Głusi w pandemii mają trudniej. Maseczki dla niesłyszących oznaczają brak kontaktu ze światem. Przez to nie mogą czytać z ruchu warg

Czytaj dalej
Fot. 123RF
Gabriela Jelonek

Głusi w pandemii mają trudniej. Maseczki dla niesłyszących oznaczają brak kontaktu ze światem. Przez to nie mogą czytać z ruchu warg

Gabriela Jelonek

Wraz z pandemią koronawirusa wszedł obowiązek zakrywania nosa i ust. Większości z nas maseczki po prostu przeszkadzają, ale są osoby, którym utrudniły one porozumiewanie ze światem. Głusi i niesłyszący w pandemii mają dodatkowo utrudnione życie. Ponieważ większość z nich czyta z ruchu warg i mimiki, założone na twarz maseczki sprawiają, że mają trudności z komunikacją z innymi osobami.

Pandemia koronawirusa przyniosła jeszcze jeden niespodziewany problem. O ile każdy, kto próbuje porozumieć się w maseczce napotyka problemy, bo głos jest jest niewyraźny i zniekształcony, to osoby niesłyszące mierzą się dodatkowo z ogromnymi trudnościami.

- Większość z nich czyta z ruchu warg lub przynajmniej się tym wspomaga. Dodatkowo w maseczkach głos się tłumi, każdy z nas miał sytuację, że kogoś przez to nie usłyszał. Przyłbice ułatwiały funkcjonowanie. Niektórzy też szyli maseczki z pleksą na ustach, aby było je widać

– mówi Aleksandra Włodarska vel Głowacka, prezes Polskiej Fundacji Pomocy Dzieciom Niedosłyszącym – ECHO.

Czytaj też: Koronawirus: Jak rozmawiać z dziećmi w sytuacjach kryzysowych?

Głusi komunikują się także poprzez mimikę. W takiej „rozmowie” wyrażają przeżywane uczucia, a emocje mają często niemalże wypisane na twarzy. Mimika to, obok tempa i sposobu pokazywania znaków, bardzo ważny element języka migowego. Zakryte twarze odcinają osoby niesłyszące od tego kanału komunikacji.

- Dzieci zaczęły wpatrywać się w oczy i próbować w nich odczytać emocje, skoro nie widać twarzy. Sam fakt, że wszyscy w otoczeniu mają zasłonięte twarze, już utrudnia komunikację poprzez mimikę, mowę ciała. Wszystkie małe dzieci uczą się przez obserwację. Przed pandemią ludzie chętnie podchodzili do wózka, żeby przywitać się z małym człowiekiem. Teraz wręcz od siebie uciekamy, ze zrozumiałych powodów. Jednak to może mieć negatywny wpływ na psychikę dziecka – dodaje Aleksandra Włodarska vel Głowacka.

Zdalny kontakt z lekarzem

Na teleporady narzekają także pacjenci słyszący, tłumacząc, że w rozmowie telefonicznej nie zawsze są w stanie wyjaśnić co im dolega i jakiej pomocy potrzebują. Wyobraźmy więc sobie sytuację, w której komunikacja dźwiękowa nie działa. Oznacza to odcięcie od pomocy. Teleporada w przypadku osoby głuchej w ogóle nie ma racji bytu, bo jak wyjaśnić za pomocą gestów, o co chodzi, gdy ktoś nas nie widzi? W takim przypadku potrzebna jest pomoc trzeciej osoby.

- Osoby głuche największe trudności mają u lekarza. Medycy często nie zgadzają się na ściąganie maseczki, wówczas potrzebny jest tłumacz, który często w przychodniach czy szpitalach nie jest dostępny. Teleporady dla osób niesłyszących nie mają sensu, korzystać z nich można jedynie z pomocą tłumacza języka migowego (osoby, która przetłumaczy język mówiony na migowy – przyp. red.). W najgorszej sytuacji są jednak osoby, które nie znają języka migowego i jeszcze nie nauczyły się mówić. Ich rehabilitacja była utrudniona w czasie lockdownu, bo nie da się przez kamerkę pokazać rodzicom i dzieciom jak np.: maluchy mają układać język

– podkreśla Włodarska vel Głowacka.

Czytaj też: Polacy coraz później zakładają rodziny. Mężczyźni nie chcą formalizować związków, kobiety stawiają na niezależność

Takie problemy głusi i niedosłyszący napotykają także w sklepach czy w urzędach. O ile zgodnie z zaleceniami rządu osoby niesłyszące mogą poprosić o zsuniecie maseczki w celu komunikacji, nie każdy się na to zgadza. Ludzie mają obawy przed zezwalaniem na takie ustępstwa, dlatego, że coraz więcej osób buntuje się przed noszeniem maseczek.

