Lekarz nie może się bawić z pacjentkami „w doktora”

Czytaj dalej
Fot. red.
Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Lekarz nie może się bawić z pacjentkami „w doktora”

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Wśród skarg na lekarzy najczęściej pojawia się zarzut błędu w sztuce lekarskiej. Rozmowa z dr. Grzegorzem Wroną, rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej Naczelnej Izby Lekarskiej

Opinia publiczna zbulwersowana była ostatnio medialnymi doniesieniami o lekarzu, chirurgu onkologu, który molestował pacjentki. Co na to lekarski samorząd?
Zastrzegam, że moja wiedza na temat chirurga onkologa z Gdańska jest niepełna, gdyż znam tylko zarys tej sprawy na podstawie informacji medialnych, częściowo uzupełnionych przez rzecznika odpowiedzialności zawodowej przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Gdańsku. Oczywiście sprawę niezwłocznie po pierwszych doniesieniach medialnych z początku lutego objąłem nadzorem i moja wiedza będzie pełniejsza, kiedy rzecznik z Gdańska będzie mi przysyłał raz w miesiącu zestawienie podejmowanych czynności. Ponieważ sprawa jest w toku, nie jestem uprawniony do udzielania żadnych informacji, gdyż na tym etapie charakteryzują się one poufnością. Ujawniane są dopiero na etapie postępowania sądowego. Nie ulega jednak kwestii, że mamy do czynienia ze szczególnym charakterem sprawy.

Czy podobne skargi wpływały już do lekarskiego samorządu?
Gdyby to była jedyna sprawa, to od razu bym powiedział, że nie miała prawa się wydarzyć. Niestety, muszę przyznać, że nie jest jedyna. Otóż takie sytuacje miały już miejsce w przeszłości. Sprawa, o której mogę już mówić w sposób otwarty, dotyczyła lekarza z Krakowa i molestowania, czy też innej czynności seksualnej w stosunku do jednej pacjentki. Wymiar tej sprawy był wyjątkowy, gdyż lekarz był specjalistą w zakresie anestezjologii i intensywnej terapii, miał więc wiedzę dotyczącą sposobu wpływania na stan świadomości poprzez działanie odpowiednich leków i wiedzę tę wykorzystał, dokonując niecnych czynów - gwałtu na pacjentce. Sąd Lekarski w Krakowie zdecydował się sięgnąć po najwyższy wymiar kary dla lekarza - pozbawił go prawa wykonywania zawodu. Odbyła się cała procedura odwoławcza, w pewnym momencie zajmował się nią nawet Sąd Najwyższy w postępowaniu kasacyjnym i w efekcie ten lekarz został skreślony z Centralnego Rejestru Lekarzy Rzeczypospolitej Polskiej. Nie będzie już mógł nigdy ubiegać się w Polsce o możliwość wykonywania tego zawodu.

A jakie sprawy zgłaszane przez pacjentów przeciw lekarzom dziś dominują?
Około 30-35 procent to skargi pacjentów dotyczące, ogólnie mówiąc, błędów w sztuce. Niechętnie używamy tego określenia, ale mimo wszystko - będę używał sformułowania „błędów lekarskich”, nie próbując ich hierarchizować. Natomiast informacji o możliwości popełnienia przewinienia zawodowego przez lekarza wpływa rocznie około 3000-3500.

A ile z tego jest skarg uzasadnionych?
Około 10-15 procent spraw rocznie trafia do sądów lekarskich i kończy się wnioskiem o ukaranie i karą. Czyli w 90 procentach przypadków rzecznicy odpowiedzialności zawodowej uznają, że skargi pacjentów są niezasadne. Zdaję sobie sprawę, że tę informację bardzo trudno obronić, bo jak w każdym sporze tak i tu są dwie strony postępowania, z których jedna jest niezadowolona. Pamiętajmy, że rzecznikami odpowiedzialności zawodowej są bardzo doświadczeni lekarze, najczęściej z 20-, 25-letnim stażem w różnych jednostkach ochrony zdrowia, na różnych stanowiskach z tak zwaną właściwą specjalnością. Tak więc nie zdarza się, by sprawy z zakresu chirurgii prowadził na przykład okulista. Poza tym świetnie zdają sobie oni sprawę z realiów na przykład szpitala czy przychodni w każdym miejscu w Polsce, w tym w małych miastach. Rzecznicy zadają sobie proste pytanie: czy na miejscu tego lekarza zrobiłbym coś więcej? Jeżeli pada odpowiedź „tak”, to sprawa kończy się wnioskiem o ukaranie lekarza. Jeśli odpowiedź brzmi „nie, nie zrobiłbym nic więcej” - to albo sprawę umarzają, albo odmawiają jej wszczęcia. Rzecznicy nie nadużywają aksjomatu polskiego prawa „wszelkie wątpliwości powinny być rozstrzygane na korzyść obwinionego”. Zazwyczaj kierują się zasadą „jeżeli mam wątpliwości, to uważam, że powinien je rozstrzygnąć sąd lekarski”. I wtedy formułują wniosek o ukaranie lekarza.

