Dowód zbrodni sprzed lat pod posadzką piwnicy [REPORTAŻ]

Czytaj dalej
Fot. materiały policji
Maria Sowisło, Piotr Furtak

Dowód zbrodni sprzed lat pod posadzką piwnicy [REPORTAŻ]

Maria Sowisło, Piotr Furtak

Kto pamięta Kaśkę, przynosi znicze. Stoją na murku tuż przy budynku. Ludzie wspominają, dzielą się informacjami i odczuciami. Po 19 latach jednak więcej jest domysłów i plotek niż faktów

To miała być zbrodnia doskonała. Taka, która się nie zdarza nawet w bajkach. Mąż, przyjaciele i sąsiedzi z ust do ust, jak w głuchym telefonie, przekazywali sobie historię o niedobrej matce, która porzuciła roczną córkę i jej ojca. Ktoś widział ją w Niemczech. Pracowała na kasie w markecie w Hamburgu.

Daniel, mąż tej wyrodnej matki, pojechał tam nawet. Spotkał ją na ulicy, a ona zaczęła uciekać. Kiedy ją dogonił, powiedziała, że nie zamierzała wracać, a on lepiej zajmie się córką. Jak kazała, tak zrobił. Zajął się wychowaniem dziecka. Pomagali mu przyjaciele i sąsiedzi. Taki biedny tatuś. Z roczną córką Magdą na ręku wzbudzał współczucie. Był przykładnym ojcem. Takim, o jakim marzy każda kobieta. W dodatku przystojny brunet. Bardzo otwarty. Dusza towarzystwa. Wzbudzał sympatię, a to, że był samotnym ojcem, dodawało mu tylko uroku. Historia była bardzo wiarygodna, bo Kaśkę jego znajomi zapamiętali jako zamkniętą w sobie. Trzymała ich na dystans.

- Daniel miał taką kolorową hulajnogę. Stawiał przed sobą Magdę i jeździli po Debrznie. Z daleka było ich widać. Magda bardzo była z nim związana - mówi przyjaciółka rodziny. - No pewnie, że było nam go żal. Kiedy Kaśka wyjechała, Daniel był u nas częstym gościem, takim prawie domownikiem. Każdego dnia po pracy przychodził do nas z Magdą. To był prawie rytuał. Wystarczyło spojrzeć na zegarek, żeby wiedzieć, kiedy będzie u nas - dodaje i wspomina, że w Debrznie mieszka jeszcze kilka osób, które wspierały Daniela w wychowaniu córki. Ale nie tylko. Także w walce o prawa rodzicielskie do Magdy.

O odebranie mu dziecka przez pięć lat starał się brat Kaśki - Darek. Wiedział, że siostra nie była szczęśliwa z Danielem. Pewnego dnia on tak po prostu oddał Magdę babci. Po tylu latach walki! Przyjaciele nie ukrywają, że dla nich była to szokująca decyzja. Dzisiaj nie chcą mówić o tym wprost, ale dla nich był to spory wstrząs. Niektórzy z tego powodu zerwali z nim kontakt.

Kaśka, czyli Angelika

Bajka o wyrodnej matce krążyła po Debrznie przez 19 lat. W sierpniu ubiegłego roku na obrazie doskonałego ojca pojawiła się rysa. Jedyną osobą, która od samego początku nie uwierzyła w historię Daniela, był brat Kaśki. Ten sam, który walczył w sądzie o Magdę. Nie wierzył, że siostra mogła porzucić córkę i tak po prostu wyjechać.

- Madzia była jej oczkiem w głowie - mówi przyjaciółka Kaśki, która spotkała się z nią na dzień przed zaginięciem. Był 1 października 1998 roku. Po 19 latach, na początku kwietnia tego roku, Darek porozwieszał w Debrznie plakaty. Po raz pierwszy od zaginięcia siostry.

W tym samym czasie pomorscy policjanci zaapelowali do mediów, by umieścić wraz z rysopisem zdjęcie Kaśki, która na liście zaginionych figuruje jako Angelika, bo tak brzmi jej pierwsze imię. Wówczas mundurowi zarzekali się, że to standardowa procedura i nic nowego w sprawie zaginięcia mieszkanki Debrzna się nie pojawiło.