- Niesłyszący mają zawsze przy sobie legitymację osoby niepełnosprawnej i w razie potrzeby mogą ją pokazać – wyjaśnia prezes Fundacji ECHO.

W gestykulacji i wyrazie twarzy odzwierciedla się też charakter niesłyszących. Osoby nieśmiałe czy spokojne pokazują znaki łagodniej, w wolniejszym tempie, natomiast ruchy głuchych z wybuchowym usposobieniem, pewnych siebie są bardziej energiczne, szybsze i wyraziste.

Sytuacją, w której zazwyczaj dajemy ponieść się emocjom, jest kłótnia. Głusi, tak jak wszyscy, sprzeczają się między sobą, przeklinają, a ich wymianie zdań często towarzyszy wydawanie przez nich różnych dźwięków. To, że ktoś nie słyszy nie oznacza, że nie ma rozwiniętych strun głosowych czy aparatu mowy – osoby głuche krzyczą na siebie zarówno gestami jak i ustami, choć wykrzykiwane przez nich „słowa” nie zawsze mają sens. W kłótni niesłyszących główną rolę odgrywa przede wszystkim mimika, a miganie jest bardziej żywiołowe i nerwowe niż na co dzień.

Sposoby na rozmowę

Obecnie szkoły dla niesłyszących radzą sobie jak mogą, budując w każdym gabinecie ściankę z pleksi. Pozwala to na w miarę bezpieczną naukę mowy.

Sposobem na porozumienie jest także pisanie.
- Są osoby, które piszą bardzo ładnie, gramatycznie, mimo wady słuchu. Ale są też osoby które trudno zrozumieć. To kwestia nauki i wychowywania przez rodziców. Moja mama nie pracowała, kiedy mnie wychowywała. Wykształciła mnie na kobietę w dwóch światach - głuchych i słyszących. Nie boję się rozmawiać – mówi niedosłysząca Monika Grządzielska.

- Co do komunikacji w pandemii, rzeczywiście mamy problem, gdy ktoś ma założoną maskę. Pokazuję wtedy uszy i mówię, że nie słyszę i czytam mowę z ust. Pytam, czy ktoś może napisać na kartce. Czasem pozwalają sobie zdejmować maskę, a czasem pokazują np.: gdzie coś znaleźć – dodaje kobieta.

Czytaj też: Pokochaj swoje piersi i daj przykład dorastającej córce. Oddaj stanik do reCYClingu i pomóż innym kobietom

Każdy z nas widząc osobę głuchą, która ma problem z komunikacją, może jej pomóc.

- Zwykle takie osoby posługują się darmową aplikacją Transkrypcja na żywo, która spisuje tekst mówiony. Ale możemy też np.: użyczyć takiej osobie notes i coś do pisania, albo nawet posłużyć się telefonem, żeby mogła nam coś napisać w okienku na SMS. Większość głuchych komunikuje się także w ten sposób – mówi prezes Fundacji ECHO.

Trudność w rozumieniu tekstu pisanego przez głuchych wynika z jeszcze jednej rzeczy. Większość z nich potrafi pisać, ale ich pierwszym językiem jest język migowy, a każdy kolejny, np.: foniczny, jest traktowany jako język obcy, którego muszą nauczyć się od podstaw. Stąd też często osoby niesłyszące zmieniają składnię, pisząc wiadomości.

– Nie tylko osoby słyszące mogą mieć problem ze zrozumieniem tego, co Głusi chcą im przekazać. Zdarza się, że oni sami nie wiedzą co miga do nich tłumacz podczas konferencji lub wydarzenia. Dzieje się tak, dlatego że w Polsce funkcjonują dwa języki migowe – PJM i SJM. PJM to język wizualno-przestrzenny, którym posługuje się większość osób Głuchych, natomiast tego drugiego najczęściej uczą się słyszący. SJM bazuje na gramatyce języka polskiego, jest jego kalką. Niestety, niesłyszący zazwyczaj nie znają tak dobrze zasad języka polskiego, a organizatorzy nie zawsze są w stanie zweryfikować jak miga tłumacz – komentuje Alicja Szurkiewicz, koordynatorka tłumaczeń na PJM w Fundacji Kultury bez Barier.

