Ci, którzy zażywają dopalacze, grają w rosyjską ruletkę

Czytaj dalej
Fot. Piotr Wojnarowicz
Rozmawiała: Anna Mizera-Nowicka

Ci, którzy zażywają dopalacze, grają w rosyjską ruletkę

Rozmawiała: Anna Mizera-Nowicka

Dopalacze to problem nie tylko młodych - mówi Tomasz Białas z Głównego Inspektoratu Sanitarnego.

O dopalaczach od kilku lat dużo się mówi, ale same działania chyba nie są skuteczne, bo te używki wciąż stanowią ogromny problem.
Dopalacze to narkotyki nowej generacji. A narkotyki, choć się z nimi walczy, są od lat i pewnie będą. Dopalacze stanowią problem także w innych państwach. U nas apogeum tego zjawiska przypadło na 2010 rok, kiedy wytworzono popyt na tego typu używki. I ten popyt trwa do dzisiaj, a rynek działa w taki sposób, że jak jest popyt, to jest i podaż. Zmieniają się tylko kanały dystrybucji. Jeśli jeszcze rok temu funkcjonowała sieć sklepów stacjonarnych, to teraz biznes kwitnie w internecie.

Czy jest więc w ogóle sens, by organizować takie konferencje jak ta czwartkowa pt. „Dopalacze - dlaczego są tak niebezpieczne”?
Oczywiście. Konferencja ma na celu właśnie ograniczenie popytu na dopalacze. A można to zrobić w różny sposób. Jednych trzeba postraszyć, że to niebezpieczne i może zrobić krzywdę. Innych trzeba uświadomić. Bo wciąż dla niektórych dopalacz brzmi niewinnie.

Czy dopalacze są tak samo niebezpieczne jak narkotyki tradycyjne?
Nawet bardziej. Wciąż powstają nowe substancje. Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii w zeszłym roku zanotowało aż 100 substancji, które pojawiły się po raz pierwszy. W ciągu tygodnia dwie zostały wymyślone. Wszystkie mają na celu uzależniać, bo to gwarantuje zarobek. To są narkotyki produkowane tanio na Dalekim Wschodzie, sprowadzane do wszystkich krajów świata. Gram kokainy w Polsce kosztuje 300 zł, gram sztucznej kokainy czy czegoś, co ma udawać kokainę, kosztuje 30 zł. To narkotyki dla ubogich. Polacy to społeczeństwo na dorobku, więc cena determinuje popyt. Najgorsze jest jednak to, że nikt nie wie, co dokładnie jest w dopalaczach, jakie tam są związki chemiczne. Nawet wiele laboratoriów nie jest w stanie tego rozpoznać. Zwykłe narkotyki, takie jak amfetamina, kokaina, marihuana, można rozpoznać dzięki testom paskowym, próbkom śliny czy moczu. Narkotyki nowej generacji nie są wykrywalne przez testy.

Co w takim razie wszelkie służby mogą robić, żeby nie zostać w tyle za producentami dopalaczy?
Służą temu m.in. takie konferencje jak ta w Gdańsku. Pytanie tylko, czy przekaz, że coś jest niebezpieczne, jest wystarczający. Wiemy, że palenie tytoniu jest niebezpieczne, a pomimo to ludzie palą. Edukacja, profilaktyka na pewno są ważne, ale trzeba pamiętać, że to nie jest tylko problem młodzieży. Zatruci niepełnoletni to jedynie 30 proc. wszystkich. Największą grupę stanowią osoby między 19 a 24 rokiem życia. Ale jest też duża populacja 30-latków, a nawet i 60-latków. Czyli dzieci, rodzice i dziadkowie. Warto, by ci wszyscy ludzie mieli świadomość, że zażywając dopalacze, grają w rosyjską ruletkę. Nie wiedzą, co dana substancja im zrobi. To, że raz im się udało, nie znaczy, że tak będzie drugi raz. Znamy przypadki śmierci po pierwszym zażyciu dopalaczy. Znamy też przypadki ciężkiego uzależnienia się po dwóch czy trzech razach.

Gram kokainy kosztuje 300 zł. Sztucznej kokainy - 30 zł. Dopalacze są dla ubogich

Dopalacze wciąż trują
Walka z dopalaczami trwa od lat. Wojnę tym śmiertelnie groźnym specyfikom już w 2010 roku wypowiedział ówczesny premier Donald Tusk. Ogłosił, że wykorzysta wszystkie możliwości prawne, które umożliwią mu zamknięcie sklepów z dopalaczami i zniszczenie ich produktów. Sześć lat temu, po szeroko zakrojonej akcji inspektorów sanitarnych oraz policjantów, zamknięto setki sklepów, które podejrzewano o handel dopalaczami. W wielkiej dopalaczowej obławie udział brało kilkuset inspektorów sanitarnych i kilka tysięcy policjantów. Kontrolą objęto prawie 1700 sklepów działających na terenie całej Polski, co do których zachodziło podejrzenie, że prowadzą handel substancjami psychoaktywny-mi. Czy można mówić jednak o wygranej wojnie? Niestety, nic na to nie wskazuje. Mimo zamykania „stacjonarnych” punktów, które oferowały dopalacze pod przykrywką np. „zapachów”, handel nimi kwitnie w sieci. Choć służby działają i strony, które do tej pory otwarcie oferowały tzw. środki zastępcze, znikają, wciąż banalnie łatwo można odnaleźć ogłoszenia, których autorzy wprost piszą o „dopalaczach na sprzedaż”. Nie bez uzasadnienia są także twierdzenia, że dopalacze to źródło zarobku gangsterów, którzy coraz częściej obrót nielegalnymi narkotykami zastępują tymi substytutami. Truciznę pod przykrywką sprzedaje się, niestety, za grosze - nierzadko za równowartość kieszonkowego.

Tymczasem ze statystyk pomorskiego sanepidu wynika, że w całym 2015 roku w naszym regionie odnotowano dokładnie 353 przypadki podejrzeń zatrucia dopalaczami osób w różnym wieku.

Z kolei tylko do końca kwietnia 2016 roku były 43 takie przypadki. W pierwszej połowie tego roku informowaliśmy, że kwestią dopalaczy zainteresował się także rzecznik praw dziecka. W maju podawaliśmy, że RPD informuje, iż ze wstępnej analizy przeprowadzonej przez Ośrodek Kontroli i Zatruć - Warszawa, który funkcjonuje przy konsultancie krajowym w dziedzinie toksykologii klinicznej, wynikało, że w 2015 r. łączna liczba zgłoszonych interwencji medycznych, które mogły mieć związek z zażyciem dopalaczy, to - bagatela - 7359 przypadków! - Z czego 2109 zgłoszeń dotyczyło populacji do 18 roku życia. Odsetek dzieci i młodzieży z podejrzeniem zatrucia dopalaczami stanowił 28,6 proc. wszystkich zgłoszeń zarejestrowanych przez Ośrodek Kontroli Zatruć. Wskazane statystyki budzą ogromny niepokój oraz rodzą pytanie o efektywność działań podjętych w celu wyeliminowania tego szkodliwego społecznie zjawiska - podkreślał rzecznik. (szym)

Rozmawiała: Anna Mizera-Nowicka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.