Byli ochroniarze z klubu Cream skazani za gwałt nadal cieszą się wolnością
Mimo decyzji sądu, skazanych na 5 lat więzienia za gwałt na studentce nadal nie doprowadzono do aresztu. Dlaczego? Nakaz aresztowania ugrzązł na poczcie.
- Piotr B., Artur S. i Tomasz R. muszą niezwłocznie trafić do tymczasowego aresztu, mimo że wyrok jest jeszcze nieprawomocny. Zachodzi obawa, że na wolności mogą utrudniać postępowanie - zdecydował we wtorek sędzia Łukasz Obłoza, który skazał byłych ochroniarzy nieistniejącego już klubu Cream na 5-letnie bezwzględne więzienie.
Postanowiliśmy sprawdzić, czy skazani przebywają już za kratkami.
- Nie ma ich jeszcze u nas. Nie zostali przywiezieni ani we wtorek, ani w środę, ani w czwartek - poinformował nas w czwartek mjr Jacek Zwierzchowski, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Lublinie.
To, że byli ochroniarze nadal cieszą się wolnością, potwierdza też Dariusz Abramowicz, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie:
- To prawda, mężczyźni nie zostali aresztowani - słyszymy. - Nie ma jednak powodów do niepokoju. Tak wygląda procedura. Poczekajmy cierpliwie - dodaje Abramowicz.
Jednak sędzia wydając postanowienie o natychmiastowym aresztowaniu zaznaczył, iż istnieje zagrożenie, że oskarżeni mogą opuścić Polskę.
- Nie sądzę, by tak się stało, stosowany jest przecież wobec nich zakaz opuszczania granic Polski - dodaje Abramowicz.
Sprawdzamy, jak wygląda procedura w podobnych przypadkach?
- Właściwie to rzadkość, żeby przy nieprawomocnym wyroku stosować tymczasowy areszt - zauważa sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda ze Stowarzyszenia Iustitia.
- Po zapadnięciu postanowienia o aresztowaniu, sąd powinien niezwłocznie sporządzić dokumentację z nakazami aresztowania. Ta powinna trafić do policji, której funkcjonariusze mają obowiązek udać się w miejsca zamieszkania skazanych i doprowadzić ich do aresztu. Rola policji może zostać jednak utrudniona, jeśli osoby te zaczną się ukrywać. Wtedy stosowany będzie wobec nich list gończy - opisuje procedury Kożuchowska-Warywoda.
Zapytaliśmy więc, kiedy dokumentacja została wysłana policji. Dariusz Abramowicz stwierdził, że nakaz aresztowania wyszedł z sądu we wtorek po południu.
- Nakaz jeszcze do nas nie dotarł. Gdy tylko dostaniemy dokumenty, niezwłocznie będziemy realizować procedurę doprowadzenia wskazanych osób do aresztu - wyjaśnia Renata Laszczka-Rusek, rzeczniczka KWP w Lublinie.
Wygląda na to, że skazani za gwałt ochroniarze cieszą się wolnością, bo nakaz ich aresztowania utknął... na poczcie. - Nie sądzę jednak, by się zgubił - uspokaja Abramowicz.
Według prof. Katarzyny Dudki z Wydziału Prawa i Administracji UMCS, do tej sytuacji doszło, bo oskarżonych nie było na sali rozpraw w chwili ogłoszenia wyroku.
- Tak się złożyło, że nie stawili się w sądzie, bo wtedy można by od razu ich aresztować. Ale z drugiej strony, nie ma obowiązku przychodzenia na ogłoszenie wyroku - wyjaśnia prof. Dudka.
Co zrobić, by do podobnych zdarzeń nie dochodziło? - Nie jestem zwolenniczką emocjonalnego zmieniania prawa w reakcji na jednostkowe zdarzenia. Dajmy w spokoju pracować organom ścigania i sądom według obecnie funkcjonujących regułach - dodaje pani profesor.