rozm. Jacek Klein

Marcin Jastrzębski, prezes Grupy Lotos: Pracownicy są dla nas bardzo ważni

Marcin Jastrzębski, prezes Grupy Lotos SA Fot. Karolina Misztal Marcin Jastrzębski, prezes Grupy Lotos SA
rozm. Jacek Klein

Rozmowa z Marcinem Jastrzębskim, prezesem Grupy Lotos SA.

Jesteśmy na kilka dni przed Forum Ekonomicznym w Krynicy Zdroju. Grupa Lotos co roku w nim uczestniczy, w tym roku także jest zaangażowana merytorycznie. Jakie tematy poruszy?
Przede wszystkim chcemy zwrócić uwagę na przyszłość sektora naftowego i paliwowego. Jako branża stoimy bez wątpienia przed dużym wyzwaniem, jakim jest elektromobilność i jej wpływ na sektor Oil & Gas. Temat ten jest kluczowy dla naszego rynku, dlatego zaprosiliśmy do udziału w dyskusji grono znakomitych ekspertów.

Czuje Pan już na plecach oddech branży energetycznej w związku z rozwojem rynku samochodów elektrycznych? Prognozy mówią, że do 2050 roku rynek aut spalinowych będzie już schyłkowy.

Spodziewam się, że w krajach rozwiniętych może to nastąpić nawet szybciej. W Polsce również taki scenariusz jest możliwy. W 2022 roku autonomiczne samochody będą już najprawdopodobniej w masowej sprzedaży, co spowoduje bessę w branży motoryzacyjnej. Ze względu na swobodny i wygodny dostęp do systemów CarSharingu nie będziemy potrzebować aż tylu aut.

Przyszłość dla firmy nie wygląda kolorowo?
Bez przesady, intensywnie pracujemy, by być beneficjentem nowych trendów. Do produkcji aut elektrycznych, jak i wielu innych rzeczy potrzebne są produkty ropy naftowej. Ponadto jeszcze przez długie lata będziemy wykorzystywać węglowodory do produkcji energii elektrycznej. Elektromobilność jest dla nas nie zagrożeniem, a wyzwaniem. Jestem przekonany, że jako Grupa Kapitałowa jesteśmy w stanie odnieść wymierne korzyści z rozwoju tego segmentu. W końcu nie po to budujemy najnowocześniejszą rafinerię, aby ją zamknąć za kilkanaście lat.

To, co się dzieje za oknem biura, robi wrażenie. Instalacji rafinerii przybywa, jest ich już dużo więcej, co zresztą każdy może zobaczyć z odległości kilku kilometrów. Projekt EFRA, czyli efektywnej rafinacji, wart 2,3 miliarda złotych, zaawansowany jest w 80 procentach. Kiedy otwarcie?
Otwarcie już w przyszłym roku, a więc zgodnie z harmonogramem. Dzięki poprzednim programom inwestycyjnym, takim jak Program 10+, już teraz mamy bardzo nowoczesną infrastrukturę. Finalizacja projektu EFRA przełoży się na dodatkowe korzyści. Będziemy wytwarzać mniej niskomarżowych produktów, co da nam dodatkowe 2 dolary z każdej przerobionej baryłki ropy. Dzięki zakończeniu projektu staniemy się dodatkowo najnowocześniejszą rafinerią w Europie. Na Zachodzie rafinerie są zamykane, my zaś się rozwijamy i inwestujemy. To jest przykład tego, jak różny jest rynek. Mamy bardzo dobre wyniki finansowe i ambicje, by być firmą nie tylko strategiczną dla kraju, ale i marką rozpoznawalną w świecie. Dostosowujemy strukturę grupy do wymagań rynkowych tak, aby była ona jak najbardziej efektywna.

Czują to chyba pracownicy. Domagali się podwyżek, był spór zbiorowy z centralami związkowymi. Zakończył się podwyżkami rzędu 250-350 złotych miesięcznie lub nagrodą jednorazową. Negocjacje nie były chyba łatwe?

Cały czas byłem spokojny o dobry rezultat rozmów. Wiadomo, że przy lepszej sytuacji w firmie związki walczą o podwyżki. Zresztą podczas rozmów padł argument, że podwyżki były nawet wtedy, kiedy sytuacja była zła. Przyznam, że nie działają na mnie takie tezy, zwłaszcza jeśli się spojrzy na warunki płacowe w naszej spółce. Mamy w firmie średnią płacę około 2,5-krotnie wyższą niż w kraju. Podwyżki muszą być przede wszystkim racjonalne. Pracownicy są dla nas bardzo ważni i zależy nam na nich. Przygotowujemy nowy system motywacyjny i system szkoleń. Chcemy pomagać pracownikom w rozwoju osobistym i stworzyć warunki do lepszej i przyjemniejszej pracy. Ludzie ambitni i pracowici są przyszłością Lotosu.

