Lubuscy sportowcy i Boże Narodzenie: zamiast karpia „baba”, krewetki i duński snaps

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Paweł Tracz

Lubuscy sportowcy i Boże Narodzenie: zamiast karpia „baba”, krewetki i duński snaps

Paweł Tracz

Świąteczne tradycje są różne w poszczególnych częściach świata. Zawodnicy lubuskich klubów opowiadają, jak Boże Narodzenie wygląda u nich.

W wielu krajach można znaleźć dużo podobieństw do polskich świątecznych zwyczajów, nie- mniej każdy ma swoje charakterystyczne potrawy oraz obrzędy, które w Polsce budzą zachwyt, uznanie lub śmiech, a czasami nawet oburzenie. Jak Wigilię obchodzi się w Danii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie czy też we Włoszech?

W Danii obchody Bożego Narodzenia zaczynają się od adwentowego wieńca z czterema świecami, które po kolei zapalane są w cztery niedziele poprzedzające Wigilię. Obok wieńca ważnym elementem jest świeca w formie kalendarza, która odmierza czas i umila dzieciom oczekiwanie na święta. - Często wracam do wspomnień z dzieciństwa, bo bardzo podobały się mi nasze wspólne, rodzinne wieczory. Miło wspominam rok 1993, gdy jako jedenastolatek dostałem pierwszy żużlowy motocykl. To była dla mnie ogromna radość! - przyznał Niels Kristian Iversen, zawodnik Stali Gorzów.

Duński żużlowiec wyjaśnił, że gdy był mały, w jego rodzinie nikt nie przebierał się za Mikołaja. - Nigdy w niego nie wierzyłem, więc nie było to dla mnie kłopotem. Dopiero gdy w rodzinie pojawiły się dzieci, wprowadziliśmy ten element tradycji - mówi „Puk”. - Moi rodacy bardziej od Mikołaja cenią skrzaty, zwane „Nisser”, którymi przyozdabiamy ściany w domach, okna i sklepowe witryny. Są dosłownie wszędzie!

Duńczycy mają też inne wigilijne specjały. Już dwa tygodnie wcześniej całe rodziny wypiekają imbirowe ciasteczka według tradycyjnej receptury. - Nie czeka się, tak jak w Polsce, na coś takiego jak „pierwsza gwiazdka”, bo kolacja jest o dość wczesnej porze. Większość rodaków zjada wtedy pieczoną kaczkę, faszerowaną jabłkami i śliwkami, którą podaje się z pieczonymi ziemniakami. Dorośli piją wtedy też piwo lub czerwone wino wytrawne. Ulubionym trunkiem jest nasza narodowa wódka imbirowa, z dodatkiem skórek pomarańczy i cytryny, zwana snapsem. Może to dziwnie zabrzmi, ale u mnie pojawi się obok świątecznych cukierków - zdradził Iversen. Duńczyk od razu dodaje, że on i jego rodacy snapsem się tylko delektują: jednym kieliszkiem wznoszą kilka toastów, a góra dwa kieliszki wystarczają na całe spotkanie przy świątecznym posiłku.

Śledź, karp lub inne rodzaje popularnych w Polsce ryb? W Kanadzie i Stanach Zjednoczonych możliwe na wigilijnym stole tylko w rodzinach emigrantów. To wielonarodowościowe państwa, w których różne kultury i tradycje przenikają się wzajemnie.
- Kanada dzieli się na część francuską i angielską, co sprawia, że w różnych regionach praktykuje się inne zwyczaje. W pierwszej większą uwagę przykłada się do wigilijnego wieczoru. Tam najpierw ludzie idą do kościoła, a dopiero potem siadają do świątecznego stołu. Główne danie to mięsny placek zwany tourtiere. Z kolei w angielskiej części Boże Narodzenie zaczyna się 25 grudnia. Rano rozpakowuje się prezenty, potem msza, a po powrocie uroczysty obiad. Na stole króluje pieczony indyk, ewentualnie wołowina oraz pudding - wyjaśnia Cassandra Brown, kanadyjska koszykarka KSSSE AZS PWSZ Gorzów.

Podobnie jest w Stanach. - Zamiast wieczerzy z rybą i opłatkiem, Amerykanie uczestniczą w nabożeństwach i śpiewają kolędy. Ulubioną potrawą jest indyk z ziemniakami - dodaje jej klubowa koleżanka z USA Angel Goodrich.
Koszykarz Stelmetu BC Zielona Góra Szymon Szewczyk występował w różnych ligach Europy, skąd przywiózł ciekawe doświadczenia.

- We włoskiej Wenecji spędziłem dwa cudowne lata. Święta były dość szczególne, bo przyjeżdżała do mnie rodzina. Staraliśmy się nieco pomieszać polską tradycję, czyli nasze dwanaście potraw, z akcentem włoskim. Były więc barszczyk, pierogi, ryba, a także krewetki, owoce morza i ich specjał o nazwie „baba”, takie duże, drożdżowe ciasto.

Co ciekawe, Włosi dzielą się nim zamiast opłatka. Z kolei grając w Albie Berlin, Szewczyk miał blisko do rodzinnego Szczecina. - To było kilka lat temu, byłem jeszcze kawalerem i jak dobrze pamiętam, wracałem na święta do Polski. W Rosji także nie zostawałem, bo miałem możliwość dotarcia do domu. Co do Słowenii, to z moją małżonką byliśmy wtedy narzeczeństwem. Odwiedzili nas teściowie, a świętej pamięci tata Agnieszki miał skombinować sianko. Udali się więc na polowanie - śmieje się zielonogórzanin. - Dla mnie najważniejsze jest, aby móc spędzić święta w gronie najbliższych. Życzę tego nie tylko sobie, ale także wszystkim innym zawodnikom oraz tym, którzy to będą czytali na łamach „Gazety Lubuskiej”.

Paweł Tracz

Dziennikarz sportowy "Gazety Lubuskiej". Moją pasją jest turystyka, nie tylko związana z obecnością na imprezach sportowych:)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.