Dorota Gardias: Z przerażeniem myślę o sieci szpitali

Czytaj dalej
Fot. Przemyslaw Swiderski
rozm. Ryszarda Wojciechowska

Dorota Gardias: Z przerażeniem myślę o sieci szpitali

rozm. Ryszarda Wojciechowska

Dorota Gardias: głębsze relacje związków z polityką są szkodliwe dla samych organizacji związkowych.

Związek zawodowy powinien być pasem transmisyjnym między społeczeństwem a rządem. Ale słuchając wypowiedzi Piotra Dudy z NSZZ Solidarność, można odnieść wrażenie, że jest odwrotnie.

Związki zawodowe powinny być łącznikiem pomiędzy społeczeństwem a rządem. I to jest fakt niepodważalny. Ale media są zazwyczaj zainteresowane związkami, kiedy „leje się krew”, a już to, nad czym pracujemy w Radzie Dialogu Społecznego, jest mniej istotne. Tymczasem my podczas tych spotkań dyskutujemy nie tylko o prawie pracy, emeryturach, ale też podatkach, energetyce czy inwestycjach. I w każdej sprawie wypracowujemy wspólne stanowisko dla wszystkich central związkowych albo stanowisko odrębne. To prawda, że rząd po roku działań może wyjść i pochwalić się programem 500 plus, obniżeniem wieku emerytalnego czy płacą minimalną brutto w wysokości 2 tysięcy złotych. Ale bez nas rządowi niewiele by się udało zrobić. I szkoda, że o tym już się nie mówi.

Skoro jest tak dobrze, jak słyszę, to dlaczego, jak informuje CBOS, społeczeństwo krytycznie ocenia rolę związków zawodowych?

To prawda, że ludzie niechętnie zapisują się do związków zawodowych. Ale jednym z powodów jest przepis, który zakłada, że jeśli związki zawodowe coś wywalczą, to efekty tej walki rozkłada się równo na tych, którzy do związku należą, i tych, którzy nie należą. Dlatego wiele osób nie chce się angażować w sprawy pracownicze i działać w związkach, skoro i tak dostaną to, co związki wywalczą. Poza tym obserwuję ostry hejt pod adresem związków zawodowych. Bo ludziom się wydaje, że tylko działaczom i to tym wysoko ustawionym w hierarchii związkowej jest dobrze. A to nieprawda. My jako Forum Związków Zawodowych mamy ponad 300 tysięcy członków. Niemało, ale liczymy cały czas na więcej.

Pani się marzy, żeby na związki zawodowe była w Polsce moda. Żeby był inny obraz związkowca niż palącego opony pieniacza.

Marzy mi się przede wszystkim lepszy poziom edukacji związkowej w szkołach. Do Rady Dialogu Społecznego zgłosiliśmy pomysł, żeby w szkołach uczyć dzieci także tego, że pracownik to inwestycja, a nie tylko koszt. Od takiego podejścia wszystko się zaczyna. Ale dzisiaj młody człowiek wychodzi ze szkoły w świat tylko z wiedzą, jak być dobrym przedsiębiorcą. Podczas jednego ze spotkań w radzie zaproponowałam paniom minister Rafalskiej i Zalewskiej, żeby wprowadzić przedmiot o związkach zawodowych. I zobaczymy. Ale powinniśmy się też jako związkowcy uderzyć w piersi, że sami za mało promujemy naszą pracę. Za to błędy związków zawodowych pokazywane są ostro.

Błędy? Nie widzę, żeby związki się do nich przyznawały.

Ja Dorota Gardias uważam, że związki zawodowe i partie polityczne powinny umieć ze sobą rozmawiać. Ale to w zupełności wystarczy. Natomiast głębsze relacje związków z polityką są szkodliwe dla samych organizacji związkowych.

Powtarza Pani w wywiadach, że nie chce, aby forum stało się folwarkiem do zbierania głosów przez którąkolwiek partię polityczną. Ale Solidarność sprawia jednak wrażenie ramienia Prawa i Sprawiedliwości.

NSZZ Solidarność jest również naszym partnerem w tej walce. Oczywiście wiem, że niektórzy wylewają pomyje na Piotra Dudę za spoufalenie się z PiS...

A niesłusznie?

Sama krytykowałam to zbliżenie Solidarności z rządem kilka razy. Ale teraz mówię dość. Z mojej strony tej krytyki już wystarczy. Obywatele i historia sami ocenią tę formę działalności Solidarności. W Forum Związków Zawodowych nie jest tajemnicą, że mam poglądy lewicowe. Ale nie wspieram ani tej strony politycznej, ani prawej. Idziemy swoją związkową drogą, środkiem, bo mamy w swoich szeregach zarówno takich działaczy, którzy głosowali na lewicę, jak i na prawicę. Uważam, że nasze forum ma ogromny potencjał, bo wypowiadamy się tylko w sprawach pracowniczych i ochrony ludzi pracy. Oczywiście, jeszcze niedawno podsuwano nam propozycje, że moglibyśmy się do kogoś przykleić - a to do KOD-u, a to do czarnego protestu. I jakkolwiek jestem sercem z kobietami, które brały udział w tym proteście, to sama się na nim nie pojawiłam. Bo teraz walczę przede wszystkim o godne miejsca pracy dla ludzi.

Ale Piotr Duda publicznie zapowiada, że tych, którzy protestują przeciwko rządowi premier Beaty Szydło, Solidarność nakryje czapkami. I ludzie myślą, że skoro oni są po tamtej stronie, to inne centrale może też.

