Hanka Sowińska

Lekarz POZ: przewodnik czy strażnik?

Lekarz POZ: przewodnik czy strażnik? Fot. Freeimages.com
Hanka Sowińska

- Nie wiem, czy wszyscy się zgodzą, by POZ był podstawą diagnostyki i leczenia w polskim systemie - mówi dr Jerzy Rajewski, szef KLRwP w regionie.

Jesienią 2016 roku, przy okazji finału 4. edycji Plebiscytu Medycznego, „Pomorska” zorganizowała debatę medyczną dotyczącą funkcjonowania podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Dyskusja koncentrowała się na minusach obecnego systemu i projektowanych zmianach, zapowiadanych przez resort zdrowia.

Uwagi, które padły w dyskusji, można streścić w kilku punktach. Po pierwsze: POZ wymaga doinwestowania. Po drugie: brakuje lekarzy rodzinnych - nie tylko dlatego że tak mało absolwentów wydziałów lekarskich chce robić specjalizację z medycyny rodzinnej, także z powodu niskiego prestiżu lekarza rodzinnego. Po trzecie: dają o sobie znać ułomności systemu - lekarz POZ nie ma prawa kierować pacjenta na wiele specjalistycznych badań (były lata, że mógł np. wystawić skierowanie na rezonans magnetyczny czy tomograf), nie ma możliwości poznania dalszych losów swojego pacjenta, bo nie ma kontaktu z wieloma specjalistami, u których on się leczy.

Receptą na te problemy ma być przygotowana w Ministerstwie Zdrowia ustawa o podstawowej opiece zdrowotnej (pod koniec grudnia skierowano ją do konsultacji społecznych).

Według MZ, o poprawie opieki nad pacjentem ma zdecydować to, że lekarz POZ będzie „strażnikiem systemu” - uzyska rolę przewodnika (koordynatora) pacjenta w systemie (przewodnikiem ponoć jest od reformy systemu w 1999 r.!).

Gwarantem zmian na lepsze ma być: efektywna praca tzw. zespołu POZ - w jego skład wejdą: lekarz, pielęgniarka i położna współpraca zespołu POZ z lekarzami, którzy będą udzielać specjalistycznych świadczeń zdrowotnych (m.in. w ramach ambulatoryjnej opieki specjalistycznej i leczenia szpitalnego) oraz ze specjalistami w obszarze zdrowia publicznego (np. dietetykiem, fizjoterapeutą i psychologiem).

Projekt ustawy przewiduje także wprowadzenie - od 1 lipca 2019 roku - modelu opieki zintegrowanej (większy katalog badań diagnostycznych i konsultacji specjalistycznych zapewnionych w ramach POZ). Ten model opieki będzie skierowany do pacjentów z wybranymi chorobami przewlekłymi.

Ministerialny projekt jest na etapie konsultacji. Ocenia go m.in. Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce.

- Z natury jestem optymistą, jednak realne spojrzenie każe mi zachować dystans - mówi w rozmowie z „GP” dr Jerzy Rajewski, szef Kujawsko-Pomorskiego KLRwP.

Podkreśla, że „w ochronie zdrowia ścierają się duże grupy interesów”. - Dlatego nie wiem, czy rozsądek przeważy i wszyscy się zgodzą, by podstawowa opieka zdrowotna była podstawą diagnostyki i leczenia w polskim systemie - zastrzega.

Nie widzi szans na szybką poprawę systemu organizacji pracy POZ. Dlaczego?

W Europie Zachodniej nasi koledzy mają mniej pacjentów. U nas do jednego lekarza rodzinnego zapisanych jest 2600-2800 pacjentów, dlatego niewiele można zrobić.

Lekarzy rodzinnych w krótkim czasie też nie przybędzie.

- Sześć lat studiów, rok stażu podyplomowego i cztery lata specjalizacji - w sumie jedenaście lat kształcenia. Zatem następców możemy się spodziewać dopiero za ponad dekadę. I to pod warunkiem że dziś zaczniemy intensywnie pracować w tym kierunku - podkreśla dr Rajewski.

Uważa, że w polskim systemie jest nadmiar lekarzy w szpitalach. - Można zrobić szkolenie uzupełniające dla lekarzy niektórych specjalności, umożliwić im pracę w POZ, ale to wymaga roku czy dwóch.

Muszą być też stworzone mechanizmy, które pracę w POZ uczynią atrakcyjną, bo teraz taka nie jest.

- Lekarz POZ jest „lekarzem gorszym”, niezależnie od stopnia wykształcenia. Nie mniej ważny jest powód ekonomiczny. Zaangażowanie lekarzy rodzinnych w pracę jest nieproporcjonalne do wynagrodzenia.

Szef regionalnego oddziału KLRwP dziwi się zapisom o pracy zespołów złożonych z lekarza POZ, pielęgniarki i położnej.

- Przecież to już funkcjonuje. Ja w takim systemie właśnie pracuję. Z pielęgniarką i położną na bieżąco analizujemy to wszystko, co dotyczy problemów zdrowotnych pacjenta. Uważam natomiast, że lekarz, pielęgniarka i położna POZ powinni mieć więcej narzędzi do dyspozycji - tak to jest rozwiązane w wielu krajach Europy Zachodniej czy Skandynawii. Tam nie ma ograniczeń diagnostycznych - lekarz może zlecić w zasadzie każde badanie. A to oznacza, że pacjent nie musi iść do specjalisty.

Postuluje, by lekarz POZ miał do pomocy osoby o innym wykształceniu medycznym - np. dietetyczkę, rehabilitantkę, asystentkę pielęgniarki.

Dr Rajewski przypomina, że idea opieki podstawowej polega na tym, by lekarz rodzinny nie musiał kierować pacjentów do specjalistów.

Mamy olbrzymią liczbę lekarzy wąskich specjalizacji i mamy do nich wielkie kolejki. Skierowań powinno być znacznie mniej.

Czy dobrym pomysłem jest wprowadzenie modelu opieki zintegrowanej? - Tylko teoretycznie. Na Zachodzie lekarz wąskiej specjalności dokonuje konsultacji, po której pacjent wraca do swojego lekarza rodzinnego, a ten ustala sposób terapii i ordynuje leki. Co ważne: konsultacja jest dla lekarza, nie dla pacjenta. Całość leczenia spoczywa w ręku lekarza rodzinnego, który o pacjencie wie najwięcej. Lekarz wąskiej specjalności zawsze będzie pilotował tylko tę jedną chorobę. Tyle się mówi, że leczymy odrębnie poszczególne choroby, a nie pacjenta. I choć każdy robi to dobrze, chory umiera. Tak dalej być nie powinno.


Jak wyglądają relacje pacjenta z lekarzem?

Hanka Sowińska

Zawodowe zainteresowania: zdrowie, medycyna, organizacja ochrony zdrowia, historia medycyny; historia ze szczególnym uwzględnieniem najnowszych dziejów Bydgoszczy; udział w pracach różnych gremiów, których zadaniem jest ocalenie tego, co prof. Gerard Labuda nazywał \"strumieniem wieków\".

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.