Dawid Kubacki - mistrz od kuchni. Chce się budować, jest zakochany

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Matusik
Tomasz Mateusiak

Dawid Kubacki - mistrz od kuchni. Chce się budować, jest zakochany

Tomasz Mateusiak

Pochodzący z Nowego Targu mistrz świata w skokach zdradza, kim będzie, gdy zakończy karierę. 27-latek mówi, że twardo stąpa po ziemi, ale marzy mu się też licencja pilota i bujanie w obłokach.

O Kamilu Stochu, po jego wielokrotnych sukcesach media napisały już chyba wszystko. O Piotrze Żyle i Macieju Kocie, czyli kolejnych dwóch skoczkach, którzy wywalczyli kilka dni temu drużynowe złoto mistrzostw świata w Lahti, też wiemy sporo. Dlatego teraz postanowiliśmy „wyciągnąć z cienia” czwartego z naszych złotych chłopców. Tylko dla nas pochodzący z Nowego Targu Dawid Kubacki odsłania rąbek zasłony chroniącej dotychczas jego prywatne życie.

Modele to jego pasja...

Dawid Kubacki ma 27 lat, długie (jak na mężczyznę) włosy w kolorze blond i głowę skierowaną w stronę... nieba.

- Od kiedy tylko pamiętam, pasjonowało mnie latanie - mówi skoczek. - Uniesienie się nad ziemią i szybowanie w przestworzach to jest to, co mnie kręci. Pewnie dlatego mam tak wielką frajdę na skoczni. Czy to trening, czy zawody, ja po prostu lubię skakać, bo dzięki temu choć przez kilka sekund będę w powietrzu - dodaje.

Kubacki ma jednak także inny sposób na latanie. Jest zapalonym modelarzem. Samodzielnie konstruuje sterowane radiem statki powietrzne i gdy tylko znajdzie wolny czas pomiędzy treningami, lata swoimi cacuszkami po niebie.

- To jest dla mnie sposób na przewietrzenie głowy oraz doskonała zabawa - mówi Dawid. - Obecnie mam kilkanaście modeli samolotów i helikopterów oraz szybowców. Od takich małych do potężnych makiet osiągających nawet 2 metry. Jeden ze swoich najmniejszych helikopterów miałem ze sobą podczas mistrzostw w Lahti. Bawiłem się nim przed skokami i fajnie sprawdzał się na fińskim niebie. Sam w locie też się tam sprawdziłem - dodaje ze śmiechem.

Kiedyś będzie pilotem

Jak mówi skoczek, latem czy wiosną, gdy reprezentacja Polski ma krótkie przerwy od treningów, najczęściej można go spotkać na nowotarskim lotnisku. Tam puszcza swe większe modele i zazdrośnie patrzy na przyjaciół z Aeroklubu Nowotarskiego, którzy latają szybowcami.

- Marzę o tym, by samemu zdobyć licencję na latanie - mówi Kubacki. - Kilka razy już się do tego zabierałem, ale ostatnie stwierdziłem, że zostawię to na okres po zakończeniu kariery sportowej. Kursu pilota nie można zrobić „po łebkach”, bo tym samym człowiek igrałby ze swoim życiem. Ja chcę zrobić licencję i poświęcę się temu, gdy będę miał na takie sprawy więcej czasu. Dziś, i mam nadzieję jeszcze przez wiele lat, najważniejsze są i będą dla mnie skoki. Po nich przyjdzie czas na pasję.

Być trenerem to jest to!

Nie oznacza to jednak, że Dawid Kubacki w przyszłości chce być zawodowym pilotem.

- Szczerze mówiąc, wolę nie myśleć o tym, co będę robić po skokach, ale gdy się już do tego zmuszę, widzę się jako... trenera - mówi. - Dlatego studiuję na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach (przed mistrzem świata obrona licencjatu) i zdobywam wiedzę, która być może kiedyś pozwoli mi szkolić swych następców.

Skoczek zapewnia, że chce to oczywiście robić na Podhalu. Bo choć, jak przyznaje, z nartami zwiedził już kawał świata i widział wiele pięknych miejsc, nigdzie nie czuje się tak dobrze, jak na rodzinnej ziemi. Dlatego już od zeszłego roku rozgląda się za własnym domem lub działką, na której taki mógłby stanąć. To dla niego ważne, bo Kubacki ma już poukładane życie uczuciowe - piękną dziewczynę Martę, z którą w przyszłości planuje założyć rodzinę. To w ich wspólnym domu ma być półka na trofea wyskakane przez Dawida.

Marzy o następcach

- Co jeszcze chciałbym osiągnąć? - zastanawia się Kubacki. - Teoretycznie zarówno ja, jak i chłopaki z drużyny, nie mamy na to oficjalnego wpływu, ale chciałbym, aby nasze dobre skoki spowodowały, żeby w Zakopanem wreszcie wyremontowano skocznie do treningów dla dzieci. Być może takie malutkie obiekty mogłyby też powstać w Nowym Targu, czy w mniejszych miejscowościach. Dzięki temu tak jak my poszliśmy do skoków po sukcesach Adama Małysza, tak ktoś poszedłby do tego sportu dzięki nam. To byłaby największa nagroda, jaką może wymarzyć sobie sportowiec.

Tomasz Mateusiak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.