Jak nie zostałem tatarskim kniaziem, ale poznałem swojego prapradziadka
W czterdziestym roku życia postanowiłem cofnąć czas. To miało być ledwie kilka kroków wstecz. Kilka dekad najwyżej. A tymczasem niespodziewanie znalazłem się w 1708 roku we wsi Gacki pod Drzycimiem. Anna, żona Marcina Piotrowskiego, właśnie urodziła syna. Na imię ma Paweł. I jest moim dalekim przodkiem.
Gacki trzysta lat temu zapewne nie wyglądały okazalej niż dziś: kilka chałup otoczonych bezkresem zaoranych pól. Przez środek droga, przy drodze sklep (zamknięty), obok sklepu ceglana kapliczka.
Trzynastego stycznia 1708 roku Marcin Piotrowski wyszedł z jednej z takich chałup i pomaszerował do parafii w Drzycimiu, żeby zarejestrować narodziny i ochrzcić potomka.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.
już od
2,46 ZŁ /dzień