
Z Draginją Nadaždin, dyrektorką polskiego oddziału Amnesty International, rozmawia Tomasz Rozwadowski.
Informacja o tym, że rząd Prawa i Sprawiedliwości zamierza wypowiedzieć Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, nazywaną powszechnie konwencją antyprzemocową, zaskoczyła i zmroziła wiele osób. Co zwolennicy konwencji mogą zrobić, by nie doszło do wyłamania się z niej Polski?
Według najnowszych informacji rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar otrzymał od pełnomocnika rządu ds. równego traktowania Adama Lipińskiego list, w którym minister zapewnia, że rząd nie podejmie działań w kierunku wypowiedzenia konwencji.
Czy oznacza to zakończenie konfliktu politycznego wokół konwencji?
Z jednej strony apelujemy do rządu, by nie podejmował w przyszłości prób wypowiedzenia konwencji, z drugiej domagamy się pełnej implementacji zobowiązań wynikających z konwencji.
Co nie zostało dotychczas wdrożone?
Do dzisiaj nie ma całodobowego ogólnopolskiego bezpłatnego numeru telefonu dla ofiar przemocy domowej, pod którym mogłyby być zgłaszane przypadki przemocy. Taki numer - całodobowy, ogólnokrajowy i bezpłatny - miał być uruchomiony 1 stycznia 2017 r. i - jak dotąd - nie ma informacji, aby został uruchomiony.
Bardzo różnie, w niektórych częściach Polski bardzo źle, przedstawia się kwestia dostępności miejsc w schroniskach dla ofiar przemocy domowej.
Nie wiemy też, jak często będą zapadały decyzje o nakazaniu opuszczenia mieszkania przez sprawców przemocy.
To wszystko są bardzo ważne obszary, bez których nie można mówić o prawidłowej implementacji tego dokumentu. To są opóźnienia lub zaniechania od strony organizacyjnej, ale niedostatecznie wypełniane są także zobowiązania w zakresie budowania świadomości społecznej.
Na czym te działania mają polegać?
Na edukacji i kampaniach społecznych, mających na celu z jednej strony zmniejszenie liczby przypadków przemocy domowej, z drugiej - pomaganie ofiarom w rozpoznawaniu przemocy domowej i bronieniu się przed nią. Jest to wiele działań edukacyjnych i promocyjnych, bez których niemożliwe jest skuteczne wdrożenie konwencji.
Ratyfikując konwencję, Polska wzięła na siebie wypełnienie zobowiązań z niej wypływających i rząd powinien mieć harmonogram odpowiednich działań oraz podać go do publicznej wiadomości.
Ale czy prawicowy rząd znajdzie wolę polityczną?
Konwencja w ogóle nie powinna być postrzegana w kategoriach politycznych. Prawa człowieka, równość obywateli wobec prawa, osobiste bezpieczeństwo wszystkich obywateli nie są kwestiami politycznymi. Odpolitycznijmy tę sprawę, dajmy działać mechanizmom konwencji, pozwólmy na szeroki udział organizacji pozarządowych w działaniach, do których konwencja Polskę zobowiązuje.
Czy wierzy Pani w szczerość zapewnień ministra Adama Lipińskiego?
Temu, by rząd nadal traktował tę sprawę priorytetowo, służy między innymi nasza petycja przeciwko wypowiedzeniu konwencji przez Polskę, którą w ciągu jednej doby podpisało ponad 8 tysięcy osób. Pod petycją nadal można się podpisywać i nasza lista podpisów będzie jedną z form zobowiązania rządu do zaniechania działań przeciwko konwencji.
Państwo może zrobić bardzo wiele dobrego dla wielomilionowej grupy osób dotkniętych przemocą domową. Na państwie ciąży wielka odpowiedzialność i nie można zawieść zaufania.
Wdrożenie konwencji to nie jest przykry obowiązek, tylko ogromna szansa dla całego polskiego społeczeństwa. Bierzemy słowa ministra za dobrą monetę i będziemy obserwować działania rządu w tej dziedzinie.