Czytaj też: Samotność w pandemii przytłacza coraz więcej osób. Ale może być dla nas dobrą lekcją

Może się wydawać, że niesłyszący na całym świecie posługują się tym samym językiem migowym. Nie jest to jednak prawda – istnieje około 144 narodowych języków migowych. Co więcej, podobnie jak w języku mówionym, w języku migowym funkcjonują także gwary. Na ich powstanie istotny wpływ miał okres zaborów. W różnych częściach podzielonego państwa powstawały szkoły dla osób głuchych, w których równocześnie rozwijały się różne odmiany migowego. W efekcie nawet podstawowe przedmioty czy zawody migało się inaczej w zależności od lokalizacji – i tak w Polsce jest aż 6 regionalnych znaków określających cytrynę, 5 fryzjera, a 4 autobus. Najwięcej słów z gwary w języku migowym występuje w centralnej Polsce i na Podkarpaciu.

Stworzono też międzynarodowy, sztuczny język migowy IS, który można traktować jako odpowiedź niesłyszących na uniwersalne esperanto. W IS miga się zazwyczaj na konferencjach czy wydarzeniach gromadzących uczestników z całego świata.

Czytaj też: Depresja ma uśmiechniętą twarz. Każdy z nas zna chorą osobę

To jaką literą zapiszemy wyraz „głuchy” również ma znaczenie. Pisząc małą literą mówimy o osobie, u której zdiagnozowano utratę słuchu, ale nie wiemy czy posługuje się migowym lub identyfikuje się z innymi niesłyszącymi. Zapis wielką literą określa członka społeczności Głuchych, utożsamiającego się z jej kulturą i komunikującego się w języku migowym.

W środowiskach związanych z głuchymi nie mówi się raczej o głuchoniemych. Nazwa ta podwójnie stygmatyzuje niesłyszącego, czyniąc z nich bezzasadnie podwójnego kalekę, człowieka bez języka, niesłyszącego i niemówiącego.

- Głusi według współczesnej wiedzy, są mniejszością językową, nie inwalidami. Mają własny język, wizualno-przestrzenny, nie foniczny. Językiem tym „mówią”, teksty tego języka „słyszą” - wyjaśnia prof. Marek Świdziński z Uniwersytetu Warszawskiego.

Biegli w cyfrowym świecie

Jest też druga strona medalu. W pandemii to właśnie głusi najszybciej przystosowali się do przeniesienia relacji do sieci. Od czasu pojawienia się koronawirusa świat uczy się rozmów przez komunikatory, kontaktowania się w cyfrowym świecie. Osoby głuche świetnie znają te aplikacje, bo od dawna z nich korzystają.

- Porozumiewając się z wizją przez Messengera czy Skype nie jest dla nich żadnym problemem. Zapoznanie się z technologią było więc dla nich dużo łatwiejsze i mają w tej kwestii bardziej rozwinięte umiejętności, niż przeciętny użytkownik internetu – podkreśla Aleksandra Włodarska vel Głowacka.

Każdy z nas używa języka migowego

Czy wiesz, że jako osoba słysząca, używasz na co dzień znaków z języka migowego? Jednym z nich jest dobrze znany gest kciuka w górę. Wiele znaków z języka migowego stosuje się nieświadomie, jako podkreślenie wypowiadanych słów czy ich ilustrację. Prosząc kogoś czasami składamy dłonie jak do modlitwy, a chcąc dać komuś znać, że go obserwujemy, wskazujemy dwoma palcami na swoje oczy, a później na daną osobę. Te proste gesty mają podobne znaczenie w polskim języku migowym – pierwszy oznacza „proszę”, a drugi „patrzę”. Nie wszystkie znaki są jednak tak samo interpretowane przez każdego.

Czytaj też: Ubóstwo menstruacyjne Polek. Wata i pocięte szmaty zamiast podpasek to codzienność niemal pół mln kobiet. W pandemii problem jest większy

– Znak „L” pokazywany przez kibiców Legii w międzynarodowym języku migowym oznacza miłość i jest częścią gestu „kocham Cię”, w którym ułożenie palców przypomina rogi. Gest ten został użyty przez papieża Franciszka podczas spotkania z wiernymi, na którym obecni byli niesłyszący, ale niektóre osoby nieznające języka migowego odebrały go jako symbol satanistyczny. Dla Głuchych znak ten wyraża tylko jedno – darzenie kogoś uczuciem i choć znaki są wizualnie do siebie podobne, to w „kocham Cię” kciuk jest odgięty, natomiast pokazując rogi przylega do złożonych palców –  dodaje Alicja Szurkiewicz z Fundacji Kultury bez Barier.

-------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Gabriela Jelonek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.