rozmawiała Ryszarda Wojciechowska

Marcin Horała: Zmielenia nie będzie, ale referendum też nie [ROZMOWA]

Marcin Horała: Zmielenia nie będzie, ale referendum też nie [ROZMOWA] Fot. archiwum DB
rozmawiała Ryszarda Wojciechowska

Z Marcinem Horałą, pomorskim posłem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Ryszarda Wojciechowska.

Co Prawo i Sprawiedliwość zrobi z tym prawie milionem podpisów złożonych pod obywatelskim wnioskiem o przeprowadzenie referendum edukacyjnego?

Mimo że nie zgadzamy się z grupą inicjatywną, to tych podpisów ani nie zmielimy, ani też nie wyrzucimy do kosza. Podobnie jak w przypadku innych inicjatyw obywatelskich wniosek skierujemy do procedowania w Sejmie. I prawdopodobnie po pełnym legislacyjnym przepracowaniu odrzucimy go. Chcę bowiem przypomnieć, że w naszym programie wyborczym zapowiadaliśmy reformę oświaty. Wyborcy te zmiany, które proponowaliśmy, poparli i teraz zamierzamy je realizować.

Platforma Obywatelska też nie dopuściła do przeprowadzenia referendum, kiedy rządziła. Mimo zebrania przez małżeństwo Elbanowskich ponad miliona głosów. Tylko wtedy chodziło m.in. o nieposyłanie sześciolatków do szkoły. Czy teraz obywatelowi ma być lżej, bo zanim PiS i tak zrobi po swojemu, to jeszcze pozwoli trochę podyskutować?

Nie zrobi po swojemu. Na tym polegają demokratyczne rządy, że w wyborach większość decyduje o tym, kto ma rządzić i jaki kierunek będzie realizowany. W przypadku Platformy sprawa sześciolatków w szkołach nie była sztandarową zapowiedzią wyborczą. A jeśli chodzi o podwyższenie wieku emerytalnego, to politycy Platformy zapowiadali wręcz w kampanii wyborczej, że tego nie zrobią. I zrobili coś innego, niż chcieli ludzie. Wówczas takie odwoływanie się do woli społeczeństwa było, moim zdaniem, konieczne. My w sposób jasny i klarowny zapowiadaliśmy przed wyborami reformę edukacji i każdy, komu się ten pomysł nie podobał, mógł poprzeć partie, które obiecywały, że będzie tak jak jest i w szkolnictwie nie będzie się przeprowadzać żadnych zmian. Do tego pan Sławomir Broniarz i Związek Nauczycielstwa Polskiego najpierw protestowali przeciwko utworzeniu gimnazjum, a teraz protestują przeciw ich likwidacji. Więc widać, że ta sprawa ma polityczne podłoże. A ludzi łatwo można przestraszyć, opowiadając o masowej likwidacji szkół, o zwalnianiu nauczycieli. Rodzice dzieci w wieku szkolnym, słuchając takich opowieści, mogli poczuć zaniepokojenie i składali podpisy pod wnioskiem o referendum.

Wszystko można nazwać politycznym działaniem. Ale blisko milion osób, które się podpisały pod tym wnioskiem, mogą się poczuć jak obywatele gorszego sortu.

Nie powinny tak się czuć. Bo te kilkaset tysięcy osób to nadal jest zdecydowana mniejszość. A w demokracji decyduje większość. I wszystkie badania opinii publicznej wskazują na to, że tę reformę popiera właśnie większość społeczeństwa. Że zwolenników istnienia gimnazjum jest mniej niż przeciwników. Gdybyśmy chcieli, tak dla czystego sumienia, to też moglibyśmy zebrać dwa miliony głosów za reformą. Ale nie robimy tego, żeby nie zawracać ludziom głowy.

Nie byłoby takiej gorączki wokół tych podpisów, gdyby premier Beata Szydło jeszcze w kampanii nie powtarzała jak mantrę słów, że będziecie rozmawiać z obywatelami. A teraz jak obywatele chcą rozmawiać, to słyszą, że nie warto, bo są w mniejszości.

Ależ ta rozmowa z obywatelami trwa już od półtora roku. Do tej pory odbyło się kilkaset spotkań i konsultacji niemal w każdym powiecie. Decyzję jednak podejmują rządzący.

Sygnał, jaki teraz popłynie do społeczeństwa, jest taki - nie zbierajcie podpisów, bo my i tak zrobimy, co chcemy.

Powtarzam, nie mielimy tego, tylko się nad tym pochylamy. Sygnał, jeśli popłynie, to nie do obywateli, tylko do ZNP.

Ale w ZNP są też obywatele...

Nikt nie zabrania im korzystać z praw obywatelskich. Ale jak to sobie pani wyobraża, że każda grupa, która zbierze kilkaset tysięcy podpisów, ma decydować wbrew woli 20 czy nawet 30 milionów innych Polaków? Każdy ma prawo wprowadzić temat do debaty publicznej, ale w demokratycznym kraju decyduje większość parlamentarna.

rozmawiała Ryszarda Wojciechowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.