Kielczanin w podróży dookoła świata (3) Iran [ZDJĘCIA]

Czytaj dalej
Jacek Słowak, Karolina Maj

Kielczanin w podróży dookoła świata (3) Iran [ZDJĘCIA]

Jacek Słowak, Karolina Maj

Tylko u nas. Kielczanin Jacek Słowak opowiada o niezwykłej wyprawie dookoła świata. Dziś część 3 - Iran.

Z Baku do granicy z Iranem dotarliśmy autobusem - dając odpocząć zdrożonym nogom. Było to pierwsze państwo na trasie naszej wyprawy, które odwiedziłem po raz pierwszy.

Nie ukrywam, że były w nas pewne obawy dotyczące wjazdu do tego kraju i pobytu w nim. Wcześniej wiele czytaliśmy na temat panującej tam obecnie sytuacji społeczno-politycznej, narodziło się wiele pytań, na które nie potrafiliśmy udzielić jasnych odpowiedzi. Pytania o bezpieczeństwo, kwestia fundamentalizmu islamskiego... Na przejściu granicznym pojawił się problem.
- Majki miał w paszporcie wizę Stanów Zjednoczonych. Wzbudziło to podejrzliwość służby granicznej w taki stopniu, że zostaliśmy obaj zaprowadzeni na komisariat i przez półtorej godziny byliśmy przepytywani po wielokroć o cel przyjazdu, o to, co zamierzamy robić w Iranie, przy czym w powietrzu unosiła się atmosfera nieufności i wyraźnie widać było, że nasze wyjaśnienia, że jesteśmy podróżnikami zwiedzającymi świat nie przekonują funkcjonariuszy. Ostatecznie pomogło nam to, że w naszych paszportach mieliśmy wizy z wielu różnych państw, co przemawiało na poparcie naszych wyjaśnień. Zostaliśmy wpuszczeni do Iranu.
Pogoda nam nie sprzyjała, około godziny 1 w nocy staliśmy przemoczeni do suchej nitki na jakimś samotnym przystanku, wszędzie wokół było pełno szczurów, które nie czując strachu przed ludźmi niemal wchodziły nam na nogi. Mokliśmy tak do rana. Wreszcie jednak udało się złapać jakiś pojazd- była to cysterna, którą zabierano mleko. Dojechaliśmy nią kilka kilometrów do autostrady, gdzie później zdołaliśmy "wymachać" transport do Teheranu. Zatrzymaliśmy się tam na trzy dni, nie dając sobie zbyt wiele czasu na odpoczynek - chcieliśmy zwiedzić jak najwięcej ciekawych miejsc. Trafiliśmy na największy w Iranie teherański bazar, gdzie aż kręciło się w głowie od ogromu ludzi i towarów. Z jednej strony kilometrowa (!) uliczka, gdzie rozłożono samą tylko biżuterię, na drugiej - morze dywanów, na trzeciej, prostopadle do dywanów -orzechy, przyprawy, na czwartej - koszule, czadory dla irańskich kobiet, chusty, tkaniny i wiele, wiele innych rzeczy. Można by długo wymieniać. Dotarliśmy też do imponującej marmurowej wieży Azadi, która jest symbolem Teheranu, wzniesiona dla upamiętnienia 2500-lecia powstania Imperium Perskiego. Otoczona jest ona kompleksem muzealnym obejmującym łącznie obszar 5000 metrów kwadratowych. Zwiedzanie zajęło kilka godzin.

Z Shiraz udaliśmy się do Persepolis, by zwiedzić starożytne grobowce królewskie. W pewnym momencie zostaliśmy zaczepieni przez pewnego chłopaka, jak się okazało- Polaka imieniem Michał, stażystę w ambasadzie polskiej w Iranie. Jego uwagę zwróciły koszulki z nazwą naszego kraju, które mieliśmy na sobie. Podczas obiadu, który zjedliśmy w towarzystwie Michała dowiedzieliśmy się, że w Teheranie żyje pewna Polka- Henryka Lewczyńska, która od 40 lat stara się bezskutecznie o polski paszport. Niestety nasza radość z tej informacji została stłumiona komunikatem, że pani Lewczyńska nie udziela wywiadów. Nie udało się nam zorganizować z nią spotkania.

Z Michałem spotkaliśmy się ponownie kilka dni później w miejscowości Jazd - postanowiliśmy wspólnie zwiedzić starożytne miasto, o którym wielu mówi, że jest najstarsze na świecie. Najlepszą taktyka do zwiedzania tego miejsca to po prosu zgubić się - kręcić się po wąskich, klimatycznych uliczkach, skręcać w zacienione zaułki, zaglądać, oglądać, iść gdzie nogi poniosą, fotografować - szczególnie pięknie wychodzą na zdjęciach tak zwane Łapacze Wiatru (bagghir)- wysokie kominy, które w istocie służą do klimatyzowania pomieszczeń w domach, stoją tutaj już od tysięcy lat i, o dziwo!, funkcjonują dziś tak samo jak w dniu, kiedy zostały zbudowane. Gorące irańskie powietrze zasysane jest do komina i kierowane do piwnicy budynku, gdzie ochładza się, mieszając z powietrzem wydostającym się z podziemnego tunelu z wodą. Wynalazek ten jest tak niezawodny, że przywożony zimą z gór lód może być z powodzeniem przechowywany w piwnicach przez całe upalne lato.

ZOBACZ wcześniejsze odcinku cyklu KIELCZANIN w PODRÓŻY DOOKOŁA ŚWIATA

Jacek Słowak, Karolina Maj

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.