Konspiracyjne Wojsko Polskie

Czytaj dalej
Fot. Archiwum IPN
Krzysztof Pięciak historyk, pracownik IPN, Oddział w Krakowie

Konspiracyjne Wojsko Polskie

Krzysztof Pięciak historyk, pracownik IPN, Oddział w Krakowie

1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Przykład Stanisława Sojczyńskiego i stworzonej przez niego organizacji pokazuje, jak zróżnicowanym ruchem było powojenne podziemie

Krakowski Oddział IPN i „DZIENNIK POLSKI” PRZYPOMINAJĄ

Żołnierz wyklęty, który popierał postulaty reformy rolnej i budowania powojennej Polski w oparciu o zasady sprawiedliwości społecznej, a podwładnym tłumaczył, że nie wszyscy komuniści są złymi Polakami. Dowódca konspiracji, który popierał PSL i był niechętny narodowcom i NSZ - oraz liczył, że po wyborach władzę w Polsce przejmie właśnie PSL Mikołajczyka. Oto w skrócie kapitan Stanisław Sojczyński ps. „Warszyc”.

Nauczyciel z Rzejowic

Konspiracyjne Wojsko Polskie (KWP) to był jego projekt. Sojczyński, rocznik 1910, z wielodzietnej chłopskiej rodziny ze wsi Rzejowice w powiecie Radomsko, musiał się przebijać: dzięki wytrwałości i samodyscyplinie ukończył seminarium nauczycielskie i został nauczycielem w szkole powszechnej - w II RP był to zawód prestiżowy - został też oficerem rezerwy.

W konspiracji Sojczyński rozwinął cechy, które dostrzeżono już podczas jego służby w wojsku: pracowitość, sprawiedliwość i poczucie odpowiedzialności za podkomendnych. Podczas okupacji niemieckiej okazał się skuteczny jako dowódca Kedywu AK w Obwodzie Radomsko: bez strat rozbił nocą z 7 na 8 sierpnia 1943 r. więzienie w Radomsku, uwalniając 50 osób. Nawet w lesie „Warszyc” pozostał nauczycielem: żołnierzy uczył, by dbali o wygląd, nie przeklinali, zakazywał alkoholu i hazardu. W kontaktach z przełożonymi podkreślał, że to szeregowi żołnierze niosą na barkach ciężar walki, a ich problemy bywają lekceważone przez dowództwo, zajęte politykowaniem i wysyłające w przeddzień sowieckiej ofensywy w styczniu 1945 r. niespójne rozkazy. Mimo sporów z przełożonymi, w przeddzień końca niemieckiej okupacji otrzymał awans na kapitana i Virtuti Militari.

Kilka miesięcy później, wiosną 1945 r., po zapoznaniu się z rządami komunistów zaczął tworzyć nową organizację: Konspiracyjne Wojsko Polskie.

Rodzinna konspiracja

„W naszej wsi mieszkał pochodzący z Kresów Wschodnich akowiec Jan Wyrembak »Wilga«. Opowiadał, jak Sowieci zachowywali się po zajęciu naszych Ziem Wschodnich. Twierdził, że tak samo zaczną działać i tu, czyli aresztować wszystkich akowców i zaprowadzać swoje porządki. Po jakimś czasie powiedział mi, że tworzy się Konspiracyjne Wojsko, które będzie walczyć z Sowietami i ich pachołkami. Zapytał mnie, czy nie chciałbym do niego wstąpić…” - tak swój akces do powojennej konspiracji wspominał Wincenty Soliński. Była wiosna 1946 r., gdy on, 18-latek z doświadczeniem łącznika w AK, został strzelcem „Stukiem”.

Takich jak Soliński było wielu: ogromną większość spośród ok. 2500 członków organizacji stanowili młodzi chłopi. KWP była - jak przyznawało nawet UB - organizacją wiejską; niewielu było tu ludzi z miast, z wyższym wykształceniem czy choćby maturą. Liczni byli za to ochotnicy, którzy - jak Soliński - „za Niemca” byli za młodzi na walkę z bronią w ręku. Oddziały partyzanckie KWP działały na swoim terenie, wspierane przez ludzi, którzy mieli poczucie, że pomagają kolegom czy krewnym. Prócz oddziałów leśnych, KWP kolportowała prasę i miała własny wywiad.

Trzon KWP sformowali dawni akowcy. Działająca początkowo w rejonie Radomska i Piotrkowa organizacja rozrastała się, gdy dołączały do niej kolejne poakowskie struktury w wieluńskim, poznańskim i na Śląsku. Spośród jej grup partyzanckich, nazywanych Służbą Ochrony Społeczeństwa, najsilniejsze były oddziały „Warszawa” por. Henryka Glapińskiego „Klingi” w radomszczańskim czy „Jastrzębie” ppor. Alfonsa Olejnika „Babinicza”, działający między Wieluniem a Częstochową. Największą akcję KWP wykonało nocą z 19 na 20 kwietnia 1946 r., opanowując Radomsko i rozbijając więzienie - to samo, które Sojczyński atakował już w 1943 r.

Karać rękę, a nie ślepy miecz

Sojczyński miał przemyślany pomysł na działalność konspiracyjną. O sensie walki zbrojnej pisał: „Nasza działalność jest buntem przeciw bezprawiu, jest wykazywaniem go i zwalczaniem wszelkimi dostępnymi środkami, jest samoobroną i walką o wolność i suwerenność Polski metodami Ruchu Podziemnego”. Uważał, że przez działalność partyzancką należy bronić społeczeństwa przed terrorem komunistów, a także pospolitym bandytyzmem.

