mając dwie deski na nogach (śmiech).

Miłosz Bieniaszewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.