Głośny ostatnio był spór w spółce Lotos Kolej. Pracownicy wyszli przed zakład w proteście przeciwko działaniom nowego zarządu i upolitycznieniu stanowisk kierowniczych? Sytuacja została uporządkowana?
Konflikt i protesty, o których mówimy, był konfliktem personalnym. Prezes, który urzędował przez 20 lat, zatrudnił każdego pracownika spółki. Wobec nowo przyjętych odczuwana była niechęć, podważanie doświadczenia i kwalifikacji. Z mojej perspektywy zmiany w działalności firmy nie są jeszcze wystarczające. Lotos Kolej jest naszą istotną spółką i musi działać na korzyść całej grupy kapitałowej. Obecny zarząd ma postawione cele strategiczne i musi z determinacją je wprowadzać. Stopniowo obniżamy wartość kontraktu na przewozy dla Lotosu. Pierwsza obniżka wyniosła 5 procent i konieczne będą kolejne. Spółka pozbywa się także deficytowych umów z innymi firmami. Musi stać się konkurencyjna i zawalczyć o klientów zewnętrznych.

Mamy za sobą półroczne podsumowania wyników finansowych Grupy Lotos. Zyski są wyższe niż w analogicznym okresie roku ubiegłego, ale II kwartał był słabszy od tego z 2016 roku. Jakie były powody?
Na pewno duże znaczenie miał postój remontowy w gdańskiej rafinerii. Przypomnę, że zakład wstrzymał produkcję przez blisko półtora miesiąca. Mimo to wyniki po sześciu miesiącach są lepsze niż w zeszłym roku, co pokazuje trafność założeń naszej strategii. Mam nadzieję, że kolejne miesiące utwierdzą nas w tym jeszcze lepszymi rezultatami. Duże znaczenie ma ponadto skuteczna walka rządu z szarą strefą w branży obrotu paliwami, której rezultatem jest wzrost zapotrzebowania praktycznie na wszystkie nasze produkty. Na szczęście po remoncie zwiększyły się nasze możliwości produkcyjne i aktualnie przygotowujemy się do sprostania rosnącemu popytowi na nasze wyroby. Brakuje nam jednak już między innymi pojemności magazynowej. Jeśli chodzi o samą rafinerię, mamy powody do zadowolenia.

Rynek zwrócił jednak uwagę na kurczące się wydobycie i rezerwy surowca w portfelu koncernu. Łącznie wydobycie dzienne zmniejszyło się w pierwszym półroczu o blisko 3 tysiące baryłek, czyli o około 11 procent, a rezerwy ropy z 72,7 do 65,4 miliona baryłek, czyli o 10 procent.
To niekorzystna tendencja, którą będziemy musieli odwrócić. Spadek produkcji i wydobycia może trochę martwić. Spadku produkcji na złożu bałtyckim B8 można się było jednak spodziewać. Dołożymy wszelkich starań, aby to zmienić i nadrobić zaległości. Kolejnym ważnym elementem, który pozwoli zatrzymać spadek produkcji surowca, są złoża norweskie. Cały czas szukamy możliwości zwiększenia ilości złóż w naszym portfelu.

Norwegia zezwoliła na nowe odwierty na koncesjach, w których udziały ma Lotos. Firma, jak wiem, myśli także o nabyciu udziałów w nowych złożach.
Musimy dokonać zakupu istniejących złóż, jeżeli chcemy odwrócić trend spadkowy. Nie wiem, jakie było podejście wcześniej, ale oceniam, że zasób złóż, jakie mamy w portfelu, jest kompletnie niewystarczający w stosunku do naszych aspiracji. Złoża norweskie, oceniane jako dojrzałe, powoli się wyczerpują. Aby realnie mówić o segmencie upstreamu, musimy w perspektywie kilku lat dojść do poziomu 40-50 procent zabezpieczenia zapotrzebowania rafinerii surowcem posiadanym w złożach. To niezbędna asekuracja na wypadek wzrostu cen. Dzisiaj ceny ropy są umiarkowane, marże rafineryjne wysokie, ale przecież trend ten nie będzie trwał wiecznie.

