Gdzie są sędziowie pokoju? Mieli rozładować kolejki i podnieść zaufanie do sądów

Czytaj dalej
Fot. Jacek Smarz
Małgorzata Oberlan

Gdzie są sędziowie pokoju? Mieli rozładować kolejki i podnieść zaufanie do sądów

Małgorzata Oberlan

Spory sąsiedzkie, mandaty, drobne kradzieże, cywilne spory - oto sprawy, którymi mieliby zająć się sędziowie pokoju. W ten sposób odciążyliby sędziów zawodowych, skrócili kolejki po wyrok i podnieśli społeczne zaufanie do wymiaru sprawiedliwości. Tylko, gdzie oni są?

Powołanie instytucji sędziego pokoju już ponad cztery lata temu zapowiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Stosowny projekt ustawy w tej sprawie z resortu jednak nie wyszedł. W grudniu minionego roku specjalny zespół zaczął pracować nad tym projektem przy prezydencie Andrzeju Dudzie, a społeczną doradczynią została jego córka Kinga Duda, prawniczka. Na początku stycznia natomiast okazało się, że gotowy projekt ustawy ma Paweł Kukiz. Przekazał go prezydentowi i liczy, że zostanie uwzględniony w pracach kancelarii.

Nieco wcześniej swoje trzy pomysły na wprowadzenie w życie tej instytucji (bez zmian w Konstytucji) przedstawiła wywodząca się z Torunia Fundacja Court Watch Polska, od dekady prowadząca Obywatelski Monitoring Sądów i krytycznie oceniająca poczynania resortu sprawiedliwości. Powołanie sędziów pokoju pozytywnie ocenia też wielu sędziów zawodowych w Polsce.

Jak widać zatem, przynajmniej to, by sądy pokoju w Polsce działały, nie budzi politycznych sporów. Te powstać mogą przy okazji szczegółowych regulacji, dotyczących zakresu spraw powierzonych sędziom pokoju, sposobowi ich powoływania etc. Argumentów przemawiających za powołaniem opisywanej instytucji do życia jest wiele.

Po co nam sędziowie pokoju?

Po pierwsze po to, by zwiększyć udział obywateli w wymierzaniu sprawiedliwości. Oddanie części drobniejszych spraw w ich ręce to sprawdzony na świecie sposób służący podnoszeniu społecznego zaufania do Temidy. Ba, sprawdzony też w Polsce. Bo jak słusznie zauważa Bartosz Pilitowski, prezes Fundacji Court Watch Polska i autor ostatniego raportu fundacji ("Jak zwiększyć udział obywateli w polskim wymiarze sprawiedliwości"), mamy we własnej tradycji choćby instytucję staropolskich sądów kompromisarskich, czy sądów pokoju w Księstwie Warszawskim.

Sędziowie niezawodowi, wybierani spośród obywateli, cieszący się autorytetem w swoim środowisku - udział takich osób w wymierzaniu sprawiedliwości to gwarancja rosnącego poczucia wpływu na Temidę. A gdy obywatel owo poczucie sprawstwa i kontroli ma, ufa bardziej. Jak ważne to w kraju, w którym od lat sądownictwo nie cieszy się ani specjalnym szacunkiem, ani zaufaniem, tłumaczyć nie trzeba. Ostatnie badanie CBOS-u (listopad 2020) znów nie było w tej materii optymistyczne. Zaufanie do sądów wyraziło 34,1 proc. respondentów, a ponad 46 proc. - jego brak. Zdecydowanie nie ufało im 21,4 proc. badanych, a "raczej" - 24, 9 procent.

Sędziowie pokoju potrzebni są nam i po to, by rozładować kolejki w sądach. Te były zmorą polskiego wymiaru sprawiedliwości jeszcze przed pandemią. Od marca ubiegłego roku tylko się wydłużają i gęstnieją, o co zresztą trudno mieć do Temidy jakieś specjalne pretensje. Konieczność zachowania reżimu sanitarnego po zamrożeniu Temidy w pierwszej fazie epidemii oraz przypadki zakażeń pracowników sądów (a co za tym idzie - wyłączania z pracy całych wydziałów sądowych) to sprawy znane. Ich efektem są rosnące kolejki.

Orzekający w drobniejszych sprawach - wykroczeniowych i cywilnych - sędziowie pokoju mogliby naprawdę wspomóc tempo orzekania. Takich spraw każdego roku w polskich sadach rejonowych pojawia się około 500 tysięcy. Gdyby zdjąć je z głów sędziów zawodowych, a powierzyć sędziom pokoju - zysk społeczny byłby niepodważalny.

Jakie sprawy mieliby rozstrzygać?

Sędziowie pokoju znani są tradycji i obecnym systemom sądowniczym w krajach anglosaskich, w Hiszpanii, Portugalii, we Włoszech, Szwajcarii, Belgii i nie tylko. Oczywiście, są różnice w zakresie powierzanych im spraw, sposobach wyłaniania, rekomendacji etc. Przyświeca tutaj jednak jeden cel, o którym mówi się też dziś u nas: sprawy drobniejsze, karne i cywilne, można oddać w ich ręce.