Siedem miesięcy wcześniej z kolei dorosła już Magda opublikowała na swoim facebookowym profilu dramatyczny apel o pomoc w odnalezieniu matki. „Witam, poszukuję swojej mamy. Mieszkała ona w woj. wielkopolskim - Piła i w woj. pomorskim - Debrzno koło Człuchowa i Złotowa. Urodzona plus minus w 1977 roku. Zaginęła, wyszła z domu przed 18-17 latami. Kłóciła się z moim ojcem... Nie mieszkam z nim, tylko w Anglii, ciągle się martwię o nią, nie mam kontaktu żadnego. Miała rodzinę niewielką w Pile i okolicach, uczyła się zawodu w Zasadniczej Szkole Zawodowej 2 przy ul. Teatralnej 1 w Pile. Nazywała się ANGELIKA J. z panieńskiego - L. Drobnej postury kobieta, ponoć bardzo podobna do mnie, włosy blond lub brązowe. Proszę o pomoc! Wiem, że dużo czasu minęło... Uwaga! Dowiedziałam się, że widziano ją w Hamburgu kilka/kilkanaście lat temu w supermarkecie. Zero informacji dalej”.

Policjanci z Archiwum X na tropie zbrodni

Kilka dni temu, w poniedziałek, 24 kwietni, do Debrzna, do piwnicy kamienicy, w której Daniel, Kaśka i Magda mieszkali, wparowali policjanci i prokurator. Był georadar i pies. Akcja na szeroką skalę. Taka, jakiej nie było 19 lat temu, kiedy Kaśka zaginęła.

- Przyszli z kilofami i z łopatami - mówią pani Helena i pan Marian, mieszkający w budynku sąsiadującym z kamienicą przy Witosa. - Od razu podejrzewaliśmy, czego mogą szukać. Wprawdzie w tym budynku mieszkamy zaledwie od kilku lat, ale w Debrznie wszyscy słyszeli o zaginięciu tej młodej kobiety.

Debrznianie mieli rację - policjanci przyjechali, aby szukać ciała, a właściwie jego szczątków. - Po szczegółowym zweryfikowaniu wszystkich nowych okoliczności oraz wykluczeniu pozostałych wersji zdarzenia, w tym między innymi wątku, że zaginiona wyprowadziła się za granicę, policjanci ustalili, że doszło do popełnienia przestępstwa, a ciało zaginionej kobiety zostało zakopane - komentował Michał Sienkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. - Prokuratura Okręgowa w Słupsku wszczęła w tej sprawie śledztwo, a policyjni poszukiwacze operacyjni ustalili, gdzie mogą się znajdować zwłoki zaginionej - mówił.

Narwany cwaniaczek, świetnie grał

Daniel M. został zatrzymany na Dolnym Śląsku. Stamtąd przewieziono go do Gdyni, a następnie do Słupska, gdzie w środę usłyszał zarzut popełnienia morderstwa żony. Mógł się obawiać, że policjanci znowu zapukają do jego drzwi. Musiał widzieć plakaty w Debrznie. Z rodziną bowiem spędzał święta.

- Mężczyzna odmówił składania zeznań - poinformował Jacek Korycki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Słupsku. - Dowody, którymi dysponujemy, są jednak na tyle mocne, że zdecydowaliśmy się na postawienie mu zarzutu. W czwartek, na wniosek prokuratury, Sąd Rejonowy w Słupsku rozpatrywał wniosek prokuratury o zastosowaniu wobec Daniela M. tymczasowego aresztu - dodał.

Prokurator Korycki zaznacza, że nie ma stuprocentowej pewności, że szczątki odnalezione w piwnicy to faktycznie Kaśka. To będzie można ustalić dopiero po dokładnych badaniach. Trudno się jednak spodziewać, że pod posadzką znaleziono ciało innej osoby. W powiecie człuchowskim była już sprawa prowadzona przez policjantów z Archiwum X, w której zapadł wyrok skazujący, mimo że nie odnaleziono ciała ofiary. To sprawa Mirosława S. z Sąpolna.

Dopiero po zatrzymaniu mieszkańca Debrzna niektórzy z sąsiadów zaczęli głośno mówić, że coś słyszeli, że w małżeństwie Daniela i Kaśki nie wszystko wyglądało jak w bajce.

- Mogę powiedzieć tylko tyle, że był narwany - mówi Anna Walenciak, jedna z sąsiadek, a inny mieszkaniec Debrzna dodaje: - Był dziwny. Emerytowany policjant z kolei, który kilka lat po zaginięciu Kaśki kilkakrotnie rozmawiał z Danielem, nie przebiera w słowach. - To był taki cwaniaczek. Świetnie grał. Potrafił manipulować - kwituje.