To będzie tylko kierunek norweski?
Oczywiście nie. Mam nadzieję, że już niedługo wejdziemy na rynek złóż brytyjskich. Nie jest to łatwy proces. Firmy, wiedząc, że mamy strategię pozyskiwania złóż, kierują się tym w rozmowach z nami. Musimy zachować cierpliwość w negocjacjach i nie kupować wszystkiego, co jest na sprzedaż. To są trudne rozmowy, zwłaszcza że na rynek weszło dużo tak zwanych łowców złota, czyli funduszy kapitałowych, które nie są doświadczone w branży, ale chcą bardzo dużo i bardzo szybko zarobić.

Jakie działania jest w stanie podjąć spółka, jeśli chodzi o zwiększenie produkcji na złożach bałtyckich?
Na złożu B8, kolokwialnie rzecz ujmując, zawalone zostało zatłaczanie, czyli pompowanie wody do złoża w celu wypchnięcia surowca. Prace, które firma Petrobaltic wykonała dotychczas, nie przyniosły spodziewanych efektów i trzeba wdrożyć nowe działania naprawcze. Inżynierowie pracują obecnie nad tym, by jak najszybciej ten problem rozwiązać.

Jak duże znaczenie ma tutaj przeciągający się od 2014 roku remont platformy Petrobaltic?
Duże. Proszę pamiętać, że na złożu B8 mamy obecnie platformę tymczasową, która nie jest w pełni przeznaczona do funkcji, jaką obecnie spełnia. Oczywiście dojście do pełnego planowanego wydobycia będzie możliwe tylko wówczas, kiedy postawimy na złożu docelową platformę, ale nawet przy tej tymczasowej mamy problemy z wydobyciem. To wielka troska zarządu Petrobalticu.

Możemy mówić o przybliżonych terminach, kiedy platforma stanie na nogach nad złożem?
W tej chwili trudno odpowiedzieć. Jak wiadomo, zostało złożone doniesienie do prokuratury związane ze sposobem przeprowadzania remontu, które podpisałem osobiście, kiedy jeszcze byłem w zarządzie spółki Petrobaltic. Projekt był prowadzony źle, w związku z czym mamy do czynienia z wieloma zastanymi problemami. Otrzymaliśmy od Petrobalticu propozycje działań usprawniających przeprowadzenie uruchomienia platformy. Obecnie trwają ostatnie analizy i w ciągu tygodnia-dwóch podejmiemy decyzję, jakich zmian dokonać, aby maksymalnie zniwelować opóźnienia.

W tym roku projekt nie zostanie ukończony?
W tym roku projekt na pewno jest zagrożony.

Oprócz B8, Lotos ma jeszcze na Bałtyku złoża B4, B6, B21. Jaki mają potencjał wydobywczy?
Są jeszcze Litwa i Łotwa. Obecnie analizujemy możliwość zakupu kolejnej platformy wydobywczej, więc projekty te oceniamy jako perspektywiczne. To jest dobry moment na rynku na wydawanie pieniędzy w obszarze wydobycia, a więc czy to zakupu złóż, czy infrastruktury. Na rynku panuje bowiem w tym momencie nadpodaż. Jak wspomniałem, chcemy się rozwijać w kierunku wydobycia pokrywającego 40-50 procent zapotrzebowania rafinerii, z tego względu musimy inwestować.

Koncern przedstawił nową strategię dla segmentu wydobywczego. Powołana została nowa spółka Lotos Upstream, która ma konsolidować całą działalność w tym zakresie. Jakie miejsce w tej strukturze zajmie Petrobaltic?
Propozycja zmian nie jest niczym nadzwyczajnym. Powszechną na świecie praktyką jest rozdzielanie funkcji właściciela wydobycia od funkcji utrzymania i serwisu. Tą drogą chcemy podążać. Lotos Upstream ma być docelowo właścicielem wszystkich złóż Lotosu, zwłaszcza tych nowo nabytych. Petrobaltic z kolei ma się stać spółką serwisową, która będzie się koncentrować nie tylko na usługach dla spółki matki, ale także świadczyć je dla podmiotów zewnętrznych. Silna specjalizacja jest niezbędna w obszarze wydobycia, by być efektywnym, gdy chodzi o koszty serwisu.