Jakie na przykład? Spory sąsiedzkie, źle wykonane usługi (ot, popularny spaprany remont mieszkania), drobniejsze kradzieże sklepowe. Fundacja Court Watch Polska widzi też pole do działania na szerszym gruncie. -Najliczniejszą i stale rosnącą kategorią spraw są sprawy cywilne. Sądy pokoju powinny rozstrzygać sprawy, których wartość przedmiotu sporu jest niewielka. Taka, w przypadku której większość osób nie zdecydowałaby się na wynajęcie pełnomocnika i odpowiadałaby przed sądem samodzielnie. Początkowo mogłoby to być np. 10 tys. zł i kwota ta mogłaby być z czasem podnoszona - proponuje Bartosz Pilitowski.

Prawnicy związani z kancelarią prezydenta natomiast często na pierwszym miejscu wymieniają mandaty - te nakładane za rozmaite wykroczenie - jako sprawy, w których sędzia pokoju ze swoim doświadczeniem życiowym, społecznym autorytetem i stosowną wiedzą z powodzeniem mógłby orzekać. Najlepiej kolegialnie, a gdy trzeba, przy bardziej skomplikowanej materii - z doradztwem sędziego zawodowego.

Wybierani, a nie mianowani

Zgoda różnych środowisk panuje też co do tego, że sędziowie pokoju mieliby być wybierani, a nie mianowani. Według jednych winni mieć wykształcenie prawnicze (vide projekt Kukiz '15), według drugich - niekoniecznie.

Wybór takich osób spośród lokalnej społeczności to zresztą podstawowy element, gwarantujący budowanie wspomnianego zaufania do Temidy i poczucia obywatelskiego sprawstwa. Pomysły na wyłanianie sędziów pokoju mogą być jednak różne. Znów zgoda jednak panuje co do tego, że ów wybór sędziów możliwy jest w Polsce bez zmian w Konstytucji. Podkreślają to zarówno prawnicy związani z rządem, na przykład wiceminister Michał Woś, jak i Fundacja Court Watch Polska. Bo choć Ustawa zasadnicza jasno wskazuje, że wymiar sprawiedliwości RP jest sprawowany przez sądy i trybunały, to nie wyklucza to tzw. udziału czynnika społecznego. Takim przecież są choćby ławnicy.

Możliwy sposób to wyłanianie sędziów pokoju w wyborach bezpośrednich na poziomie powiatów, poprzez głosowania obywateli. Kolejny model to ten bliski brytyjskiemu, gdzie wybór dokonywany jest przy pomocy komisji doradczych. Warto poświęcić mu nieco uwagi, bo instytucja sądów pokoju w brytyjskim systemie sprawiedliwości, jednym z najbardziej uspołecznionych na świecie, ma wielowiekową tradycję.

W Zjednoczonym Królestwie ponad 90 procent spraw karnych i wykroczeniowych, a także gros spraw z zakresu opieki nad dziećmi, jest załatwianych przez Magistrate Courts – sądy, w których składzie zasiadają przede wszystkim sędziowie pokoju, zwani obecnie magistrates. Magistrates to członkowie lokalnych społeczności, którzy nie muszą mieć wykształcenia prawniczego i obowiązki sędziów wykonują wolontaryjnie obok swojej normalnej aktywności zawodowej. W samej Anglii i Walii jest ich 20 tys. Mogą otrzymywać zwrot kosztów i utraconych korzyści, na bazie zryczałtowanych stawek.

Magistrates mogą, ale nie muszą być prawnikami. Wymaga się od nich przede wszystkim odpowiednich kompetencji intelektualnych i społecznych. Wybór magistrates dokonywany jest przez lokalne komisje doradcze (jest ich 47) złożone z ekspertów, które przeprowadzają konkursy na zwolnione stanowiska w oparciu zarówno o analizę nadesłanych zgłoszeń, jak i rozmów kwalifikacyjnych oraz weryfikacji referencji kandydata (co najmniej 3 polecające osoby). -Decyzję o powołaniu sędziego pokoju, na podstawie rekomendacji komisji, dokonuje Senior Presiding Judge. Za jego odpowiednika w Polsce może być uznany Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego lub Przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa - objaśnia Bartosz Pilitowski z Fundacji Court Watch Polska.

W jakim kierunku pójdą Polacy? Na początku stycznia br. media doniosły, że Paweł Kukiz ma gotowy projekt ustawy. Według niego sędzią pokoju mogłaby zostać osoba z polskim obywatelstwem, która ukończyła 26 lat, jest niekarana, ma nieskazitelny charakter i ukończyła studia prawnicze. Chęć ubiegania się o stanowisko należałoby zgłosić Krajowej Radzie Sądownictwa, a wybór następowałby na 5-letnią kadencję i miałby być zatwierdzony ślubowaniem w obecności prezydenta. Jeden sędzia pokoju miałby przypadać na 10 tysięcy mieszkańców. Wybory odbywałyby się w głosowaniu powszechnym, przy okazji wyborów samorządowych.

Jak sądy pokoju miałyby pracować?

To oczywiste, że po pierwsze szybko, sprawnie i sprawiedliwie. Jeśli zaś chodzi o szczegóły, to znów projekty mogą być różne. Według Court Watch Polska sądy takie orzekać winny kolegialnie, np. w trzyosobowych składach. Sędziowie pokoju natomiast - wybierani na niezbyt długie kadencje - nie mieliby na tym zarabiać, ale być wynagradzani dietą, ryczałtem, rekompensatą za utracony tego dnia dochód z pracy zawodowej (model podobny jak w przypadku ławników). Dobrze by też było, nawiązując do polskiej tradycji sądów polubownych i nazwy "sądu pokoju", by finałem jak najczęściej było ugodowe rozwiązanie sporu.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.