„S.J. był dowódcą bandy składającej się [z] 60 ludzi, dokonał przeszło 30 napadów rabunkowych w różnych okolicach (…). Wszędzie podszywał się pod AK. Przed 1939 rokiem był złodziejem i bandytą, siedział kilkakrotnie w więzieniu” - pisał oficer KWP „Burta” w akcie oskarżenia wobec przywódcy jednej z band rabunkowych. „Warszyc” podkreślał, że jeśli jego organizacja chce być reprezentantem społeczeństwa, musi prezentować wysoki poziom moralny. Stąd akty oskarżenia: nawet gdy chodziło o bandytów czy ubeków, od podwładnych „Warszyc” oczekiwał zbierania konkretnych zarzutów, np. relacji chłopów, pokrzywdzonych przez milicjantów dopuszczających się kradzieży. Analizował je potem specjalny pion KWP, zwany Kierownictwo Walki z Bezprawiem. Karał też, łącznie z rozstrzeliwaniami, nawet podwładnych łamiących dyscyplinę.

Sojczyński nie był zwolennikiem bezlitosnego zabijania wszystkich aktywistów nowej władzy

Sojczyński nie był bowiem zwolennikiem bezlitosnego zabijania wszystkich aktywistów nowej władzy: nakazywał karać chłostą, grzywną, a strzelać tylko w skrajnych przypadkach do komunistów szczególnie niebezpiecznych: wysoko postawionych działaczy partyjnych, ubeków, agentów. Podkomendnym tłumaczył, że szeregowi funkcjonariusze „często są nie tyle złymi Polakami, ile ludźmi otumanionymi, nie mającymi poważniejszego wpływu na bieg wydarzeń. Zostawia się natomiast w spokoju faktycznych winowajców”. I dodawał: „Karać rękę a nie ślepy miecz”.

O co walczyli?

Dziś hasło „żołnierze wyklęci” kojarzy się często z polityczną prawicą. Tymczasem poglądy Sojczyńskiego bliższe były ludowcom, a także poglądom zawłaszczonym przez komunistów. Sam pochodził ze wsi, znał jej problemy, widział potrzebę reform społecznych. Ale choć bliski ideowo PSL krytykował jej przywódcę Stanisława Mikołajczyka za ugodowość wobec komunistów. Deklarował też, że KWP jest formacją apolityczną, a po wyborach - wierzono jeszcze, że mogą być uczciwe i zwycięży popierany powszechnie PSL - partyzanci „wyjdą z lasu” i podporządkują się zwycięskim władzom. W praktyce zdarzało się, że w oddziałach wprost mawiano, że PSL walczy legalnie i politycznie, a KWP zbrojnie.

Przykład Sojczyńskiego pokazuje, jak złożonym ruchem było powojenne podziemie. Niechętny sanacji, „Warszyc” sceptycznie odnosił się do Zrzeszenia WiN, które uważał za powiązane z piłsudczykami. Szczególnie krytyczny był wobec narodowców, których uważał za „sfaszyzowanych”, a idee prezentowane przez NSZ za „pretekst do wystąpień przeciw polskiemu ruchowi podziemnemu oraz rozdmuchiwania kwestii antysemityzmu”.

„Do winy nie poczuwam się”

„Warszyca” i członków jego sztabu zatrzymano latem 1946 r. Zdradził łącznik, który zgodził się na współpracę z UB. „Wpadło” dowództwo i archiwum KWP. Funkcjonariuszom UB udało się też wprowadzić do konspiracji agenta, który - podając się za wysłannika gen. Andersa i następcę Sojczyńskiego - walnie przyczynił się do rozpracowania organizacji.

Do końca 1946 r. w lasach utrzymały się oddziały partyzanckie, ścigane przez obławy. W piotrkowskim, radomszczańskim i częstochowskim część struktur KWP zebrał potem por. Jerzy Jasiński „Janusz”, tworząc tzw. II Komendę KWP, która przetrwała do przełomu 1946/1947 r. Masowe aresztowania, kolejne obławy i utrata nadziei po porażce w wyborach, które według sfałszowanych wyników wygrali komuniści sprawiły, że większość konspiratorów pozostających na wolności ujawniła się w ramach amnestii, ogłoszonej w lutym 1947 r. Zdeterminowanych zebrał sierż. Jan Małolepszy „Murat”, który stworzył tzw. III Komendę KWP. Jego kilkuosobowe patrole działały przez kilka kolejnych lat. Ostatnich wywodzących się z KWP partyzantów aresztowano dopiero w połowie lat 50.

Przed komunistycznym sądem „Warszyc” mówił: „Do winy nie poczuwam się. Uważam raczej, że mam zasługi wobec Narodu, dla dobra którego walczyłem. Wszystkie czyny, jeśli nie wyszły poza ramy moich rozkazów, są zgodne z moimi zasadami i sumieniem. (...) Przyznaję się tylko do założenia i należenia do nielegalnej organizacji, celem której było przeciwdziałanie terrorowi, walka z bezprawiem i prześladowaniem”.

Skazany na śmierć, zginął 19 lutego 1947 r. wraz z pięcioma podwładnymi. Miał wtedy 36 lat. Do dziś nie wiadomo, gdzie jest jego grób.

Krzysztof Pięciak historyk, pracownik IPN, Oddział w Krakowie

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.