Mama Lewandowskiego: - Robert uczy mnie dystansu [rozmowa]

Czytaj dalej
Fot. Damian Kosciesza
Rozmawiał Rafał Rusiecki

Mama Lewandowskiego: - Robert uczy mnie dystansu [rozmowa]

Rozmawiał Rafał Rusiecki

Piłka od początku trzymała się jego nogi - mówi Iwona Lewandowska, mama Roberta.

Jak to jest być mamą jednego z najlepszych piłkarzy świata?
To jest normalne uczucie. Nie ja jedna jestem jednak mamą. Jestem związana ze sportem i chyba patrzę inaczej na rozwój mojego syna. Razem z mężem uczestniczyłam w jego początkach, jeździliśmy na treningi, turnieje, na mecze. Nie wiedziałam oczywiście, że Robert zajdzie tak daleko i te emocje są duże. Adrenalina wzrasta, szczególnie teraz, kiedy zaczęło się Euro.

Dawno w Polsce nie mieliśmy piłkarza tego formatu.
Robert zapracował na to, co teraz osiągnął. On nie zważał, czy padał deszcz, śnieg, czy było zimno. Dla niego trening, turniej, mecz to była świętość.

W warzywniaku może pani spokojnie zrobić zakupy?
Nie, no bez przesady. Nie jestem tak rozpoznawalną osobą, jak mój syn. Chociaż muszę przyznać, że zdarza się, że ludzie mnie kojarzą. Sama trenowałam siatkówkę, znam tę atmosferę sportową i bardzo żywiołowo reaguję. Dla mnie najważniejsza jest teraz reprezentacja i żebyśmy wyszli z grupy.

To szaleństwo związane z Robertem jakoś mu ciąży?
On jest bardzo wyciszony. Ma do tego dystans i tego też mnie uczy. Na początku reagowałam bardzo żywiołowo, a Robert mnie tonował. Mówił: mamo, spokojnie. Taki jest do tej pory. Kiedy strzelił pięć bramek Wolfsburgowi, nie powiem, że to była normalność dla niego, ale był spokojny. Z Realem to samo. Myślę, że do tego się dojrzewa. Trenować zaczął wcześnie i pewnie dlatego ma taki dystans. Jest nauczony tego, żeby wydarzenia przemyśleć na spokojnie. Te cechy pozwalają mu być kapitanem naszej reprezentacji.

Ma sposoby na radzenie sobie ze stresem?
A to już tajemnica, o tym się głośno nie mówi. Na pewno odpowiednie sposoby ma jego sztab, menedżer, działacze, szczególnie jego żona, która otacza go opieką i wsparciem.

Wiele osób jest zapatrzonych w pani syna,i chce podążać jego drogą. Jak ukształtować człowieka, by spełniał się w tym, co lubi najbardziej?
Dziecko kochające sport samo nie wyrośnie na gwiazdę. Rodzice są pierwszym przystankiem; jeśli mu nie pomogą, to trudno będzie się wybić. To musi być jednak rozsądne podchodzenie do sprawy, nic na siłę. Dziecko na początku musi się bawić, kochać to, co robi.

A co z łączeniem treningów i nauki w szkole? Trudno jest zaangażować się i tu i tu na maksimum.
Jeżeli chodzi o naukę, to nie jeden Robert musiał się z tym zmierzyć, żeby pogodzić sport ze szkołą. Nie ucząc się tak daleko by nie zaszedł. Grając w piłkę trzeba myśleć, trzeba mieć poukładane w głowie, wiedzieć, jak zachować się na boisku, a przede wszystkim w życiu poza boiskiem.

Czyli przykładać się do matematyki, języków obcych?
Języki przede wszystkim, bo łatwiej poruszać się po świecie. Ale każdy przedmiot jest ważny; język polski, żeby umieć się wysławiać, pisać, czytać. Jeżeli dany sportowiec nie umie się wysłowić, to nie przekaże tego, co czuje, jak chciałby realizować swoje marzenia. Geografia, żeby wiedzieć, gdzie lecę i jaki kraj odwiedzę. Ogólnie, nauka jest potrzebna w życiu.

Kiedy przekonała się pani, że syn nie będzie spawaczem, czy lekarzem, ale właśnie piłkarzem?
Widzieliśmy z mężem od razu, że Robert pokochał piłkę, choć staraliśmy się wpoić mu różne dyscypliny. Brał udział w różnych zawodach. Zdobywał medale w biegach przełajowych, w piłce siatkowej, koszykówce, piłce ręcznej. Nawet w unihokeju był jednym z najlepszych zawodników. Ale to piłeczka od początku trzymała się nogi Roberta.

Turniej finałowy we Francji trwa. Czego możemy się spodziewać po Polakach?
Myślę, że to jest inna drużyna, niż cztery lata temu. Byłam na meczach Euro 2012. Do tej pory nie mogę zapomnieć wyjazdu do Wrocławia i meczu z Czechami. Tam był słupek, poprzeczka, już piłka miała być w siatce, w ostatniej chwili wybita przez obrońców. Były niesamowite emocje, ale też jakiś taki pech, który towarzyszył tamtej drużynie. Myślę, że teraz w reprezentacji jest więcej takich Robertów. Czyli zawodników grających w klubach zachodnich. To już jest prestiż i spore ułatwienie dla Roberta, że nie on sam dyktuje warunki na boisku. Myślę, że to czynnik, który spowoduje, że wygramy grupę.

Rozmawiał Rafał Rusiecki

Rozmawiał Rafał Rusiecki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.