Proszę tylko, żeby nie wkładać wszystkich central związkowych do jednego worka.

Jak się Pani podoba pomysł ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła na uzdrowienie służby zdrowia?

Jako Forum Związków Zawodowych jesteśmy przeciwni tym pomysłom ministra. Nasze forum skupia największą liczbę pracowników medycznych: pielęgniarki, położne, rehabilitantów, techników rentgenowskich itd. To ponad 100 tysięcy członków, jedna trzecia składu naszego związku. I my tego pomysłu nie nazywamy reformą, tylko kolejnym sposobem na niszczenie i tak zniszczonej służby zdrowia. Drażni mnie, kiedy słyszę, że „sieć szpitali” to marzenie ministra Zbigniewa Religi. Nie zgadzam się z panią premier, która mówi, że to spełnienie jego marzenia. Nawet współpracownicy ministra Religi krytykują ten pomysł. A dla nas to sieć... ale oddziałów zamkniętych.

Dlaczego?

Jesteśmy krajem z jednym z najniższych wskaźników PKB na ochronę zdrowia w Europie. A ten pomysł oznacza, że pieniędzy na szpitale będzie jeszcze mniej. Poza tym to pomysł, który może być korupcjogenny. Jeżeli jeden człowiek w regionie jako przedstawiciel ministra ma decydować o tym, który szpital dostanie pieniądze, to trzeba się bać. Bo jednoosobową decyzyjność już przerabialiśmy i wiemy, jak to się kończy. Ponieważ na wiele oddziałów szpitalnych nie wystarczy pieniędzy, dyrektorzy albo prezesi szpitali będą musieli stanąć przed dramatyczną decyzją - który oddział zamknąć i kogo zwolnić. Teraz, kiedy coraz więcej osób choruje, kiedy trzeba się nastawić na zwiększenie liczby oddziałów na przykład geriatrycznych, szpitale będą musiały się pozbywać łóżek i pracowników. Z przerażeniem myślę o tym, ile szpitali przy takiej „sieci” padnie.

Ale rząd powołuje się na marzenie Zbigniewa Religi.

Marzeniem Zbigniewa Religi było to, żeby strona społeczna porozumiała się w tej kwestii ze stroną rządową. Zbigniew Religa marzył o tym, żeby w tej debacie brały udział też partie opozycyjne. I żeby powstał wspólny pomysł na służbę zdrowia. A nie żeby każda władza wprowadzała zmiany po swojemu. Co powoduje, że za każdym razem w służbie zdrowia jest zamiast lepiej, to gorzej. Dewastacja systemu służby zdrowia jest ogromna i trwa. Myślałam, że po spółkach prawa handlowego nic gorszego już się nie wymyśli. Ale ten krok ministra Radziwiłła pobił tamten pomysł. I mówię to z przerażeniem.

Czy dla związków zawodowych jest jakieś pole do popisu w tej sprawie, poza przerażeniem?

Gdyby ta ustawa była omawiana w Radzie Dialogu Społecznego, to związki mogłyby się wypowiedzieć na ten temat. Ale kiedy miesiąc temu na spotkanie rady przyjechała pani premier Szydło z panem ministrem Radziwiłłem, spytałam - co w zamian za Narodowy Fundusz Zdrowia, to usłyszałam, że... na razie konsultują pomysły. Rozstawaliśmy się więc z informacją, że z nami również będą konsultować. I nagle, trzy tygodnie później wychodzi głodna sukcesu strona rządowa i mówi: Mamy pomysł. Teraz mogę tylko mówić, że to pomysł chory, bo ogranicza w dalszym ciągu budżet na ochronę zdrowia. I że tym gorzej dla nas, pacjentów.

Ale co dalej? Zostawić to?

My tego tak nie zostawiamy. Wysłaliśmy naszą opinię w tej sprawie. Razem z pozostałymi centralami związkowymi i pracodawcami przygotowaliśmy program naprawy służby zdrowia.

Przewiduje Pani, że może powstać coś w rodzaju białego miasteczka w związku z tymi zmianami w służbie zdrowia?

Myślę, że jeśli ten pomysł ministra Radziwiłła wejdzie w życie, to jesienią zacznie się fala protestów. To się czuje, że tak powiem, w kościach. Pracownicy służby zdrowia są niezadowoleni także z powodu płacy, również tej minimalnej.

Ten sprzeciw może się wylać na ulice?

Proszę spojrzeć, jak wygląda również system emerytalny. Od października wchodzą zmiany. I co z tego, że pięknie brzmi, skoro to jest tylko hasło. Bo nikt nie zamierza zrobić kroku w tym kierunku, żeby te emerytury były wyższe.

One naprawdę mogą być niskie.

Może być tak, że każdy z nas dostanie na... kilo gruszek, jak ja to nazywam.

Gdyby i ten projekt był w pełni przedyskutowany, można byłoby znaleźć lepszy pomysł na to, skąd wziąć środki, żeby ten system emerytalny dofinansować. Ale dyskutować nie chciano. Co z kobietami, które w domu wychowują dzieci i nie pracują? Co wtedy, kiedy mąż ją zostawi albo umrze? Za co się w wieku emerytalnym utrzyma? Dlaczego pielęgniarka, która osiągnie wiek emerytalny, czyli 60 lat, i chciałaby sobie jeszcze popracować, nie będzie miała możliwości pracy na pół etatu, żeby przyuczać młode pielęgniarki? Pytań jest dużo. Ale na opracowanie odpowiedzi nie było czasu.

rozm. Ryszarda Wojciechowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.