Dla pracowników Petrobalticu będzie to oznaczać niekorzystne zmiany, takie jak ograniczenia zatrudnienia czy skierowanie majątku do nowo tworzonych spółek?
Oczywiście, że norweskie czy litewskie spółki trafią do Lotos Upstream. W nowej strukturze znajdzie pracę także część osób, które się zajmowały obsługą tych projektów. Druga część zatrudnionych pozostanie w Petrobalticu i będzie robiła to, czym się zajmowała do tej pory. Całej tej zmiany nie przeprowadzamy po to, aby zmniejszyć skalę prac, a wręcz przeciwnie - aby ją zwiększyć. Nie chodzi nam o redukcję zatrudnienia. Petrobaltic nadal będzie wykonywał prace na potrzeby segmentu, ale będzie się także musiał postarać o zlecenia na zewnątrz.

Upstream, czyli prościej mówiąc - wydobycie, to jedno. Drugie źródło to import. W tym obszarze także sporo się dzieje. Mieliśmy w gdańskim porcie już kilka tankowców, m.in. z ropą irańską dla Lotosu, wcześniej z Arabii Saudyjskiej. Teraz Lotos chce testować surowiec zza Atlantyku?
Za chwilę przypłynie do nas statek z kanadyjskim surowcem. Kupujemy pierwszy transport w spocie, żeby przetestować ropę i potwierdzić, że uzyski, których się spodziewamy, są realne do osiągnięcia. Zamawiamy na testy tylko taki surowiec, który w teoretycznych wyliczeniach w naszym systemie daje dodatkowe korzyści finansowe. Mogę zapewnić, że nie zakontraktujemy do produkcji żadnego gatunku ropy z jakiegokolwiek kraju, jeżeli nie będzie to opłacalne i nie da nam przynajmniej takich marż, jakie dziś uzyskujemy. Nie chcę zdradzać tak zwanej kuchni, ale da się to oczywiście osiągnąć. Twierdzenie, że sprowadzanie ropy z odległych kierunków jest droższe, jest mitem. Wszędzie występują koszty transportu, a na cenę wpływa wiele zmiennych czy nowych czynników.

Poprzednie transporty zostały już przeanalizowane i przetestowane?
Oczywiście tak. Tylko bardzo nie lubię mówić o dywersyfikacji więcej niż to, że musi być. Negocjacje trwają i wywiady w mediach na tym etapie im z pewnością nie pomogą. Cokolwiek powiem na ten temat, może być użyte przeciwko nam w rozmowach z naszymi partnerami. Dlatego nie chciałbym w tym momencie o tym zbytnio mówić.

Przejdźmy do spraw lokalnych. Lotos to strategiczna dla Pomorza firma. Jej zyski pozwalają funkcjonować samorządom, instytucjom kultury, sportu i wielu innym. W ostatnich miesiącach można zaobserwować zmianę podejścia firmy do dzielenia się zyskami. Kierunek wspomagania finansowego się zmienił, niektórzy mówią o swego rodzaju wolcie, podając przykład odejścia od dofinansowania Opery Bałtyckiej czy Festiwalu Szekspirowskiego, zmniejszenia zaangażowania w Lechię Gdańsk.
Uważam, że każda działalność, także sponsorska, musi być skorelowana z celami, jakie chcemy osiągnąć. Tak jak wspomniałem, chcemy być czymś więcej niż firmą lokalną, choć w oczywisty sposób jesteśmy związani z Pomorzem. Stąd w tym roku trochę inaczej położone zostały akcenty w obszarze sponsoringu. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że doszło do wolty. Nadal wydajemy dużo pieniędzy na imprezy kulturalne czy sportowe.

Nie obawia się Pan, że rezygnacja ze wsparcia Opery Bałtyckiej czy ostatnio Festiwalu Szekspirowskiego zaszkodzi wizerunkowi firmy na Pomorzu?
Nie jest tak, że ograniczyliśmy naszą obecność, tylko inaczej kładziemy akcenty. Mamy do nadrobienia zaległości w innych regionach kraju. Chcemy się zajmować projektami na dużą skalę, takimi jak chociażby program rozwoju skoków narciarskich. Przyniosło to niebywałe rezultaty. Dla nas strategicznym partnerem będzie zimą Polski Związek Narciarski, a latem Polski Związek Piłki Nożnej. Jednocześnie rozwijamy program piłkarskiego szkolenia dzieci i młodzieży, wolimy pomagać klubom mniejszym, w mniejszych miejscowościach, niż klubom ekstraklasy.

Lotos jest znany na Pomorzu, a Pan Pomorze już zdążył poznać?
Dobrze znam Pomorze i dobrze się tu czuję. Abstrahując od pracy, od 20 lat regularnie spędzam z rodziną urlopy na kempingu na Helu, pływając na desce windsurfingowej i kite.

rozm. Jacek Klein

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.