Czy pacjenci nie skarżą się na przewlekłość postępowania przed sądami lekarskimi?
Takie skargi wpływają, ale jednym z zadań tej kadencji, które sobie postawiliśmy, jest doprowadzenie do takiej sytuacji, aby nie zapadały orzeczenia czy postanowienia o umorzeniu postępowania z uwagi na przedawnienie karalności. Co do zasady - od momentu popełnienia czynu nie może upłynąć więcej niż pięć lat. Jeżeli ten termin zostanie przekroczony, lekarza ukarać już nie można. Naszym zdaniem, jeżeli orzeczona jest wina i kara, to aby kara miała atrybut skuteczności, musi być szybka i związana czasowo z tym postępowaniem. O ile nadal postępowanie na etapie rzecznika jest tajne, o tyle samorząd lekarski otworzył się na jawność na etapie postępowania sądowego. Pokrzywdzony, czyli pacjent, został uprawniony przez ustawodawcę do tego, by być stroną postępowania. Ma nie tylko prawo do składania wniosków dowodowych, profesjonalnego pełnomocnika (adwokata, radcy prawnego, czasem lekarza), ale i prawo zaglądania w akta, zapoznawania się z nimi itd. Sale posiedzeń sądów lekarskich są otwarte, oczywiście z wyłączeniem jawności w niektórych sprawach, tak jak to jest w sądach powszechnych. Bywa, że strony starają się wydłużyć postępowanie, czasem nawet w nieskończoność. Sprawy tego typu są niesłychanie trudne, więc trwają czasem dłużej niż pięć lat. W sumie jednak liczba spraw umarzanych ze względu na przekroczenie terminu zmniejszyła się nam w ostatnich latach o połowę. Nasze sprawy - sprawy w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej toczą się dużo bardziej żwawo niż postępowania w sądownictwie powszechnym.

Wracając do przypadku molestowania pacjentek przez gdańskiego lekarza. W którym momencie samorząd lekarski powinien zająć stanowisko w tej sprawie?
Powinien zająć stanowisko niezwłocznie po otrzymaniu informacji o takim zdarzeniu.

To dlaczego samorząd na Pomorzu nie zareagował, gdy lekarz, któremu prokuratura postawiła zarzuty i chciała aresztować, nadal przyjmował pacjentki, jakby nic się nie stało? Dlaczego nie samorząd, a prokurator podczas kolejnej interwencji wnioskował o zawieszenie lekarzowi prawa wykonywania zawodu?
Ja też słyszałem informację podaną przez media, iż prokuratura przekazała Okręgowej Izbie Lekarskiej w Gdańsku wiadomość o występkach chirurga onkologa. Nie mogę jednak tego potwierdzić, bo nie dysponuję żadną informacją, jaka to była korespondencja i czego dotyczyła. Wyraźnie zaznaczam - nie próbuję bronić samorządu lekarskiego na Pomorzu. Jeżeli w tym zakresie wystąpiły jakieś nieprawidłowości, niedomagania, to niewątpliwie Okręgowa Izba Lekarska sama znajdzie osoby, które nie dopełniły swojego obowiązku. Mam jednak własne doświadczenie i również w tym zakresie wymieniam korespondencję z różnymi jednostkami. Otóż nie zawsze organa ścigania, policja i prokuratorzy chcą się podzielić z samorządem zawodowym właściwą informacją. Rozumiem ten brak zaufania, bo ich postępowanie też jest objęte klauzulą poufności. Oni też się obawiają, że jak napiszą o jedno zdanie za dużo i to zdanie przecieknie do podejrzanego, to może zburzyć im cały misterny plan postępowania. Ale z drugiej strony, to nie można mieć pretensji do samorządu lekarskiego, że nie podjął działań, kiedy taka informacja do niego nie dotarła.

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.