Chcieli przekupić bramkarza Śląska

Czytaj dalej
Grażyna Kuźnik

Chcieli przekupić bramkarza Śląska

Grażyna Kuźnik

Świętochłowice: Sławna afera korupcyjna sprzed lat.

Piłkarz Alfred Mrozek doprowadził do pierwszego w historii polskiej piłki nożnej ukarania winnych za ustawianie meczów. Ten skromny chłopak ze Świętochłowic wywołał wielką sensację. Pisała o nim prasa całego kraju i to nie na stronach sportowych. Dzięki niemu łapówkarze zostali wskazani palcem i ponieśli konsekwencje.

Kluby wtedy naprawdę były amatorskie i na własnym rozrachunku. Winni dobrze wiedzieli, że bramkarz Mrozek jest w trudnej sytuacji finansowej. Stracił właśnie pracę, a jego klub „Śląsk” w Świętochłowicach nie szasta pieniędzmi. Jeśli wypłacał piłkarzom jakieś honoraria, to marne. „Śląsk” latami z trudem wiązał koniec z końcem, nie miał własnego obiektu, grał odpłatnie na boisku przy kościele św. Piotra i Pawła w Świętochłowicach. Dochody z meczów wystarczały ledwo na opłacenie delegacji sędziowskiej. Dopiero w 1934 roku powstało boisko między kolonią Grażyńskiego a ul. Falva, obecnie to ul. Metalowców.

Ale ambicji klubowi nie brakuje, od 1928 roku drużyna gra w ekstraklasie. Poziomu zazdrości jej klub piłkarski Dąb-Katowice, który do utrzymania się w lidze pilnie potrzebuje punktów. Dalej jest jak w filmie sensacyjnym. Matka Mrozka zeznawała, że jej mieszkanie zaczęli nachodzić jacyś uprzejmi panowie. Koniecznie chcieli spotkać się z synem w ważnej sprawie, ale nie na terenie Świętochłowic. Prosili o spotkanie w restauracji Zimermanna w Wielkich Hajdukach. Zaciekawiony Alfred Mrozek zgadza się tam przybyć.

Na miejscu dowiaduje się, że panowie Kandziora, Frydrych i Sławiczek, którzy przedstawiają się jako kibice i działacze Ruchu-Dębu, proponują mu 300 zł za zepsucie kolejnego meczu swojej drużyny. To ma uratować ich klub przed degradacją. Mrozek jest w szoku. Ale panowie tłumaczą, że takie oferty przyjmuje się Krakowie czy Sosnowcu, to nic nowego, taka koleżeńska pomoc. Mrozek ma już plan, ale mówi, że się zastanowi. O propozycji zawiadamia zarząd klubu.

Wykazuje się uczciwością i sportowym duchem. Postanawia wziąć udział w przedstawieniu, żeby łapówkarzy złapać na gorącym uczynku. Spotkanie ukradkiem obserwują wysłannicy klubu „Śląsk”, w tym przedstawiciel komisji rewizyjnej Krawczyński.

Tym razem na rozmowę wybrano lokal w Wełnowcu. Mrozek niby przyjmuje tam ofertę od pewnych siebie mężczyzn, 300 zł ma dostać po przegranym meczu. I naprawdę dostaje, bo mimo starań, „Śląsk” mecz przegrywa. Pieniądze Mrozek natychmiast oddaje do depozytu klubowego.

Wybucha skandal. Klub Mrozka zgłasza sprawę do władz PZPN. Ujawnienie łapówkarstwa w piłce nożnej jest wtedy nowością, więc gazety codziennie donoszą o sprawie. Rozpoczyna się śledztwo, do Świętochłowic i Katowic przybywa specjalna komisja władz piłkarskich, która ma zbadać zarzuty. Łapówkarze przyznają się do winy.

Śląskie gazety grzmią: „Korupcję w sporcie należy wypalić rozpalonym żelazem!”. Okazuje się, że autorem pomysłu był zamożny działacz Ruchu-Dąb, niejaki Liszczyński. To on wyłożył 300 zł na łapówkę dla Mrozka, ale zadania podjął się ukarany w 1937 roku dożywotnią dyskwalifikacją gracz Kandziora i wyrzucony za to z klubu działacz Sławiczek, to samo spotyka Liszczyńskiego. Frydrych był tylko sympatykiem, więc PZPN wydaje oświadczenie, że nie wolno przyjmować go w żadnym klubie sportowym. „Dąb” natomiast spada na samo dno tabeli.

„Śląsk” zdobywa mistrzostwo ligii śląskiej i rozwija się bardzo dobrze, wojna przerywa jednak pasmo sukcesów. Alfred Mrozek nie zrobił już kariery piłkarskiej, wkrótce opuścił drużynę, nie wiadomo, jak dalej potoczyły się jego losy. Ale zapisał się w historii nie tylko świętochłowickiego, ale polskiego sportu.
=

Grażyna Kuźnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.