Nie słyszeli awantur, bo nie mogli

Przyjaciółka Kaśki, ta sama, która spotkała się z nią na dzień przed zaginięciem, wspomina, że nieraz widziała ją zapłakaną. - Po takim czasie trudno sobie wszystko przypomnieć, ale kiedy teraz ta sprawa wypłynęła, to wydaje mi się, że Kaśka myślała o rozwodzie. Zresztą dwa miesiące po jej zginięciu mój mąż stwierdził, że jeszcze się okaże, że on ja zabił - mówi i dodaje, że Daniel znęcał się nad jej przyjaciółką. - W kółko miał do niej pretensje. O wszystko - wspomina. Mówi, że kiedy 1 października 1998 roku rozmawiały, nic nie wskazywało na to, żeby Kaśka planowała wyjazd, porzucenie rodziny czy jakąkolwiek podróż. - Nie wzięła nawet ubrań i dowodu osobistego. Wyszła w samym sweterku - mówi przyjaciółka.

Krzyków dochodzących z mieszkania nikt nie słyszał.

- Sąsiedzi, jak zwykle w takich sytuacjach, są głusi - może ktoś powiedzieć... W kamienicy przy Witosa w Debrznie najbliżsi sąsiedzi mogli nie słyszeć. Jedynymi było małżeństwo H. Osoby głuchonieme. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, to właśnie sąsiad został poproszony przez Daniela o pomoc w wylaniu posadzki w piwnicy. Tej, pod którą w poniedziałek policjanci z Archiwum X znaleźli szczątki kobiety. Jedna z przyjaciółek rodziny nie ukrywa, że jest w szoku. Po zaginięciu Kaśki wiele razy była w domu przy Witosa. Piła kawę, podczas gdy kilka metrów niżej pogrzebane było ciało koleżanki.

Przynoszą znicze

Dowód zbrodni sprzed lat pod posadzką piwnicy [REPORTAŻ]

Kilka lat temu kamienica została wystawiona do sprzedaży. Dawni sąsiedzi Daniela wyprowadzili się do gminy Czarne. Budynek jest w opłakanym stanie. Potencjalni kupcy przychodzą, kręcą się i odchodzą. - Teraz to tego już nikt nie kupi - komentuje kobieta mieszkająca w budynku naprzeciwko domu, w którym znaleziono szczątki. Kto pamięta Kaśkę, przynosi znicze. Stoją na murku tuż przy budynku. Ludzie wspominają, dzielą się informacjami i odczuciami. Po 19 latach jednak więcej jest domysłów i plotek niż faktów.

Wydaje się, że część mieszkańców Debrzna już orzekła, że Daniel jest winien śmierci Kasi. Dziewczyny, która do Debrzna przyjechała z Piły. On jest tu miejscowy. Choć przez kilka lat mieszkał w Pile, było mu łatwiej sprzedawać bajkę o wyrodnej matce.

- Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że wszystko, co słyszałam o zaginięciu Kaśki, powtarzał Daniel - mówi jedna ze znajomych. Nigdy tego u nikogo nie weryfikowałam. Teraz okazuje się, że to były bajki.

Małżeński kamuflaż Daniela M. (J.)

Brat Kaśki teraz nie chce rozmawiać o siostrze i jej zaginięciu. Zrobi to, ale dopiero wtedy, kiedy prokurator stwierdzi, że rzeczywiście jego siostra została pogrzebana w piwnicy przy Witosa w Debrznie. Córka Kaśki nie chce wcale na ten temat rozmawiać z dziennikarzami.

Podobnie reaguje obecna żona Daniela. Ślub wzięli w 2015 roku. Mężczyzna, co można uznać za nietypowe, przyjął wówczas nazwisko żony. Mają roczną córkę. Kobieta ze łzami w oczach, przez lekko uchylone drzwi mieszkania, odmawia rozmowy. Prosi, by zostawić ją w spokoju. Czeka na przyjazd bliskich ze Złotowa. Daniel z kolei trzy miesiące spędzi w areszcie. I tak skończyła się ta bajka. Sam ją napisał - tak przynajmniej wynika z postawionego zarzutu. Zakończenie napisze sędzia w wyroku i trudno przypuszczać, by był to happy end.

Maria Sowisło, Piotr Furtak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.