KK

Andre Rieu: Jeden walc dziennie przegoni chorobę [ROZMOWA]

Andre Rieu: Jeden walc dziennie przegoni chorobę [ROZMOWA] Fot. mat. prasowe
KK

Występy orkiestry prowadzonej przez holenderskiego skrzypka André Rieu są zaliczane od lat do największych globalnych atrakcji koncertowych. W Ergo Arenie będzie grał już po raz czwarty, co jest miarą jego wielkiej popularności w naszym kraju. Jego trasy cieszą się podobnym wzięciem na wszystkich kontynentach, frekwencja na koncertach jest porównywalna z tłumami, jakie gromadzą na przykład Sir Elton John czy Depeche Mode. Już w sobotę 27 maja pojawią się w Trójmieście.

Jeśli ktoś kocha muzykę, ma szansę na osiągnięcie sukcesu? Może potrzebne jest szczęście, odpowiedni ludzie, miejsce i czas?

Sądzę, że to połączenie wielu rzeczy. I tak - jeśli mam być szczery, szczęście jest jednym z nich, ale także miłość do muzyki połączona z ciężką pracą, oddaniem i pasją. Szczególnie walc, jego 3/4 rytmu jest uzależniające. Często mówię, że „jeden walc dziennie przegoni chorobę” i zdecydowanie uważam, że świat byłby zupełnie innym miejscem, gdybyśmy wszyscy grali na jakimś instrumencie lub potrafili tworzyć muzykę w inny sposób.

Często mówię, że „jeden walc dziennie przegoni chorobę”

Koncerty, rzesze fanów... Jak łapie Pan dystans, jak zbiera siły?

Koncerty pochłaniają wiele energii, to z pewnością prawda, jednak z drugiej strony, również tej energii dostarczają. Kiedy widzę wszystkie te szczęśliwe twarze na widowni, wiem, że to, co robię, jest właściwe. Poza tym trener personalny pracuje ze mną w każdym tygodniu: trzy razy w tygodniu ćwiczymy wspólnie. On jest na straży mojej wagi, mojej diety. Wszystkiego.

Jakie miejsce w Pana życiu odgrywa rodzina?

Prawdę mówiąc, mam dwie rodziny, za które czuję się odpowiedzialny. Jest ta wielka rodzina, członkowie orkiestry - z niektórymi pracuję już od dwudziestu lat lub nawet dłużej. Oni również zdają się być rodziną - na trasie koncertowej dzielimy się wszystkim: szczęśliwymi momentami, smutkiem i zmartwieniami, śmiejemy się i płaczemy wspólnie. I jest ta mniejsza rodzina - moja żona Marjorie, moi synowie Marc i Pierre (i ich żony) i wnukowie. Zostałem dziadkiem po raz piąty w zeszłym roku. Co za wspaniałe uczucie!

Na trasie koncertowej dzielimy się wszystkim: szczęśliwymi momentami, smutkiem i zmartwieniami, śmiejemy się i płaczemy wspólnie

Polska publiczność słuchała Pana wykonań wielokrotnie. Dobrze się Pan czuje w naszym kraju?

Kocham bogatą polską kulturę, nie bez powodu zaplanowałem trzy koncerty w waszym pięknym kraju! Kilka lat temu poprosiłem Vicky Leandros, by wystąpiła ze mną na koncercie w Maastricht i zaśpiewała swój wielki przebój „Theo, jedziemy do Łodzi” - piosenkę, którą poznałem dawno temu. Ona sprawiła, że byłem jeszcze bardziej ciekawy waszego kraju! Mały kieliszek śliwowicy po dużym posiłku to także coś, co bardzo tu doceniam. Byłem też pod wrażeniem życia Władysława Szpilmana, szczególnie po obejrzeniu filmu Romana Polańskiego „Pianista”.

Muzykę których kompozytorów kocha Pan szczególnie? Zawsze interesujące jest to, jak muzyk wybiera muzykę?

To niezwykle trudne pytanie, ale dwa nazwiska przychodzą mi do głowy. Pierwsze to oczywiście Johann Strauss. Bez jego walców i innych zaczarowanych melodii nie byłoby Orkiestry Johann Strauss. Jego muzyka jest magiczna. Celuje prosto w serce i daje tak przyjemne uczucie. Jako drugie wymienię Andrew Lloyd Webber, którego jestem wielkim fanem.

Kilka podpowiedzi dla młodych, którzy chcą, by granie na instrumencie pozostało i pasją, i pozwoliło się utrzymać...

To wspaniale, kiedy młodzi artyści maja pasję, namawiałbym ich, by wciąż w siebie wierzyli, nie zważając na słowa innych. Tak długo jak robisz to, co sądzisz, że powinieneś robić i do tego z największą pasją, jaką możesz sobie wyobrazić, to po prostu wciąż to rób. Walt Disney raz powiedział: „Jeśli możesz sobie coś wymarzyć, możesz to zrobić!”. Wychowałem moich chłopców w tym motto, mam nadzieję, że wielu innych zdolnych artystów w nie uwierzy.

Andre Rieu: Jeden walc dziennie przegoni chorobę [ROZMOWA]

***

André Léon Marie Nicolas Rieu jest synem dyrygenta Orkiestry Symfonicznej w Maastricht, został wychowany w rodzinie z tradycjami muzycznymi. Od dziecka zafascynowany był muzyką orkiestrową, w wieku 5 lat rozpoczął naukę gry na skrzypcach. W latach 1968-1973 studiował w klasie skrzypiec w Konserwatorium Królewskim w Liège oraz Konserwatorium w Maastricht, a następnie - w Akademii Muzycznej w Brukseli. Od 1974 do 1977 roku uczęszczał do Akademii Muzycznej w Brukseli, na której studiował u André Gertlera. Po czterech latach nauki otrzymał dyplom z pierwszą lokatą w brukselskim Konserwatorium Królewskim.

Walcem zainteresował się bardzo wcześnie i już w 1978 r. w rodzinnym mieście założył kameralny zespół Maastricht Salon Orchestra, który wykonywał właśnie taki, dziewiętnastowieczny repertuar rozrywkowy. Skrzypkowie i dyrygenci z wiedeńskiej dynastii Straussów w drugiej połowie XIX w. gromadzili tłumy na plenerowych koncertach w Europie i Ameryce Północnej. Później ich kompozycje wylądowały na półce z muzyką klasyczną i były wykonywane głównie w filharmoniach lub na eleganckich balach. Holender ponownie stworzył z walca muzykę ekscytującą wielotysięczne tłumy.

Jego koncerty są legendarne także z racji niezwykle wystawnej oprawy. Na estradzie może się pojawić replika zamku, może pojawić się też gigantyczne kowadło używane w charakterze instrumentu perkusyjnego, mogą dać się słyszeć wystrzały rewolwerowe. Rieu dwoi się i troi: gra na skrzypcach, dyryguje orkiestrą, która może dojść do 180-osobowej obsady, prowadzi konferansjerkę, zachęca publiczność do wspólnego śpiewu i tańca. Oprócz walców w programie ma przeboje operetkowe, nie unika także współczesnych hitów zaaranżowanych w charakterystycznym dla niego stylu. Co ważne, Rieu gra na jednym z najlepszych i najdroższych historycznych instrumentów na świecie, oryginalnym stradivariusie z 1667 roku. Koniecznie musicie usłyszeć ten dźwięk!

KK

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.