Dwie dekady temu na zakupy do Paryża latali Concordami. Dziś Wenezuela wrze

Czytaj dalej
Fot. AP/Associated Press/East News
Kazimierz Sikorski

Dwie dekady temu na zakupy do Paryża latali Concordami. Dziś Wenezuela wrze

Kazimierz Sikorski

Żaden kraj nie upadł jeszcze tak nisko i tak szybko jak Wenezuela. Bez wojen i klęsk żywiołowych, które mogły wywołać spadkową spiralę. A przecież jeszcze niedawno było tam tak dobrze... I nagle krach na oczach świata.

Boom naftowy lat siedemdziesiątych przyniósł Wenezuelczykom bogactwo nieporównywalne z innymi krajami kontynentu. Ponaddźwiękowe Concordy, jak opisywał „The Times”, leciały do Caracas, by zabierać na zakupy do Paryża bogatych Wenezuelczyków. Ci, którzy wpadali do hiszpańskojęzycznych butików w Miami, nazywano „dames dos” - daj mi dwa. Nie mówiąc o tym, że spożycie szkockiej whisky było tam najwyższe na świecie.

Bogactwa nie były ograniczone tylko do wąskiej grupy wybrańców, miejscowych krezusów. Dzięki naftowej bonanzie, rząd finansował pomoc dla społeczeństwa, Wenezuela miała najwyższą stopę wzrostu i jednocześnie najniższą skalę nierówności w Ameryce Łacińskiej. Nawet klasa średnia mogła sobie pozwolić na kupno paliwożernych limuzyn produkcji amerykańskiej. Ten kraj uważano za jedną z trzech demokracji w regionie, wraz z Kostaryką i Kolumbią.

Pozostało jeszcze 79% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Kazimierz Sikorski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.